Przed bieżącym sezonem władze T-Mobile Ekstraklasy postanowiły zreformować rozgrywki, wprowadzając po 30 kolejkach sezonu zasadniczego podział tabeli na grupy mistrzowską i spadkową oraz podział punktów zdobytych w pierwszej części rozgrywek. Miało to nie tylko ograniczyć liczbę meczów "o pietruszkę", ale też znacznie wpłynąć na poprawę frekwencji na stadionach.
Hitem grupy mistrzowskiej był w 31. kolejce mecz walczącego o tytuł Lecha Poznań z krakowską Wisłą, która po znakomitej jesieni dostała zadyszki, przegrywając pięć ostatnich spotkań. Choć wojewoda wielkopolski Piotr Florek zadecydował o zamknięciu jednej z trybun Stadionu Miejskiego oraz sektora gości (była to kara za zachowanie fanów "Kolejorza" z meczu z Jagiellonią, podczas którego odpalili race), starcie przyciągnęło aż 19105 widzów. Dla porównania: pojedynek tych drużyn w fazie zasadniczej oglądało w Poznaniu "tylko" 10432 kibiców. Warto jednak nadmienić, że spora część sympatyków futbolu nie dotarła wówczas na stadion przez szalejący orkan "Ksawery".
Puchary magnesem
Realna szansa gry w europejskich pucharach poprawiła frekwencję także na meczu Ruchu Chorzów z Lechią Gdańsk. W fazie zasadniczej na stadionie "Niebieskich" zasiadło 5200 widzów. Tym razem kibiców było 6500, czyli o 1300 więcej.
Zawisza nie kręci Legii
Jedyny jak na razie spadek frekwencji w grupie mistrzowskiej odnotowano podczas starcia Legii Warszawa z Zawiszą Bydgoszcz. Triumf podopiecznych Henninga Berga oglądało z trybun stadionu przy Łazienkowskiej 14009 fanów, a więc o niemal 3700 mniej, niż pojedynek tych zespołów w fazie zasadniczej (wówczas było to 17701 kibiców).
Emocje przyciągają
Ciekawie wygląda frekwencja w grupie spadkowej, w której odbył się już komplet spotkań 31. kolejki. Mecz Cracovii z Podbeskidziem przyciągnął na trybuny 6393 widzów, ale ciężko wyciągnąć tu wnioski, gdyż poprzednie starcie tych drużyn odbyło się przy pustych trybunach (była to kara za zachowanie kibiców Cracovii podczas derbów z Wisłą). Emocje, związane z bojem o utrzymanie, spowodowały natomiast wzrost frekwencji w meczu Korony z Widzewem. Najgorsza drużyna T-Mobile Ekstraklasy przyciągnęła na kielecki stadion 6369 widzów, a więc o 1783 więcej, niż poprzedni pojedynek Korony z Widzewem.
Winić mogą siebie
Znacznie mniej kibiców przyszło natomiast na stadiony w Białymstoku i Wrocławiu. Jagiellonia i Śląsk, które przed sezonem śmiało celowały w pierwszą ósemkę, mogą jednak mieć pretensje wyłącznie do siebie. Obecność tych drużyn w grupie spadkowej rozczarowało nie tylko piłkarzy, ale i kibiców. Bój "Jagi" z Piastem oglądało o ponad 1200 osób mniej, niż starcie w fazie zasadniczej (wówczas było 5299 widzów, teraz - 4062), zaś fanów Śląska nie zmobilizował nawet derbowy pojedynek z Zagłębiem Lubin, na którym frekwencja "siadła" o prawie 4,5 tysiąca osób (11156, w porównaniu do 15649 widzów w sezonie zasadniczym).
Widać zatem, że walka o najwyższe cele to nie tylko prestiż, ale i realne wpływy z biletów.
Autor: ekstraklasa.tv