Poniedziałek, 18 lipca 140 ratowników, 100 jezior do zabezpieczenia, tysiące kąpiących się turystów na oku. Do tego łodzie, motorówki, samochód i 9 tysięcy złotych na całą tę działalność. Tak pracuje się w Wodnym Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym w Ełku. Da się? Tak, ale tylko stojąc z lornetką w rękach na pomoście - przyznają ratownicy. Samorządowcy zachowują więcej optymizmu: - Na szczęście pogoda jest taka, że kąpiących się jest mniej.
Ochotnicy z ełckiego WOPR mówią wprost, że właśnie mierzą się z sytuacją absurdalną. - Pracuję tu od 40 lat, w tym roku po raz pierwszy mamy takie kłopoty finansowe. Musimy oszczędzać na wszystkim - przyznaje Stanisław Kuligowski, prezes WOPR-u w Ełku.
Kuligowski ma pod sobą 140 ludzi, sprzęt, o który trzeba zadbać i kąpiących się turystów. Jak zapewnić im bezpieczeństwo, mając na to 9 tysięcy złotych na cały sezon? - No staramy się, ale nie będziemy tak aktywni jak w ubiegłym roku - mówi szef ełckiego WOPR.
Nie zagwarantowali pieniędzy
W zeszłym roku na swoją pracę miał kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ełcki WOPR do tej pory był odrębnym stowarzyszeniem i dofinansowanie na działalność dostawał z różnych źródeł - od miasta Ełk, od powiatu ełckiego oraz z urzędu marszałkowskiego. W tym roku został jednak przyłączony do struktur wojewódzkich Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z siedzibą w Olsztynie. Starania o to Kuligowski i jego współpracownicy zaczęli jeszcze wczesną wiosną. Udało się dopiero w lipcu. Wtedy jednak pojawiły się kłopoty, bo koledzy z Olsztyna nie mieli już pieniędzy dla swojego nowego członka.
- Umowa, która została zawarta z Urzędem Marszałkowskim na środki dla WOPR-u województwa w 2011, była podpisana w maju, a przygotowywana w ubiegłym roku. Koledzy z Ełku nie chcą zrozumieć, że pieniądze muszą być przygotowywane dużo wcześniej - broni się Sławomir Gicewicz, prezes zarządu wojewódzkiego WOPR w Olsztynie.
Wszyscy uważaliśmy, że to dobre rozwiązanie i zostaliśmy zaskoczeni sytuacją. Na szczęście pogoda jest taka, że kąpiących się mniej. Krzysztof Piłat, starosta ełcki
Nie jeździmy, bo nie ma za co
Tłumaczenie Krzysztofa Piłata, starosty ełckiego: - Wszyscy uważaliśmy, że to dobre rozwiązanie i zostaliśmy zaskoczeni sytuacją. Na szczęście pogoda jest taka, że kąpiących się mniej...
Absurdu sytuacji w ełckim WOPR dopełnia ten oto obrazek. Ratownicy mają samochód terenowy. Piękny, drogi. Składały się na niego Urząd Marszałkowski, Urząd Miasta, powiat ełcki. -Samochód jest w 100-procentach sprawny. Ale nim nie jeździmy, bo paliwa nie ma. Musimy przecież oszczędzać - rozkłada ręce szef ełckiego WOPR.