Mój Tour de Ekstraklasa rozpoczął się we Wrocławiu, następny etap Bielsko-Biała, a meta była w Krakowie. Jakże efektowny finisz w obecności 32 458 kibiców na stadionie przy Reymonta. Do tego klasyk - niepokonana w tym sezonie "Biała Gwiazda" kontra lider rozgrywek Legia Warszawa.
Kto dziś gra?
Zaczęło się zabawnie od rozmowy z kontuzjowanym graczem Wisły Marko Jovanovicem. Marko już bardzo przyzwoitym językiem polskim pyta mnie - kto dziś gra? Pomyślałam sobie – nie wie, że dziś grają z Legią?
Na szczęście Jovanovicovi chodziło o skład przeciwników. Serbski obrońca zdziwił się tylko, że gra Tomasz Brzyski, a nie Kuba Wawrzyniak. Wawrzyniak był rezerwowym - więc przed meczem mógł dłużej porozmawiać sobie z Franciszkiem Smudą. Widziałam, ale nie słyszałam pogawędki obu panów...
Mogę się jednak domyślać, że było coś o Euro 2012. Co do Brzyskiego mógł być bohaterem tego spotkania - super efektowny strzał nożycami wybronił Michał Miśkiewicz. Na treningach koledzy już podziwiali takie gole Brzytwy.
Przeziębiony Smuda kontra wiosenny Urban
Pogoda spisała się na medal. To było przyjemne, ciepłe, jesienne popołudnie. Mimo to mocno przeziębiony Franciszek Smuda musiał mieć na sobie kilka warstw odzieży, na ciepłej zimowej kurtce kończąc.
Za to Jan Urban pod puchową kamizelkę założył koszulkę z krótkim rękawem. A potem za dużo miał nerwów by zmarznąć... Cały czas aktywny przy linii - nie raz rzucał o ziemię butelką z wodą i mocno gestykulował. Najczęściej to łapał się za głowę patrząc na gre swoich podopiecznych.
Starzy Wiślacy porządzili
Na boisku błyszczał Arkadiusz Głowacki - bezbłędny w obronie, a przy odrobinie szczęścia mógł mieć nawet dwie asysty. I tu znowu powraca temat kadry. Tym bardziej, że "Głowa" prezentował się świetnie na tle powołanego i też słusznie chwalonego Kuby Rzeźniczaka.
Bohater przed i po meczu był jednak jeden - Paweł Brożek. "Brozio" zagrał w tym meczu na własną odpowiedzialność. Pokazał wiślacki charakter i zrobił swoje. To z niego powinien brać przykład Vladimir Dwaliszwili. Brożek ma Białą Gwiazdę na sercu i w sercu. Lado "L" (elkę) miał wczoraj tylko na koszulce.
Gdy Paweł schodził w 90. minucie kibice zgotowali mu owację na stojąca. Zapamięta ją na długo – w końcu po raz pierwszy jego stadion wypełniony był do ostatniego miejsca.
Królem mógł być Jagiełło
To chyba mała epidemia. Nie tylko Smuda narzekał na przeziębienie. Czesław Michniewicz cały tydzień był chory i nie wiadomo było czy da radę poprowadzić swój zespół w meczu z Lechem. Dał, a w drugiej połowie jego piłkarze dodali mu zdrowia, a może i uratowali posadę.
Królem w Bielsku mógł być młody Aleksander Jagiełlo, który w ostatniej minucie miał setkę. Lech Poznań swoją formę z pierwszych 45 minut zostawił w przerwie. Może do tej pory jest gdzieś w szatni gości Podbeskidzia? Coraz zdrowsi piłkarze Mariusza Rumaka ciągle szukają optymalnej dyspozycji. Pytanie kiedy ją znajdą?
Wzajemne gratulacje
Na stadion Śląska powrócił Orest Lenczyk. Zrobił to dziarskim krokiem(widziałam...). Uprzejmie przywitał się z piłkarzami z Wrocławia i trenerem Stanislavem Levym. Lenczyk gratulował mu trzeciego miejsca w ostatnim sezonie - Czech odpowiedział na to: - To ja Ci gratuluje tego wszystkiego co tu zrobiłeś. Potem Ślask był skuteczny i brutalny...
Przemysław Kazimierczak prawie znokautował kolegę z drużyny Sylwestra Patejuka. Panowie zderzyli się głowami. Patejuk ma rozbity łuk brwiowy i 10 szwów. Ta kontuzja nie do końca przeraziła ich trenera. Stanislav Levy jest wielkim fanem boksu - to jego druga ukochana dyscyplina po piłce. Po meczu cieszył się, że następnego dnia może w dobrym humorze obejrzeć walkę Kliczko - Powietkin.
Ale chyba całą kolejkę znokautował swoim charakterem Paweł Brożek. To jego najbardziej będę miała w pamięci po 11. kolejce!
Autor: Paulina Czarnota-Bojarska (Canal+ Sport, nc+) / Źródło: sport.tvn24.pl