Poniedziałek, 27 czerwca To miała być zwykła porada, a skończyło się na dużej policyjnej akcji i wielokrotnych przesłuchaniach. - Czuję, że zrobiłem głupotę. Z syna zrobiłem kryminalistę - mówi Grzegorz Ellwart po tym, jak z "malutkim zawiniątkiem" znalezionym u syna zgłosił na komisariat.
Takiego zaangażowania służb pan Grzegorz się nie spodziewał. Chciał tylko wyjaśnić wszelkie wątpliwości odnośnie swojego syna: czy ten bierze narkotyki, czy to, co znalazł u niego w pokoju, to środki odurzające.
Dzisiaj tej "porady" u stróżów prawa żałuje. - Powiem szczerze, gdybym wiedział jak to będzie, to bym sobie usiadł z żoną, to zapalił i wiedział jak to jest. (…) Czy to jest warte zachodu, to malutkie zawiniątko – mówi Grzegorz Ellwart.
Policyjny nalot
To "malutkie zawiniątko" stało się przyczyną wielkich problemów. Nadzwyczaj szybko. Policjanci zadecydowali, że Krystiana trzeba jak najszybciej zatrzymać. - Mówiłem: przecież jak tam pojedziecie, to on straci pracę. Mówiłem, poczekajcie chwilę, kończy pracę o 18, to sam przyjdzie i go przesłuchacie. Nie chcieli słuchać, wsiedli i pojechali po niego – skarży się pan Grzegorz.
- I tak zakończyłem pracę jako ochroniarz, już się pewnie nie dostanę. Zobaczymy jaki będzie obrót tej sprawy, czy będę karany, czy nie – dodaje jego syn.
Było jak trzeba?
Czy trzeba było rozkręcać wielką policyjną maszynę przeciw ludziom, którzy sami przyszli z marihuaną do komisariat? Aspirant Łukasz Dettlaff sam przyznaje, że to najprawdopodobniej pierwszy taki przypadek u nich w regionie, ale jednocześnie mówi: - Policjanci tak postąpili, pojechali i trudno ich za to winić.
- Naszym zadaniem jest wykrywanie przestępstw i ściganie sprawców. (…) Nie mamy sobie nic do zarzucenia – dodaje.
Trochę inaczej do sprawy podchodzi prokurator. Rodzina nadzwyczaj dobrze współpracowała z organami ścigania, więc śledczy najpewniej wystąpią o warunkowe umorzenie kary.
Jak oceniają samą akcję policji? - Może trzeba czasem wyważać, czy zaangażowanie takich sił i środków jest potrzebne? Może trzeba trochę spokojniej, bardziej przemyśleć działania? – retorycznie pyta prokurator rejonowy w Pucku Piotr Styczewski.
Pomocy szukać gdzie indziej
Terapeuci podpowiadają: w takich sytuacjach zawsze lepiej dokładnie rozejrzeć się po okolicy i poszukać poradni.
- Rodzice, skoro nie wiedzieli jak sobie poradzić, mogli pójść do poradni na przykład. No ja sobie nie wyobrażam, że nawet nieletnim dzieciom zrobiłabym taki "kipisz" – podkreśla Ewa Topór z Gdańskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień.