Radosław Kawęcki i jego trener Paweł Słomiński nie kryją rozgoryczenia po słabym występie naszego pływaka na dystansie 200 m stylem grzbietowym na igrzyskach w Rio de Janeiro. - Przyszedł dzień, w którym upadłem na ziemię - podsumował wicemistrz świata.
Zawodnik AZS AWF Warszawa liczył na medal na swoim koronnym dystansie. Niestety nie awansował nawet do półfinału. Z czasem 1.57,61 był dopiero 7. w czwartym wyścigu eliminacyjnym. Ostatecznie został sklasyfikowany na 17. pozycji.
Fajny tylko początek
- Pierwsza pięćdziesiątka była naprawdę fajna - komentował feralny wyścig Kawęcki. - Luźno mi się płynęło. Ale kiedy zrobiłem nawrót, to czułem, jakbym po trzech tygodniach wskoczył do wody. Nie wiem, co się stało. Byłem dobrze zmobilizowany i skoncentrowany. Ale nie wyszło. Trzy setne zabrakło do półfinału - ubolewał 24-letni pływak.
Po fatalnym występie niewiele do powiedzenia miał też trener Czerniaka, Paweł Słomiński.
- Przepłynęliśmy 200 metrów stylem grzbietowym, to na pewno - ironizował. - Z bardzo mizernym efektem, jak widzieliśmy. Ja jestem bardzo niezadowolony i rozczarowany. Radek podobnie. Na pewno się nie spodziewałem takiego wyniku - oznajmił Słomiński.
"Polska nie istnieje"
Szkoleniowiec najwyraźniej źle przygotował formę zawodnika. W środę popłynął o 1,63 s wolniej niż w maju, kiedy w Londynie zdobył złoty medal ME. Co zatem poszło nie tak?
- Nie mogłem przyspieszyć, nie wiem, co się ze mną dzieje - przyznał Kawęcki. - Mój organizm dziwnie tutaj reaguje. Może atmosfera nie jest za fajna, ale co zrobić? Trzeba przyjąć to na klatę, to nie jest koniec świata. Myślałem, że wejdę do półfinału, ale jak patrzyłem na całą kadrę to widziałem, że nie każdy dobrze pływa. Mam nadzieję, że jeszcze coś pokażą nasi reprezentanci, bo na razie Polska nie istnieje - słusznie zauważył wicemistrz świata.
W Rio Kawęcki wystartuje jeszcze w sztafecie 4x100 st. zmiennym. Tam szanse medalowe są jednak niewielkie.
Autor: dasz/twis / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP