Czwartek, 9 czerwca Przeciąganie pobrania krwi, a potem jej badań, biegły, który przelicza zawartość narkotyków w organizmie na zawartość alkoholu, co jest naukowo niemożliwe - to sprawy budzące wątpliwości w śledztwie dotyczącym syna byłego szefa KGHM. Mężczyzna pod wpływem narkotyków doprowadził do wypadku, w którym zginął człowiek.
We wrzeniu 2009 roku Marcin Łesiuk jechał rano do pracy z Lubina do Wrocławia. Zginął w wypadku, którego sprawca był pod wpływem narkotyków. Był nim syn byłego prezesa KGHM. Śledztwo w tej sprawie od początku budzi wątpliwości.
Krew całej prawdy już nie powie
Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze "Prosto z Polski" wynika, że próbki krwi od sprawcy zostały pobrane dopiero po dwóch i pół godzinnie od zdarzenia, a wysłane do badań po trzech tygodniach. Dlaczego tak późno? Prowadzący śledztwo prokuratorzy z Lubina nie chcą rozmawiać o tym przed kamerą.
- Standard przyjęty na całym świecie jest taki, żeby pobierać próbkę krwi jak najszybciej od momentu zdarzenia. Niedopuszczalna jest sytuacja taka, żeby osoba, która spowodowała wypadek, kolejne kilka godzin przemieszczała się pomiędzy komisariatem, miejscem zdarzenia lub innymi nieokreślonymi miejscami w przypadku substancji odurzającej - mówi dr Marcin Zawadzki, biegły z zakresu toksykologii z Akademii Medycznej we Wrocławiu . - Ten czas jest niezwykle ważny, dlatego że THC od momentu wypalenia papierosa, czy przyjęcia w innej formie konopi, zanika już po 2-3 godzinach - dodaje.
Fachowe zainteresowania
Prokuratura pokrętnie tłumaczy się też z tego, dlaczego opinię z zakresu toksykologii wydał biegły, który wprawdzie jest lekarzem medycyny sądowej, ale chirurgiem. - Posiada on wiedzę fachową i umiejętności, które pozwalały mu dokonać takiej oceny - mówi Barbara Izbiańska z Prokuratury Rejonowej w Lubinie. - Wiedza fachowa nie musi być udokumentowana wykształceniem i tytułem. Ta wiedza może wynikać z własnych zainteresowań, umiejętności, wiedzy nabytej w inny sposób - dodaje.
Sędzia sądu okręgowego we Wrocławiu Marek Poteralski ma na ten temat inne zdanie: Oczywiście, że tu powinien być specjalista w zakresie toksykologii.
Tajemna formuła
Powołany przez prokuraturę biegły dokonał niemożliwego według toksykologów przeliczenia stężenia narkotyków na alkohol we krwi. - Nie ma możliwości przeliczenia stężenia THC we krwi na wartość stężenia alkoholu we krwi. Taki prosty przelicznik matematyczny nie istnieje - mówi dr Marcin Zawadzki, biegły z zakresu toksykologii Akademii Medycznej we Wrocławiu. Podobnie mówią trzy inne opinie sporządzone przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, Helsińską Fundację Praw Człowieka i biegłego przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu.
A dokonane przez lekarza przeliczenia mogą mieć duży wpływ na przebieg procesu. Zmieniają bowiem kwalifikację czynu i mogą wpłynąć na zmniejszenie kary dla sprawcy śmiertelnego wypadku. Według biegłego ilość narkotyków była równa 0,2 promilom alkoholu we krwi. Jazda z taka zawartością alkoholu we krwi jest wykroczeniem, a nie przestępstwem. Jeśli sąd uzna, że oskarżony nie prowadził pod wpływem środka odurzającego, to groziłaby mu kara do ośmiu lat więzienia, a nie 12.