Czwartek, 3 marca Szczeciński sąd uniewinnił rehabilitantkę, oskarżoną o połamanie nóg 10-letniego chłopca cierpiącego na dziecięce porażenie mózgowe. Michał do dziś nie może nimi poruszać, ale sędzia uznał, że nie da się udowodnić winy kobiety - między innymi dlatego, że w akcie oskarżenia znalazła się niewłaściwa data.
W 2009 r., podczas rehabilitacji chorego na porażenie mózgowe Michała, oskarżona Renata M. miała "użyć nadmiernej siły w stosunku do ogólnego stanu zdrowia pokrzywdzonego", co doprowadziło, m.in. do złamania nóg dziecka. Prokurator żądał dla niej roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
Sędzia Ryszard Rutkowski uzasadniając wyrok powiedział, że z zebranych dowodów i opinii biegłych wynika, iż uszkodzenia kończyn dziecka mogły powstać "samoistnie, w wyniku innej jednostki chorobowej"; mogły być też powikłaniami po prawidłowo przeprowadzonej rehabilitacji
Ponadto, zdaniem sądu, wiele błędów pojawiało się już na etapie pisania aktu oskarżenia. A rehablilitantka nie mogła połamać dziecku nóg, bo we wskazanym przez prokuratora czasie w ogóle nie zajmowała się chłopcem. - Już na etapie postępowania przygotowawczego wiadomo było, że 7 lutego oskarżona Renata M. nie zajmowała się chłopcem, więc niezrozumiałe jest, dlaczego prokurator wskazuje jako datę popełnienia czynu 7 lutego – wyjaśnił sędzia Sądu Rutkowski.
"Dziecko jest połamane i nie ma winnych"
Z wyrokiem nie zgadza się matka Michałka. - Dziecko jest połamane i nie ma winnych, to jest jakaś paranoja, to jest niedopuszczalne. jest, by rehabilitanci nie ponieśli kary. Bo teraz mogą tak robić dalej, łamać nogi innym dzieciom – mówi rozgoryczona Bożena Mróz i zapowiada, że nadal będzie walczyć o sprawiedliwość i o odszkodowanie. - Muszę z czegoś syna ratować - powiedziała.
Tym bardziej, że - zdaniem kobiety - rehabilitacja pogorszyła stan dziecka. - Syn bardzo cierpiał, a oni to widzieli i mu nie popuścili. Nazywany był leniem, jak nie chciał ćwiczyć, gdy go bolało. Był ćwiczony na siłę. Michał samodzielnie nie chodzi, nie siada, na wózeczek go trzeba sadzać, żeby usiadł trzeba mu pomagać – wylicza.
Szpital proponował jej ugodę w wysokości 5 tys. zł. uznając, że do obrażeń mogło również dojść w czasie pobytu w szpitalu. - To jest śmieszna kwota. Co można zrobić za 5 tys., kiedy sam fotelik pionizujący dla syna kosztuje 7,5 tys. zł - powiedziała.
Nogi połamane w czterech miejscach
Chłopiec zaczął skarżyć się na ból po ćwiczeniach w szczecińskim szpitalu Zdroje. W placówce nikt nie zorientował się jednak, że dziecko ma połamane nogi. Zaniepokojona matka Michała zgłosiła się do innego specjalisty, który zlecił prześwietlenie. Wykazało ono, że chłopiec ma połamane nogi w czterech miejscach.
Po nagłośnieniu sprawy przez reporterów "Prosto z Polski" zainteresowała się nią minister zdrowia Ewa Kopacz i dzięki temu udało się przyspieszyć jej bieg.