- Kazali się nam rozebrać do naga i pędzili nas za męski lagier. To było potworne. Wszystkie kobiety. I takie 80-letnie, i 15-letnie dzieci. Tam byli fryzjerzy i wszelkie owłosienie golili. Takie upokorzenie, taki płacz, taki krzyk tam był. Zaczęłam tam płakać, a to więźniowie nas strzygli i jeden mówi: nie płacz dziecko, to oni niech się wstydzą za to, co robią - wspomina Walentyna Nikodem w rozmowie z Magdą Łucyan, reporterką "Faktów" TVN.
Rozmowy z byłymi więźniami KL Auschwitz-Birkenau powstały w związku z 74. rocznicą wyzwolenia obozu, która przypadała 27 stycznia 2018 roku. Teraz, rok później, z okazji 75. rocznicy tego wydarzenia, przypominamy cykl "Obóz".
Urodzona w 1922 roku Walentyna Nikodem w czasie okupacji należała do polskiej organizacji wolnościowej. Do obozu Auschwitz-Birkenau trafiła razem z matką w lipcu 1942 roku. Jej obozowy numer to 8737.
Pani Walentyna wyznaje, że pamięta moment przekroczenia granicy obozu. - Ogromne przerażenie. Przyjechaliśmy już tak po południu, kiedy te komanda wracały z pracy. Otworzyły się bramy i wpadały jakieś potworki. Ogolone głowy, uniformy takie jakieś... ni kobiety, ni mężczyźni, kto to był? Przerażenie, gdzie my jesteśmy? One wchodzą z takim krzykiem, miały przy sobie przywiązane miski na sznurku. Potworne - opowiada.
- Zaraz nas do pracy wyprowadzili. Kopałyśmy rowy pod fundamenty jakiegoś budynku. A to był 26 lipiec, było bardzo gorąco, wielki upał. Nie miałyśmy nic do picia. Tam, jak się kopało i woda gdzieś wyszła, kobiety rzucały się i piły tę wodę. Ale esesmanki, które tam były, biły, tłukły. Potem człowiek się przyzwyczaił do tego, ale początki były makabryczne - wspomina.
Pani Walentyna zwraca uwagę, że "kobiety były w Ravensbrueck, to tam było jak w hotelu". - Jak one tu przyjechały, zobaczyły, co tu się dzieje, to mówiły, że niemożliwe, żeby tak było. Tam miały prześcieradła i łóżka. A my tu? Szmata tylko była na tych kojach i nic więcej - dodaje.
- Wszy to były wielkości, jak porówna pani, do takiego długiego ryżu. To było nie do wybicia. Szczury... ja teraz nawet myszy się boję, bo szczury były jak wielkie koty. W biały dzień chodziły po tych trupach i się nie bały - relacjonuje była więźniarka.
- Nie było kranu, żeby się umyć ani ubikacji. Tam przecież fekalia płynęły. Jedna ubikacja była na cały lagier. Jak się tysiąc kobiet rzuciło rano, to i tak się nie dostało. A ubikacje były takie, że tylko cementowe obramowanie i dość głęboki dół. Kobiety wpadały do tego dołu, bo rano tyle osób goniło. Wpadały i topiły się. Niektóre były tak słabe, że ich nie dało się wyciągnąć - mówi.
Pani Walentyna przyznaje, że widziała kobiety tonące w fekaliach. - Człowiek już później obojętnieje - dodaje.
- Moja mama zmarła po trzech miesiącach. Już nie miała siły, nie potrafiła ustać nawet na apelu - wspomina. - Ciało wyrzucili przed blok. Stos tych trupów przed blokiem zawsze leżał. Co jakiś czas przyjeżdżało "Toten Kommando" (komando śmierci - red.), wrzucało ciała na małe auto i zawoziło do krematorium - opowiada.
Pani Walentyna opisuje, jak wyglądało odwszenie bloku. - 6 grudnia o czwartej rano cały obóz kobiecy (musiał wyjść - red.) nago, zostawić wszystkie rzeczy, bo będzie odwszenie. Nago o czwartej rano musiałyśmy wyjść tam, gdzie teraz jest parking. Padał deszcz ze śniegiem. Cały dzień padał ten deszcz. Myśmy tam tak do czwartej godziny stały. Jedna trzecia tych kobiet tam została, nie wstała już. Tam stały dwa szeregi esesmanów i esesmanek, każdy miał pejcze i lachy do bicia. Każdy musiał mieć coś do bicia. Kazali nam czwórkami wbiegać do lagru. Byłam wtedy po tyfusie. Dwa tygodnie, czułam się słabo. I tak szłam. Dopingowała mnie moja przyjaciółka i mówiła: jeszcze trochę, jeszcze Waluś, jeszcze przeleć, przelecimy. I tak przeleciałyśmy - mówi pani Walentyna.
Była więźniarka Auschwitz-Birkenau została zapytana o to, jakie przesłanie chciałaby przekazać młodym pokoleniom. - Żeby był pokój. Żeby był stale pokój. Ale żeby tak było, to trzeba przestrzegać tych dziesięciu przykazań Bożych. Też nie wiedziałam, co to znaczy wojna, dokąd się nie zaczęła - podkreśla Walentyna Nikodem.
Autor: tmw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24