Rafał Murawski i Bartosz Ślusarski nie pojechali z drużyną Lecha na zgrupowanie do Hiszpanii. Może to oznaczać, że włodarze "Kolejorza" podjęli już decyzję o pozbyciu się krnąbrnych piłkarzy. Klubowej kasie mogłoby to przynieść około miliona złotych oszczędności.
Dotychczasową praktyką Lecha było szybkie rozwiązywanie umów z piłkarzami, których wcześniej degradowano do drugiej drużyny. Przykładami mogą być choćby działania wobec Seweryna Gancarczyka czy Gordana Golika. Klub błyskawicznie dochodził z nimi do porozumienia w sprawie rozwiązania umów. Decyzja o tym, by Murawski i Ślusarski nie pojechali na zgrupowanie Lecha do Hiszpanii, może oznaczać, że w ich przypadku będzie podobnie. Nie wykazali skruchy Jeszcze do dziś kibice mogli mieć nadzieję, że doświadczeni zawodnicy dojdą do porozumienia z drugim trenerem i zostaną przywróceni do zespołu. Ani Murawski, ani Ślusarski nie wykazali jednak skruchy, przez co nie znaleźli się w autokarze, który o 6.30 odjechał spod stadionu Lecha na drugie z zimowych zgrupowań. Odciążą budżet Poznaniakom zależy na jak najszybszym rozwiązaniu sprawy. Nieoficjalnie wiadomo, że w najbliższym czasie zawodnicy mogą dostać propozycje rozwiązania kontraktów. Umowy obu piłkarzy obowiązują tylko do końca czerwca, dlatego możliwe jest, że klub zgodzi się na wypuszczenie ich jeszcze w zimowym okienku transferowym, w zamian za zrzeczenie się przez nich pozostałych należności. Nie wiadomo jednak, czy na taki układ zgodziliby się sami piłkarze. Mowa bowiem o dość pokaźnych kwotach - Murawski przez najbliższe pół roku mógłby zarobić w Lechu co najmniej 175 tysięcy euro, zaś Ślusarski - co najmniej 75 tysięcy euro. Mowa więc o kwocie rzędu miliona złotych, którą działacze "Kolejorza" mogliby zaoszczędzić. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że w zamian za rozwiązanie kontraktów piłkarze dostaną sporą część tej sumy.
Autor: ekstraklasa.tv / Źródło: Przegląd Sportowy