Premium

Żuławy pod wodą, czyli spór o to niebieskie na mapie. Zwycięży głos nauki czy interesy i polityka?

Przychodzi urzędnik do eksperta i mówi: - Za dużo pan niebieskiego na tej mapie namalował. Ekspert na to: - Ale to wynika z badań naukowych. Urzędnik: - To ja panu znajdę naukowca, który powie coś innego. Urzędnik znajduje takiego naukowca i za jakiś czas na mapie jest znacznie mniej koloru niebieskiego. Efekt? Miasto się rozwija, powstają nowe osiedla mieszkaniowe - na terenie, który może wkrótce zostać zalany przez wodę. Czy tak w Polsce wyglądało określanie ryzyka wystąpienia powodzi?

Zmiany klimatyczne powodują, że poziom wody w Bałtyku wzrasta, co zwiększa ryzyko powodzi dla terenów położonych na wybrzeżu. Państwowy podmiot Wody Polskie inwestuje w zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Czy w swoich działaniach biorą pod uwagę alarmistyczne komunikaty naukowców? Czy realizowane inwestycje są wystarczające? Czy Żuławom - terenom nadmorskim położonym najniżej w Polsce - grozi potop?

19 kwietnia 2023 roku w Nowym Dworze Gdańskim odpowiedzi na te pytania szukali naukowcy i urzędnicy.

- Do końca wieku na Ziemi czterysta milionów ludzi znajdzie się na terenach zagrożonych zalaniem i nie ma żadnych powodów, żeby sądzić, że ten problem nie dotyczy Polski - mówił prof. dr hab. Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, dodając: - Powinniśmy zacząć myśleć perspektywicznie.

Konferencja zorganizowana przez Stowarzyszenie Klub Nowodworski nosiła tytuł "Czy grozi nam potop? Wpływ zmian klimatycznych na Żuławy Delty Wisły". - Na pewno nam grozi - skonstatował Janusz Topiłko, ekspert Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, zaznaczając, że właśnie dlatego trzeba realizować inwestycje w zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Co ważne, przekonywał, że cały proces inwestycyjny trzeba realizować w oparciu o najnowsze doniesienia naukowców.

A z tym, niestety - jak wynika z przebiegu konferencji - bywa kiepsko.

Kilkadziesiąt centymetrów w górę

Konferencja w Nowym Dworze Gdańskim była pokłosiem reportażu Żuławy pod wodą - scenariusz "ekstremalny" czy realny? Naukowcy: czas zacząć przygotowania, opublikowanego na portalu tvn24.pl w lutym.

- Tak, to wasz artykuł był dla nas inspiracją. Przypomnieliście nam o niepokoju, który w ostatnich latach został uśpiony. I po tym artykule stwierdziliśmy, że musimy zapytać naukowców, jaka jest prawda - czy Żuławom grozi zalanie w związku ze zmianami klimatycznymi - przyznaje Marek Opitz, prezes Stowarzyszenia "Klub Nowodworski", który w naszej lutowej publikacji postulował, by mieszkańcom Żuław zostały przedstawione rzetelne naukowe informacje na ten temat. Działacze pozarządowi postanowili wziąć sprawy w swoje ręce - i w ten sposób doszło do konferencji.

Zaprosili między innymi oceanologa profesora Jacka Piskozuba z PAN, który podczas prezentacji przypomniał, że po pierwsze - temperatura na Ziemi rośnie, po drugie - wzrasta temperatura wody w morzach i oceanach, po trzecie - następuje topnienie lądolodu. Więc poziom wody, również w Bałtyku, rośnie. Jak szybko? - Na razie cztery centymetry na dekadę, ale tempo tego przyrostu przyspiesza - stwierdził naukowiec.

Prof. Jacek PiskozubTomasz Słomczyński

To oznacza, że do końca wieku - według prognoz sporządzanych przez IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu powołany przy ONZ) - poziom wody w morzu wzrośnie o kilkadziesiąt centymetrów, być może nawet o jeden metr. Rozbieżność wynika z faktu, że aktualnie sporządzane są różne prognozy, bardziej lub mniej pesymistyczne, w których kluczowym czynnikiem jest wielkość emisji gazów cieplarnianych, które będą w następnych dekadach trafiać do atmosfery.

Sztormy częstsze niż kiedykolwiek

Pojawia się więc zasadnicze pytanie: Jeden metr "w górę" - czy to oznacza poważne zagrożenie?

Zdaniem prof. Jacka Piskozuba - tak, jeśli wziąć pod uwagę niezwykle istotny dodatkowy czynnik. Naukowcy z IPCC zwracają uwagę na tak zwane ekstremalne zjawiska pogodowe - takie, które dotychczas występowały średnio raz na sto lat. Będą wkrótce występowały coraz częściej, nawet raz do roku.

Zarówno prof. Piskozub, jak i drugi z ekspertów prezentujących dane naukowe podczas konferencji - Janusz Topiłko z IMGW, zwrócili uwagę, że na Bałtyku notowano już wezbrania sztormowe, które powodowały podniesienie poziomu wody o dwa, a nawet trzy metry. W przyszłości takie zjawiska mają być znacznie częstsze.

Jak dowodzili naukowcy - mamy perspektywę (mniej więcej do 2100 roku, ale nikt nie zagwarantuje, że ten scenariusz nie zrealizuje się szybciej) podniesienia się poziomu wody w morzu o kilkadziesiąt centymetrów albo nawet o jeden metr i zwiększone prawdopodobieństwo ekstremalnych wezbrań sztormowych, które mogą dodatkowo "podnieść" poziom wody nawet o dwa czy trzy metry. To właśnie oznacza kryzys klimatyczny w praktyce, tak zapewne będzie wyglądać codzienność, być może już za 50-60 lat. Nieustanne zmaganie się z napierającą wodą morską.

Co to oznacza dla Żuław?

Faktem jest, że przy obecnym stanie zabezpieczeń przeciwpowodziowych fala wysokości trzech metrów swobodnie wleje się w głąb lądu. Żuławska "miska" nabierze wody. Jak pisaliśmy w reportażu Żuławy pod wodą - scenariusz "ekstremalny" czy realny? Naukowcy: czas zacząć przygotowania: "Żuławy można porównać do gigantycznej miski otoczonej wodą. Przez setki lat ludzie mieszkający we wnętrzu owej miski próbowali - z jednej strony - odgrodzić się od wody wokół, upatrując w niej zagrożenie, budując chroniące ich wały, z drugiej zaś - odpowiednią ilość wody wpuszczali do wnętrza "naczynia" licznymi kanałami. Bezpieczeństwo powodziowe polega więc na tym, żeby istniejące "dziury" w poszyciu owej miski, którymi wpływają i wypływają rzeki i kanały, nie stały się otwartą bramą dla wielkiej fali, której nie uda się powstrzymać i okiełznać. Chodzi więc o to, by miska była szczelna".

Żuławska "miska"Powierzchnia Żuław wynosi około 1700 kilometrów kwadratowych, z czego 450 km kw. stanowią tereny depresyjne, położone poniżej poziomu morzatvn24.pl

Wrota niezgody

Podczas konferencji wypłynął temat oddanych do użytku w zeszłym roku wrót powodziowych na rzece Tudze - mają ochronić Nowy Dwór Gdański przed cofką od strony morza i Zalewu Wiślanego. Na ich przykładzie można przyjrzeć się zasadniczemu problemowi, który mocno wybrzmiał podczas spotkania naukowców i urzędników.

- Zostały zbudowane bez rozumu - ocenił inwestycję prof. Jacek Piskozub.

Jak przyznają przedstawiciele Wód Polskich, wrota, których budowa kosztowała (wraz z infrastrukturą towarzyszącą) 33 miliony złotych, zabezpieczą miasto przed falą powodziową o wysokości do dwóch metrów. Gdy przyjdzie "większa woda" - miasto zostanie zalane.

W konferencji uczestniczył także Andrzej Winiarski, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku (Wody Polskie). Wymienił szereg inwestycji z zakresu ochrony przeciwpowodziowej, które zostały wykonane na Żuławach w ciągu ostatnich lat. To wielomilionowe inwestycje polegające między innymi na modernizacji czy budowie wałów przeciwpowodziowych.

Jeśli więc chodzi o "wybudowane bez rozumu" (jak twierdzi oceanolog) wrota na Tudze - dlaczego nie zabezpieczają miasta przed falą wysokości, dajmy na to, trzech metrów?

- Wrota, zabezpieczające miasto przed falą wysoką na trzy metry, byłyby przewymiarowane, a takie inwestycje są bardzo nieracjonalne ekonomicznie - ripostował Andrzej Winiarski. - Musimy działać racjonalnie, biorąc pod uwagę tu i teraz, wszak wydajemy środki publiczne - przekonywał dyrektor. Dodał, że w przyszłości będzie można wrota przebudować - "podwyższyć".

Andrzej Winiarski, dyrektor RZGW Wody Polskie w GdańskuTomasz Słomczyński

Problem jednak w tym, że oceanolog z PAN rozumie racjonalność inaczej niż urzędnik z Wód Polskich. Dla prof. Piskozuba "racjonalność" to przewidywanie zagrożeń nie tylko tu i teraz, ale na przyszłe dekady, w oparciu o prognozy i scenariusze naukowców, na przykład z IPCC.

Jednak Wody Polskie również - jak utrzymuje ich kierownictwo - działają we współpracy z instytucjami (np. IMGW) i firmami konsultingowymi, także o zasięgu międzynarodowym, zatrudniającymi osoby z tytułami naukowymi. Jak stwierdził Bogusław Pinkiewicz, rzecznik prasowy gdańskiego oddziału Wód Polskich, wzrost poziomu morza o jeden metr i wezbrania sięgające dodatkowych dwóch, trzech metrów to "ekstremalnie wysokie wartości", zaś perspektywa roku 2100 to "odległy horyzont czasowy" - a kierowanie się takimi prognozami jest "bezcelowe".

- Czy panów zdaniem podejmowane działania inwestycyjne stanowią odpowiedź na zagrożenia wskazywane przez naukowców? - padło pytanie podczas konferencji.

- Absolutnie tak - odpowiedział dyrektor gdańskiego oddziału Wód Polskich Andrzej Winiarski.

- Nie, nie stanowią - stwierdził prof. dr hab. Jacek Piskozub.

Skąd więc ta rozbieżność - na czym polega problem? Przecież i jedna, i druga strona powołuje się na naukowe analizy...

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam