Panowie zasuwali do mety skicrossu – konkurencji widowiskowej, ale i niebezpiecznej, czasem zwanej ekstremalną. Zanim rozdano medale, doszło do kilku wypadków. Ten najgroźniejszy przydarzył się Kanadyjczykowi Chrisowi Del Bosco.
35-letni zawodnik wystrzelił w powietrze jak z katapulty - wyliczono, że na siedem metrów do góry. Próbował spaść na nogi, aby choć trochę zamortyzować upadek. Nie dał rady, o zmrożoną trasę huknął biodrami.
Pierwsze doniesienia mówią o pękniętej miednicy. Przeprowadzane będą kolejne badania.
Pijany w rowie
Przeszłość Del Bosco ma burzliwą, jego droga do sportu - na tym najwyższym poziomie - była długa i kręta. Wpadł w szpony alkoholowego nałogu, jako 21-latek został znaleziony w rowie - pijany, z pękniętym kręgosłupem w odcinku szyjnym.
Na odwyk namówiło go siostra. Kiedy na dobre zabrał się za treningi, w skicrossie sięgnął po mistrzostwo świata. Medalu olimpijskiego na koncie nie ma.
W Pjongczangu grozą wiało i w innych seriach. Francuz Terence Tchiknavorian prawdopodobnie ma złamaną piszczel, Austriak Christoph Wahrstoetter doznał wstrząśnienia mózgu.
Nerwowo było też w finale – tam zderzyli się Kevina Drury i Siergiej Ridzik. Zawodnicy nie zwalali jednak winy na organizatorów i trasę. – To część naszego sportu, ta bardzo nieprzyjemna i nieunikniona – wyznał Drury.
Mistrzem olimpijskim w tej specjalności został Kanadyjczyk Brady Leman.
Canadian ski cross racer Chris Del Bosco takes terrifying tumble at Olympics, may have broken pelvis https://t.co/9ToBqa1tF1 #WinterOlympics pic.twitter.com/qinCoQyT8h
— Andy Clayton (@aclayton33) 21 lutego 2018
Prayers go out to Canadian freestyle skier, Chris Del Bosco in this horrific fall #Pyeongyang2018 pic.twitter.com/E3yzPdAjdd
— Hoop Dream Inc (@HoopDreamInc) 21 lutego 2018
Autor: rk / Źródło: bild.de, reuters