Poniedziałek, 10 stycznia W serwisie internetowym YouTube jeden z użytkowników udostępnił materiał wideo, na którym widać niecodzienną scenę. Filmik datowany na 30 grudnia przedstawia jak sznur sanek ciągnięty jest przez... ambulans. W ten niecodzienny sposób kulig urządziło sobie 5 osób.
Ambulans medyczny, a za nim sanki. Przejazd tego nietypowego kuligu nagrano w okolicach Łomży. Do jego zorganizowania przyznali się członkowie łomżyńskiej Grupy Ratowniczej Stowarzyszenia Pomocy Rodzinie "Nadzieja". Sanki ciągnął samochód operacyjny zespołu ratowniczo-poszukiwawczego grupy, który dostali jako darowiznę od policji i sami przygotowali go do działań medycznych.
Na film patrzy się inaczej
Po opublikowaniu filmu z kuligu w internecie, przełożeni grupy w specjalnym oświadczeniu uznali, że zachowanie ich podopiecznych było niewłaściwe i nieodpowiedzialne.
- Osoby te zostały upomniane - mówi ks. Radosław Kubeł założyciel grupy.
Sami organizatorzy usprawiedliwiają się tym, że odreagowywali w ten sposób po czterodniowych ćwiczeniach przeprowadzonych w podłomżyńskich lasach.
- Nikt nad tym się nie zastanawiał, że mogło się coś komuś stać. Każdy działał z rozsądkiem. Były to osoby pełnoletnie - mówi Jakub Brzeziak, członek Grupy, który sam w kuligu nie uczestniczył, ale widział, jak koledzy podczepiają sanki do samochodu.
- Dopiero kiedy zobaczyliśmy ten filmik, że mogło się coś stać, to inaczej do tego podeszliśmy - dodaje.
Żeby jeden wybryk nie przesłonił całości
- Taki kulig może zakończyć się tragicznie, bo chociaż kierowca ma możliwość panowania nad pojazdem, to z całą pewnością pewnością nie ma możliwości zapanowania nad tymi sankami, które są doczepione - mówi Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskiej policji.
Ksiądz Radosław Kubeł liczy, że jeden głupi wybryk nie przysłoni efektów dotychczasowej pracy jego podopiecznych, którzy pracują społecznie.
- W ciągu dwóch lat działalności interweniowaliśmy i przeprowadziliśmy około 200 działań, udzielając przy tym pomocy kilkudziesięciu, jeżeli nawet nie więcej osobom - mówi.
- Z pewnością jest to bolesne i niepotrzebne. Natomiast jestem człowiekiem nadziei, tak jak mówi nazwa naszego stowarzyszenia, i mam nadzieję, że będziemy mogli dalej służyć. Robimy to zawsze dla drugiego człowieka: Bogu na chwałę. Ludziom na ratunek - dodaje.
mkg//gak/k