O 22.50 na olimpijską bieżnię wyjdą najszybsi ludzie świata. Eksperci przewidują, że w eliminacjach nie pokazali wszystkiego, a wieczorem możemy być swiadkami najszybszego biegu na 100 metrów w historii ludzkości. Czy padnie magiczna granica 9,5 sekundy?
Na sensacyjnego faworyta wyrósł Yohan Blake. Rok temu został mistrzem świata w Daegu, ale wszyscy twoerdzili, że to dlatego, że Usain Bolt popełnił falstart i w finale nie pobiegł.
Na pół gwizdka
Obaj zmierzyli się w tym roku w jamajskich eliminacjach olimpijskich. I górą był Blake, który osiągnał znakomity czas 9,75. Najlepszy w tym sezonie.
W eliminacjach pobiegł na "pół gwizdka" - uzyskał równe 10 sekund, czyli tyle ile wynosi... rekord Polski. Bolt był jeszcze wolniejszy.
Dzisiaj sprinterów czekają jeszcze półfinały, ale nikt nie wyobraża sobie, żeby jamajskiego duetu w walce o złoto zabrakło.
Kosmos w Londynie?
Po cichu na zwycięstwo liczy też trapiony ostatnio kontuzjami Tyson Gay z USA. To jedyny człowiek na świecie obok Bolta, który potrafił przebiec 100 metrów w czasie poniżej 9,7 sekundy.
Franckie Fredericks, słynny sprinter z Namibii, ocenia, że "rywale będą musieli zrobić coś z kosmosu, by pokonać Bolta". Media z kolei spekulują, czy to nie zabieg marketingowy Jamajczyka - słabsze starty, wolne eliminacje, a potem eksplozja formy w finale. Już przed igrzyskami Bolt mówił, że stać go na 9,40 sekundy. Obecny rekord, oczywiście Jamajczyka, to 9,58 sekundy.
Autor: kcz / Źródło: tvn24.pl