W Zębie, skąd pochodzi Kamil Stoch, olimpijski konkurs na skoczni normalnej oglądali wszyscy. W Pjongczangu wiało, że hej, zawody ciągnęły się i ciągnęły. I - niestety - polscy skoczkowie zakończyli je poza podium. - Potwierdziło się, że to sport nieprzewidywalny, z przykrością to stwierdzam - wyznał na antenie TVN24 pan Bronisław Stoch, ojciec Kamila.
Jego syn po pierwszej serii był drugi. W finałowej spadł na czwartą pozycję. Prowadzący Stefan Hula wylądował na miejscu piątym.
Złoto dla Niemca Andreasa Wellingera.
Każde miejsc bierzemy z pokorą i radością
- Naszym chłopcom nie powiało, zwłaszcza Dawidowi Kubackiemu, strasznie mi żal tego chłopaka - mówił Stoch senior. - Szkoda też Stefana. Miał tak dużą przewagę, że nie wiem, jakie zastosowano przeliczniki. Może ten, że dwa plus dwa równa się pięć. Zwycięskiego Wellingera pochwalił. - Skakał świetnie - ocenił wyczyn Niemca. Czterokrotny mistrz olimpijski Simon Ammann przez wiatr musiał schodzić z belki aż cztery razy. - Ta sytuacja była aż dramatyczna, niesmaczna, trudno było wytrzymać to napięcie i te niesprawiedliwości dotykające niektórych zawodników. - stwierdził Bronisław Stoch.
Jak ocenia miejsce syna? - Kiedyś bralibyśmy je w ciemno, piąte Stefana też, ale po sukcesach i fantastycznym sezonie niektórym czegoś pewnie brakuje. My każde miejsc bierzemy z pokorą i radością - zapewnił. Co dalej w czekającym zawodników drugim konkursie indywidualnym i drużynówce? - Nie spekuluję, nie przepowiadam, bo w skokach to głupota. Obserwujmy z nadzieją, że warunki będą stabilne, a chłopcy w dyspozycji dnia. Będzie dobrze - oświadczył Stoch senior.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl