Poniedziałek, 21 listopada 30-letni Niemiec Michael G. 4,5 roku temu pędząc BMW śmiertelnie potrącił 13-letniego Mateusza na przejściu dla pieszych w Bydgoszczy. Dziś usłyszał wyrok - za zabicie chłopca dostał tylko 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat i karę grzywny. Jednak rodzice są zadowoleni, że sąd wreszcie uznał winę mężczyzny. Dotychczas wierzono w absurdalną wersję wydarzeń kierowcy, który twierdził, że to dziecko wbiegło na pasy i spowodowało wypadek - gdyby tak było chłopiec musiałby biec 60 km/h.
- Sąd uznaje oskarżonego za winnego tego, że 27 maja 2007 roku o godzinie 13:00 w Bydgoszczy doprowadził do potrącenia pieszego Mateusza Pyskir, który zmarł na skutek odniesionych obrażeń - taki wyrok ogłosiła dziś sędzia Anna Piziewicz-Kuczyńska.
Wyrok w zawieszeniu i grzywna
Kierowca - który nie pojawił się w sądzie - został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat oraz 20 tysięcy złotych grzywny. Choć w obliczu tragedii wydaje się to bardzo łagodną karą, rodzice śmiertelnie potrąconego chłopca, podkreślają, że sam jej wymiar w tej chwili ma dla nich drugorzędne znaczenie.
- Ja to jeszcze przeżywam, ale ten moment usłyszenia, że to on doprowadził do wypadku, to poczucie tego, że nareszcie ktoś mówi normalnie, nareszcie ktoś nazwał to po imieniu. Nareszcie w majestacie prawa jest powiedziane: "Tak nie wolno jeździć!" - mówi Małgorzata Pyskir.
Rodzice potrąconego chłopca o sprawiedliwość walczyli długo. Bowiem na początku sąd uznał, że kierowca BMW nie jest winny śmierci ich syna i sprawę umorzył. Biegli uznali bowiem uznali, że chłopak wtargnął na przejście i to on doprowadził do wypadku.
Dziecko biegło 60 km/h?
Rodzice Mateusza rozpoczęli trudną i długą walkę o wznowienie śledztwa. A ponieważ są z wykształcenia fizykami i wykładowcami na jednej z bydgoskich uczelni, udowodnili na podstawie danych z akt, że jeśli prawdą jest to, co zeznał kierujący autem 30-latek, ich syn musiałby wbiec na pasy z prędkością 60 km na godzinę. - Czy ktoś mi pokaże 13-latka biegającego z prędkością 60km/h? Usain Bolt w najszybszym momencie swojego biegu osiąga prędkość 40km/h - mówił Jerzy Pyskir, ojciec Mateusza.
Zamówili niezależną ekspertyzę, która potwierdziła ich obliczenia. Co w efekcie doprowadziło do wznowienia śledztwa przez prokuraturę i postawienia sprawcy przed sądem. Po 11 rozprawach dziś zapadł wyrok skazujący.
"Mnie to przerażało"
- Mnie przerażało to, że wtedy nam w pisemnych oświadczeniach i stwierdzeniach przedstawiali, że to nasze dziecko jest winne wypadkowi. Nikogo nie dziwiło, że nastolatek może biec szybciej niż mistrz świata. Ja bym chciała mieć syna rekordzistę świata... ale takiego, który żyje - mówiła po ogłoszeniu wyroku, Małgorzata Pyskir.
Dziś podczas odczytania wyroku sprawcę wypadku reprezentował pełnomocnik, który podkreśla, że wyrok jest nieprawomocny. - Nie ma, co komentować. Wyroki sądu należy szanować, a nie komentować. Zobaczymy czy on się ostanie w toku instancji - powiedział Grzegorz Hawryłkiewicz.
Sprawca wypadku ma tydzień na zapoznanie się z uzasadnieniem, a potem dwa tygodnie, na złożenie apelacji w sądzie drugiej instancji.