Piątek, 19 lutego Rodzina pani Heleny już przygotowywała pogrzeb. Śmierć kobiety stwierdziła bowiem wezwana do domu lekarka. Okazało się jednak, że pani Helena żyje, a lekarka która stwierdziła zgon… pracuje od kilkudziesięciu godzin.
Pani Helena leży nieprzytomna w szpitalu Człuchowie (woj. pomorskie). Jej serce bije, choć z opinii wezwanej lekarki wynikało co innego. Kobieta stwierdziła zgon. Rodzina już przygotowywała pogrzeb. Po dwóch godzinach jedna z przyjaciółek odkryła, że kobieta wcale nie umarła. - Poruszyła się. I mówię: "słuchajcie, coś tutaj nie jest tak, jak trzeba" – relacjonuje pani Maria Brzozowska, koleżanka Heleny.
Przypadkiem ktoś z rodziny spotkał na ulicy znajomego lekarza. Ten stwierdził, że kobieta oddycha. Jeszcze raz wezwano pogotowie. Przyjechała ta sama lekarka (jest anestezjologiem z 30-letnim doświadczeniem). Panią Helenę przewieziono na oddział intensywnej terapii.
Lekarka, która stwierdziła zgon, odmawia komentarza. Na rozmowę zgadza się natomiast jej przełożony. – Chciałbym przeprosić rodzinę za kłopoty. Za sytuację stresową, która dla rodziny nadal trwa – mówi Andrzej Miller, ordynator oddziału chirurgii człuchowskiego szpitala.
Pracowita pani doktor
Ordynator obiecuje wyciągnąć wnioski z całej sytuacji (jednym z nich może być rozwiązanie umowy z lekarką). Jeśli tak się stanie, będzie to tylko jedna z umów. Jak ustalił reporter TVN24, lekarka, która popełniła błąd, pracuje bez przerwy po kilkadziesiąt godzin. W Człuchowie pełni 12-godzinny dyżur w pogotowiu, a rano jedzie do szpitala w Szczecinku i bez żadnej przerwy rozpoczyna kolejne dyżury (potwierdzają to spotkane w szpitalu pielęgniarki). Jak się okazuje, pani doktor ma jeszcze jedno zajęcie - koordynuje pracę pogotowia ratunkowego w Szczecinku.
Doniesienie do prokuratury
Przełożony pani doktor ze szpitala w Szczecinku nic nie wiedział o jej pracy w Człuchowie, ale - jak się okazuje - kontrakt nie przewiduje pracy na wyłączność. W wolnym czasie każdy lekarz ma prawo wypoczywać, albo pełnić kolejny dyżur. A co ze zmęczeniem? - Ja mogę sugerować tymże pracownikom takie podejście do swojej pracy, żeby nie stwarzać zagrożenia i dla pacjenta, i dla samego siebie - mówi Adam Bielicki, dyrektor szpitala w Szczecinku.
Pani Helena walczy teraz o życie, a jej bliscy i przyjaciele chcą odpowiedzi na pytanie, czy błąd lekarza miał wpływ na jej stan zdrowia. Dlatego też skierują doniesienie do prokuratury.