To była największa masakra w Stanach Zjednoczonych ostatnich lat. 20-letni Adam Lanza w szkole podstawowej Sandy Hook w Newtown w stanie Connecticut zastrzelił 26 osób i popełnił samobójstwo. Wcześniej zabił własną matkę. Motywy jego działania nie są znane.
Do tragedii doszło ok. 9.30 czasu lokalnego 14 grudnia. 20-letni mężczyzna uzbrojony w półautomatyczny karabin oraz pistolety Glock i Sig Sauer zaczął strzelać w szkole Sandy Hook. Przez kolejne minuty strzałów padło około setki.
Nauczyciele i uczniowie uciekali i chowali się w wydające się im najbardziej bezpieczne miejsca. Masakra zakończyła się dopiero, gdy do szkoły wkroczyła policja. Wtedy napastnik popełnił samobójstwo.
"Miły chłopak" - dlaczego zabił tyle osób?
Liczba ofiar okazała się tragiczna. Lanza zabił w Sandy Hook 20 dzieci - 12 dziewczynek i 8 chłopców - oraz sześcioro dorosłych, do wszystkich strzelał kilkukrotnie (od 3 do 11 razy).
Zanim 20-latek przybył do szkoły, w domu zastrzelił matkę, z którą mieszkał. Ta - jak informowały media - była fanką broni i to właśnie z jej karabinu miał strzelać w szkole Lanza.
Znajomi Lanzy wspominają go jako "miłego, nieśmiałego i inteligentnego", ale zarazem "specyficznego, wyalienowanego, nieposiadającego wielu znajomych. Nie był notowany w policyjnych kartotekach. Dlaczego zdecydował się dokonać mordu - nie wiadomo. Nie ma informacji, by zostawił jakikolwiek list pożegnalny, bądź manifest.
Po masakrze Newtown, dotąd spokojne miasto, pogrążyło się w żałobie. - Wiem, że w Ameryce nie ma ani jednego rodzica, który nie odczuwałby takiego samego przemożnego żalu, jaki odczuwam ja. Mamy złamane serca - mówił krótko po pierwszych informacjach o masakrze prezydent USA Barack Obama.
Do Stanów Zjednoczonych zaczęły spływać kondolencje z całego świata, także z Polski.
Będzie zmiana?
Prokurator generalny Stanów Zjednoczonych ogłosił, że administracja Obamy chce zmian w tej kwestii. Prezydent swoje propozycje ma przedstawić w styczniu podczas inauguracyjnego przemówienia w Kongresie.
Autor: nsz//bgr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP / EPA