Poniedziałek, 18 kwietnia Troje kilkuletnich dzieci i ich matka muszą mieszkać u rodziców kobiety, którzy są alkoholikami. Dziadkowie twierdzą, że zdarza im się "małe piwko", a coś więcej, "jak ktoś postawi". Matka i dzieci nie mają jednak szans na znalezienie innego lokum. Kobieta dostaje miesięcznie 500 zł zasiłku.
Pani Monika z Zielonej Góry żyje za 500 zł miesięcznego zasiłku z opieki społecznej. Wychowuje trzech synów, a jej mąż dopiero za rok wyjdzie z więzienia, gdzie odsiaduje karę za kradzież sprzed lat. Kobieta mieszka z dziećmi w osobnym pokoju, który jednak jest przechodni i prowadzi do wspólnej kuchni i łazienki. - Teraz są jeszcze w miarę trzeźwi, ale za godzinę będzie znowu to samo. Dzieciaki patrzą, później oni przełażą przez ten pokój, kłócą się, bójki są, ale ja się nie będę wtrącać do tego, bo to nie moja sprawa - mówi podczas wizyty dziennikarza "Prosto z Polski" pani Monika.
Często i gęsto
Sami rodzice twierdzą, że sytuacja nie wygląda aż tak dramatycznie. - Teraz przed chwilą piwko takie małe sobie kupiłem, 0,33 litra - mówi ojciec pani Moniki. Pytany, jak często zdarza mu się wypić więcej, odpowiada: Jak ktoś postawi, bo tutaj nie ma za co.
Ze słów sąsiadów wynika jednak, że chętnych do tego by postawić, nie brakuje. - Piją często i gęsto. Nawet dzisiaj się chyba wtaczała pod schody mamusia Moniki. Ta dziewczyna stara się jak może, ale tutaj i tak nie daje rady z nimi - twierdzi jeden z sąsiadów.
Również sama pani Monika twierdzi, że sytuacja jest bardziej niż trudna. Wszędzie szuka pomocy, ale instytucje, które powinny nieść pomoc są bezradne. - W tej chwili okres oczekiwania na mieszkanie komunalne w Zielonej Górze wynosi około 6-7 lat - mówi Jarosław Szczęsny z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Zielonej Górze. - Jeden pracownik socjalny zajmuje się przeszło 80 rodzinami. Proszę sobie wyobrazić, jak często jest on w stanie dotrzeć do każdej z tych rodzin, żeby poświęcić jej czas, spróbować ocenić sytuację - tłumaczy Tomasz Saczuk z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Szkoła życia
Dlatego kobieta robi co może, żeby utrzymać siebie i dzieci na powierzchni. - Nie zdarzyło się, żeby Mateusz nie był przygotowany, czyli rodzice z nim pracują. Gdyby miał spokój, ciszę, idealne środowisko, to myślę, że to dziecko mogłoby iść w górę bardzo szybko - mówi o najstarszym synu pani Moniki Danuta Hołownia, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Płotach, gdzie uczęszcza chłopiec. Szkoła funduje mu bilet miesięczny i pomaga uczyć się w po lekcjach w bibliotece. - Jedynie z informatyki otrzymał czwórkę na półrocze, ale ma utrudnione zadanie, bo jako jedyny nie ma komputera w domu - dodaje inna z nauczycielek.
Pracownicy socjalni przyznają, że nauka potrzebna jest też pani Monice. Głównie o tym, jak w jej sytuacji odnaleźć się na rynku pracy. Tyle, że tu pojawiają się kolejne schody. - Mamy przeszło pięć tysięcy rodzin i osób pod naszą opieka. Prowadzimy program aktywizacji zawodowej. W zeszłym roku środków wystarczyło nam na 106 osób, w tym na 55 osób - rozkłada ręce Tomasz Saczuk.
Kurator Piotr Lewandowski, który nadzorował męża pani Moniki, zanim ten trafił do więzienia, zna dobrze historię i problem całej rodziny. Według niego podstawą jest znalezienie jak najszybciej mieszkania. Bo niezłomna postawa pani Moniki może być wzrocem dla jej dzieci tylko do czasu.
mkg/fac