Premium

"Chodzący trup" oskarża "ludzi honoru". Drugi taki proces w historii włoskiej mafii 

Czy kalabryjski "maksiproces" zdoła ograniczyć potęgę 'Ndranghety, najpotężniejszej organizacji przestępczej współczesnych Włoch? Na ławie oskarżonych posadzono bandytów, biznesmenów, polityków. Właśnie na takim miksie opiera się teraz siła tej mafii.

Antymafijny maksiproces sądowy ("maxiprocesso") w Kalabrii, który ma być największym sądowym pokazem siły państwa włoskiego wobec mafiozów od czasu sycylijskiego maksiprocesu z lat 80., zaczął się w styczniu w mieście Lamezia Terme. Zespół prokuratorski kierowany przez Nicolę Gratteriego doprowadził do oskarżenia ponad trzystu Kalabryjczyków związanych z potężnym klanem Mancuso, wywodzącym się z rejonu Vibo Valentia, który zdominował świat mafijny na zachodnim wybrzeżu Kalabrii. Pośród oskarżonych jest Giancarlo Pittelli, były senator partii Silvia Belrusconiego, a także sporo białych kołnierzyków. Model biznesowy 'Ndranghety opiera się bowiem na inwestowaniu przestępczych dochodów na bogatej północy Włoch oraz za granicą, do czego nie wystarczy mieć zwykłych oprychów, lecz potrzeba również - urzędników, prawników, księgowych, bankowców. Mogą mieć nawet wstręt do krwi.

Roczne przychody całej 'Ndranghety są szacowane na około 44 miliardy euro, czyli więcej niż wszystkich meksykańskich karteli narkotykowych razem wziętych. Lista zarzutów z maksiprocesu rozciąga się od haraczy, przez handel narkotykami i morderstwa, po pranie brudnych pieniędzy oraz "zwykłe" uczestnictwo w działalności mafijnej. To zwieńczenie czteroletniego śledztwa "Rinascita-Scott", które doprowadziło w grudniu 2019 roku do kilkuset aresztowań w błyskawicznej akcji ponad 2,5 tysiąca policjantów, między innymi forsujących kryjówki w ścianach domów, podziemiach, a nawet tunelach pod budynkami w kalabryjskich wioskach. Sądowy maraton z Lamezia Terme nie wywołuje aż tak dużego zainteresowania jak kiedyś sycylijski maksiproces. Ale tamten był precedensem. I dla wielu ostatecznym dowodem, że mafia w ogóle istnieje, choć część rządzących unijnym Południem - umywając ręce - nawet pod koniec lat 70. jeszcze szła w zaparte, twierdząc, że na Sycylii nie ma żadnej specyficznej dla tego regionu organizacji przestępczej różnej od "zwykłych gangów". Kalabryjska powtórka zaś to ponure potwierdzenie, jak - tyle lat po sycylijskim maksiprocesie - daleko Włochom do pozbycia się południowych mafii.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam