|

Między ścianą a Putinem. Po co Kremlowi radykałowie

Władimir Putin
Władimir Putin
Źródło: Sefa Karacan/Anadolu Agency via Getty Images

Co się stanie, jeśli w Rosji publicznie nazwiesz ministra obrony Siergieja Szojgu "debilem", propagandystę Władimira Sołowjowa - zużytą prezerwatywą, a tak zwaną specoperację - katastrofą? Nic szczególnego. Wystarczy, że należysz do wąskiego grona "korespondentów wojennych" aktywnych w mediach społecznościowych lub turbopatriotów nadających z przysłowiowego schowka na szczotki.

Ci drudzy skupieni są m.in. wokół byłego oficera FSB Igora Girkina. Goszcząc w jego piwnicznym studiu, wygłaszają mądrości na tle siatki maskującej lub flagi Noworosji. "Na Kremlu zasiadają żydowscy spiskowcy", "Rząd działa jak ameba", "Szojgu to moralna kreatura i łamaga", "Putin jest słabnącym i starzejącym się carem", "Jak tak dalej pójdzie, to Ukraińcy zawitają w Rostowie" - oto próbka kilku ich wypowiedzi z ostatnich miesięcy.

Igor Girkin, ps. Striełkow (po polsku Strzelec), nie jest dla zachodnich Europejczyków postacią anonimową. O tym weteranie wojen czeczeńskich i funkcjonariuszu FSB (a być może także rosyjskiego wywiadu wojskowego - GRU) było głośno już w 2014 roku, gdy przewodził donbaskim separatystom. Przewodził tak skutecznie, że po zestrzeleniu samolotu Malaysia Airlines został zaocznie skazany przez holenderski sąd na karę dożywotniego więzienia.

Igor Girkin
Igor Girkin
Źródło: Grzegorz Myćka

Od wybuchu pełnoskalowej wojny Girkin zajmuje się głównie krytykowaniem generalicji i polityków odpowiedzialnych za przygotowanie "specoperacji". Robi to w duchu katastroficznym, wieszcząc nową wielką smutę, rozbiory Rosji i desant wojsk NATO pod Wiaźmą. Na Telegramie powstał nawet prześmiewczy kanał o nazwie "Czy Striełkow dzisiaj marudził?". Codziennie pojawia się ta sama odpowiedź: "Tak, Striełkow marudził".

Głosy z piwnicy

Polskiemu odbiorcy treści piwniczne są znane głównie za pośrednictwem kanału youtuberki ukrywającej się pod pseudonimem Andromeda. Z myślą o "bukwoujemnych" rodakach niemal codziennie tłumaczy różne wytwory rosyjskiej propagandy, w tym debaty wielkorusów.

- W drugim miesiącu wojny Girkin zrobił pierwszą debatę piwniczną, w czasie której miał poważne problemy z oświetleniem - wspomina Andromeda. - Mieszał wojsko i władzę z błotem, co było pewną świeżością. Jeden z moich widzów powiedział, że zamiast tłumaczyć głupiutką propagandę powinnam skupić się na Girkinie. Bez większego entuzjazmu wysłuchałam pierwszej debaty i rzeczywiście była na tyle warta uwagi, że przetłumaczyłam ją w całości - wyjaśnia Andromeda, która od tego momentu regularnie podróżuje do rosyjskiego jądra ciemności i zdaje z tych podróży relacje. Opatruje je sarkastycznymi komentarzami, używając przy tym powiedzonek zaczerpniętych od patostreamerów Krzysztofa Kononowicza i zmarłego niedawno Wojciecha "Majora" Suchodolskiego. Jak sama przyznaje, to jej strategia obronna. Turbopatrioci to z jednej strony najzabawniejszy, ale zarazem najbardziej makabryczny element rosyjskiej sceny politycznej.

- Nie jestem w stanie oglądać ich tyrad na poważnie, szczególnie że to, co mówią, często jest zbrodnią przeciwko rozumowi. Zwłaszcza kiedy schodzą na temat "ogłupionych i zombifikowanych przez 8 lat Ukraińców". Dlatego pozwalam sobie na sarkazm
youtuberka Andromeda

Gdy opozycjoniści tacy jak Ilja Jaszyn i Władimir Kara-Murza odsiadują drakońskie wyroki wieloletniego więzienia i gdy za niemy protest z pustą kartką grozi co najmniej słona grzywna, to Girkin z towarzyszami lżą armię w najlepsze. Niemiecki reportażysta Nikita Afanasjew, współpracujący m.in. z "Tagesspiegel", nie ma wątpliwości że Girkin nadal jest człowiekiem pozostającym w kręgu służb i dostał od nich na swoją działalność zielone światło. Co nie oznacza, że codziennie otrzymuje na maila tzw. przekaz dnia.

- To nie jest tak, że służby wszystko rozpisały na role i teraz oglądamy w 100 proc. wyreżyserowany spektakl. To raczej wielka improwizacja na zadane tematy - przypuszcza dziennikarz. - Girkin działa za milczącym przyzwoleniem służb, ale to jest stąpanie po cienkim lodzie. On gra w niebezpieczną grę i nie zdziwiłbym się, gdyby po jakiejś zbyt daleko idącej wypowiedzi albo nagłej zmianie politycznych wiatrów stała mu się jednak krzywda - dodaje Afanasjew. I podkreśla, że precedensy już były, jeśli uznać, że za zabiciem Darii Duginy czy korespondenta wojennego Władlena Tatarskiego stali nie Ukraińcy, lecz rosyjskie służby. Gdyby Afanasjew na ulicach swego rodzinnego Czelabińska spytał ludzi o Girkina, to pewnie większość by go kojarzyła, ale mało kto przyznałby, że śledzi jego internetowe streamy. Jednak to nie do mieszkańców Uralu ani podmoskiewskich wsi ma trafiać przekaz turbopatriotów.

- Mówi się, że nie ma byłych czekistów i to w przypadku Girkina sprawdziło się już w 2014, gdy dowodził rewoltą w Donbasie. Obecnie trudno powiedzieć, czy jego internetowa działalność jest prowadzona pod dyktando FSB, czy też jest jego autorskim pomysłem - mówi ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich Katarzyna Chawryło.

Na pewno obsługuje istotne z punktu widzenia władzy tematy. Gdy popatrzymy na nastroje społeczne, to widać rozgoryczenie wojną i wściekłość na nieudolność "drugiej armii świata". On tych rozsierdzonych ludzi jakoś zagospodarowuje, obłaskawia.
Katarzyna Chawryło, Ośrodek Studiów Wschodnich

A zatem to krakanie z patriotycznej dziupli, jak wyraził się o działalności Girkina dysydent Aleksandr Niewzorow, jest wentylem bezpieczeństwa i lekiem kojącym dotkliwy dysonans poznawczy Rosjan. Ale nie tylko.

Divide et impera

Warto dokonać przeglądu osobistości zasiadających w patriotycznych studiach. Liczba mnoga nie jest przypadkowa, bo oprócz Girkinowej piwnicy są to liczne kanały o wymownych nazwach, jak Rosyjska Wiosna czy Stalingrad. Przeciwieństwem melancholijnie usposobionego Girkina jest emerytowany pułkownik Władimir Wasiljewicz Kwaczkow, były oficer sił specjalnych GRU. Łysiejący, krępy, zawsze w mundurze - przypomina radziecką wersję Louisa de Funèsa. Tym bardziej że potrafi znienacka wygłosić wściekłą tyradę przeciwko NATO albo "idiotom z gensztabu".

Władimir Wasiljewicz Kwaczkow
Władimir Wasiljewicz Kwaczkow
Źródło: Grzegorz Myćka

W orbicie debat piwnicznych są również były gubernator obwodu pskowskiego Jewgienij Eduardowicz Michajłow oraz lekarz i weteran walk w Donbasie Jurij Juriewicz Jewicz. Ten pierwszy jest najbardziej kulturalny z całego towarzystwa, ten drugi jest ekspertem w dziedzinie chirurgii taktycznej, autorem określenia "ukromutanty", który uważa, że Amerykanie w Iraku truli Arabów hamburgerami. Jewicz osławił się jako lekarz, który przez wiele tygodni podtrzymywał przy życiu torturowanego pułkownika Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Romana Switana.

Okazjonalnie na kanapie gości kapitan Maksim Aleksandrowicz Klimow o beznamiętnej mimice, który analizuje mozolne postępy i porażki rosyjskiej armii.

Maksim Aleksandrowicz Klimow
Maksim Aleksandrowicz Klimow
Źródło: Grzegorz Myćka

Wisienka na torcie to dziennikarz Jurij Ignatiewicz Muchin. W Polsce znany głównie jako negacjonista Katynia i admirator Stalina, chociaż jest także zajadłym antysemitą i nie najgorszym tropicielem teorii spiskowych. W piwnicy zasłynął szokującą dla wielkorusów tezą, jakoby najlepszym wyjściem dla Rosji było wypuszczenie z więzienia Aleksieja Nawalnego i uczynienie go prezydentem.

Jurij Ignatiewicz Muchin
Jurij Ignatiewicz Muchin
Źródło: Grzegorz Myćka

Na polu propagandy, jak widać, istnieje prawdziwe bogactwo postaci i poglądów, co ma tę zaletę, że umożliwia rozgrywanie poszczególnych grupek. O Girkinie początkowo mówiono, że to sojusznik Prigożyna (tak, tego od jednodniowego puczu 24 czerwca). Tymczasem Striełkow, choć ceni szeregowych wagnerowców, to samego "Kucharza Putina" odsądza od czci i wiary. Zimą w runecie (rosyjskim internecie) można było śledzić polemiki obu panów, podczas których obrzucali się błotem. Niechęć Girkina wzmogła się od czasu jego eskapady na front w sierpniu 2022 r. Wówczas były minister obrony Donieckiej Republiki Ludowej chciał ponownie wstąpić w szeregi separatystycznych batalionów. Gładko ogolony i z fałszywym paszportem przedostał się na Krym, gdzie został zatrzymany przez kolegów ze służb. 

- Zmuszono go do powrotu do Moskwy - opowiada Andromeda. - Ciężko jednoznacznie stwierdzić, co się tam wydarzyło. Niektórzy mówią, że Girkin ma kilku mocodawców, wśród nich potężnych "wujków z FSB" Bortnikowa i Patruszewa (to obecny i były szef rosyjskiej służby bezpieczeństwa - red.). Mocodawcy nie mogli dojść między sobą do porozumienia. Jeden powiedział mu, żeby ten jechał na wojnę jako ochotnik, a inny go zablokował - podsumowuje youtuberka.

U Girkina pojawiło się chyba szczere rozgoryczenie i niechęć do Prigożyna oraz innych luminarzy Grupy Wagnera, którzy w owym czasie rozpoczynali bitwę o Bachmut i było o nich coraz głośniej.

Bachmut leży w Ukrainie, w Donieckim Zagłębiu Węglowym. Miasto podczas wojny wywołanej przez Rosję uległo znacznym zniszczeniom
Bachmut leży w Ukrainie, w Donieckim Zagłębiu Węglowym. Miasto podczas wojny wywołanej przez Rosję uległo znacznym zniszczeniom
Źródło: Yan Dobronosov/Global Images Ukraine via Getty Images

Girkin jako weteran wojen czeczeńskich i rekonstruktor historyczny zapewne postrzega sam siebie jako egzotyczne połączenie wiernego carowi admirała Kołczaka z rewolucjonistą Dzierżyńskim. Musi tym samym szczególnie nienawidzić prostackiego nuworysza i kryminalisty, jakim jest Prigożyn. Mało istotne, że Girkin w Czeczenii sam dopuszczał się zbrodni wojennych, a żywiony przezeń oficerski etos jest zlepkiem fantazmatów.

Antagonizowanie poszczególnych aktorów życia publicznego, zwłaszcza tych zaangażowanych bezpośrednio w wojnę, jest dla Kremla wygodne. Oto Prigożyn drze się na Szojgu, Girkin lży Prigożyna, a Putin się temu przygląda i może dowolnie rozdawać klapsy lub nagrody. Do czasu otwartego buntu Prigożyna w oficjalnej propagandzie telewizyjnej wyglądało to mniej więcej tak, że najpierw o wagnerowcach mówiono jako o bliżej nieokreślonych "bojownikach". Potem zaczęto ich wychwalać pod niebiosa, ale mniej więcej od kwietnia nagłaśniano już newsy o gwałtach i rozbojach, których dokonywali powracający weterani Prigożyna. Na wszelki wypadek, żeby za bardzo nie urośli. 

- Już Stalin nasyłał na siebie frakcje w NKWD - mówi dziennikarz Nikita Afanasjew. - Ale teraz dzięki kanałom społecznościowym w internecie mamy wgląd pod dywan, gdzie walczą ze sobą buldogi. Prigożyn mimo wszystko gra w innej lidze, bo ma nieporównywalnie większe zasoby od Girkina. Ma je większe nawet od Kadyrowa. Więc to raczej jest spór o symbole, ale spór ważny. W sferze mediów społecznościowych ekstremiści grają na równych warunkach i wymiana ciosów jest śledzona przez hurrapatriotyczne środowiska - konkluduje niemiecki reportażysta.

Tym bardziej że Prigożyn jest coraz bardziej aktywny medialnie. Nie tylko sam nagrywa osławione filmiki na tle trupów, ale też udziela wywiadów. W ostatnim ostro rozprawia się z tak zwaną Rublowką. W ten sposób, od nazwy ekskluzywnej moskiewskiej dzielnicy, określa się najbogatszych Rosjan. "Kucharz Putina" uważa, że powinni oni swoich synów "wytargać za warkoczyki" i posłać do wojska. I że jeszcze rok wojny, a prości ludzie, niczym bolszewicy na Pałac Zimowy, przypuszczą szturm na ich wille.

Problem, który ma obecnie Kreml, jest taki, że elity nie są zainteresowane wojną. One wolałyby wrócić do status quo ante (poprzedni stan rzeczy - red.) i cieszyć się swoimi pieniędzmi. I teraz taki Girkin z Prigożynem pokazują, co może ich czekać, jeśli nie zaczną popierać wojny. Dlatego ich wypowiedzi są władzy na rękę.
Nikita Afanasjew, dziennikarz

Gdy rozmawiałem z niemiecko-rosyjskim dziennikarzem, Prigożyn nie przeprowadził jeszcze swojego przerwanego marszu na Moskwę 24 czerwca. Jednak już wówczas było wiadomo, że jego pozycja jest mocna. W okolicach Dnia Zwycięstwa zasugerował, że Putin to odklejony od rzeczywistości "bunkrowy dziadek". W maczystowskiej i quasi-mafijnej kulturze, którą przesiąknięte są kremlowskie elity, taka zniewaga nie powinna pozostać bez odpowiedzi, a jednak Prigożynowi przysłowiowy włos z łysej głowy nie spadł. Kreml usiłował jednak nałożyć na prywatną firmę chomąto. Wprowadzono ukaz o przechodzeniu najemników na kontrakty, czyli de facto pod władzę Szojgu, oraz zainicjowano w Dumie prace nad stworzeniem ustawy regulującej działanie najemniczych organizacji. Oligarchowie związani m.in. z Gazpromem zwiększyli również finansowanie konkurencyjnych firm wojskowych, takich jak Grupa Redut czy Wołga.

Dwa tygodnie później wydarzył się słynny quasi-pucz, który skończył się, zanim na dobre się zaczął. 25 czerwca nie brakowało złośliwych tweetów komentatorów. Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24 zauważył jednak, że polityczne konsekwencje tego buntu mogą być bardzo poważne i że raczej nie była to samodzielna szarża Prigożyna. Był to raczej pokaz siły pewnych osób związanych z elitami władzy, które być może przygotowują Putina do ustąpienia z fotela przywódcy. Los samego Prigożyna też nie jest jeszcze rozstrzygnięty i nie wiadomo, czy Białoruś (o ile faktycznie w niej przebywa, bo tu sytuacja jest dynamiczna) stanie się dla "Kucharza" bardziej Elbą czy jednak Wyspą Świętej Heleny. Wszak zesłany na tę pierwszą wyspę Napoleon zdołał jeszcze się odrodzić i powtórnie zaatakować Europę, ale potem na Świętej Helenie zakończył żywot.

Jewgienij Wiktorowicz Prigożyn
Jewgienij Wiktorowicz Prigożyn
Źródło: Grzegorz Myćka

AAAAAAA szura wynajmę

"Kiedy zaczynają dużo mówić o patriotyzmie, pewnie znowu coś ukradli". Cytat z Sałtykowa-Szczedrina jest nadal aktualny. A że ostatnio o patriotyzmie mówi się bardzo dużo, to i skala kradzieży rośnie. Niedawno głośno było o grupie oszustów, którzy założyli internetową zrzutkę na pomoc weteranom i chwalili się nawet rzekomym poparciem Margarity Simonian, niesławnej szefowej propagandowej telewizji Russia Today. Zbiórka była oczywiście lipna i miliony rubli rozpłynęły się w powietrzu. Ale to i tak drobne kwoty w porównaniu z tym, co zarabia się na "drogich słomianych inwestycjach" w Ministerstwie Obrony. Niezadowolenie ze skali defraudacji w wojsku wyraził nawet publicznie Aleksandr Bastrykin, szef Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. 

Członkowie radykalnych grupek także próbują w nowej wojennej rzeczywistości wykroić dla siebie kawałek tortu. Girkin nie ogranicza się do internetowych debat i goszczenia podobnych sobie wielkorusów. Wiosną tego roku stał się jednym z ojców założycieli Klubu Rozsierdzonych Patriotów. Ta nazwa to nie żart. Na czele organizacji stanął Paweł Gubariow, jeden z zasłużonych separatystów i twórców tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. We władzach zasiada także sierota po Związku Radzieckim i piewca przestawienia gospodarki na wojenne tory inżynier lotnictwa Wiktor Imantowicz Ałksnis oraz pisarz Maksim Kałasznikow, którego polityczne credo można streścić w zdaniu "za Stalina było lepiej".

Patrioci odbyli, póki co, kilka spotkań i konferencji prasowych w wynajętych biurowcach, a także zaangażowali się w pomoc materiałową dla ochotników idących na front. Gdy słucha się wystąpień Rozsierdzonych, to jak mantra powraca w nich wątek propaństwowości. W ich mniemaniu Rosja jest, co prawda, rządzona przez zdrajców i złodziei, ale oni tę Rosję wraz z jej instytucjami szanują. O żadnym przejmowaniu władzy siłą nie ma mowy. Dopiero po buncie Prigożyna lider Rozsierdzonych Patriotów domagał się od prezydenta "dymisji i przekazania sterów władzy komuś, kto podoła".

Jednocześnie Girkin potępiał w czambuł buntowników. Być może w ten sposób dał do zrozumienia, że chciałby zostać nowym Żyrinowskim, czyli koncesjonowanym liderem partii kanapowo-radykalnej. W Rosji - mimo całego zamordyzmu - odbywają się wybory i pozory legitymizmu są dla władzy istotne. Działania Girkina i jego akolitów mogą być prowadzone z myślą o zagospodarowaniu radykalnego elektoratu i nie można wykluczyć, że Rozsierdzeni założą partię, by wejść do Dumy. Tradycja infiltrowania lub zakładania przez służby rozmaitych radykalnych organizacji sięga w Rosji czasów carskich. Najlepszym przykładem jest Czarna Sotnia, która pomogła Mikołajowi II skonsolidować władzę po rewolucji 1905 roku i sromotnie przegranej wojnie z Japonią.

Po objęciu prezydentury przez Putina w 2000 r. radykalne grupy zaczęto tępić. Najgłośniejszym przykładem były represje stosowane wobec członków Partii Narodowo-Bolszewickiej założonej przez ekscentrycznego pisarza Eduarda Limonowa i radykalnego filozofa Aleksandra Dugina. Na Limonowa FSB zbierała tzw. kompromaty. Nagrania pisarza uprawiającego seks z podstawioną kobietą ujrzały światło dzienne, ale nie zrobiły na nim większego wrażenia. Limonow ogłosił, że w FSB pracują idioci, skoro uznali, że można go w ten sposób skompromitować. W końcu on sam w na poły autobiograficznej powieści przyznawał się do uprawiania homoseksualnego seksu z bezdomnymi.

Putin jedną ręką niszczył niepokornych ekstremistów, a drugą karmił posłuszne sobie organizacje i partyjki nacjonalistyczne, które z czasem znalazły reprezentacje w Dumie. Był to chociażby Rosyjski Związek Ogólnonarodowy Siergieja Baburina oraz Rodina Aleksieja Żurawlewa, zaciekłego wroga środowisk LGBT i autora malowniczych tyrad wieszczących Zachodowi nuklearną zagładę. Na fali euforii wywołanej aneksją Krymu w 2014 r. środowiska nacjonalistów i byłych mundurowych połączyły się pod parasolem tzw. Antymajdanu. Jego twarzą był długowłosy Aleksandr Załdostanow, ps. Chirurg, lider klubu motocyklowego Nocne Wilki. 

Radykalne grupki zawsze były wygodne dla Kremla. Po pierwsze - jawnie działające organizacje łatwiej infiltrować i tym sposobem kontrolować ich aktywność społeczną, po drugie - one są trochę takim czarnym ludem. Na ich tle Putin może pozować na umiarkowanego polityka. Zabrzmi to kontrowersyjnie, ale w optyce przeciętnego Rosjanina Putin w porównaniu z takim Girkinem czy Prigożynem jawi się jako mąż stanu czy wręcz liberał.
Katarzyna Chawryło, Ośrodek Studiów Wschodnich

Tego rodzaju działania są obliczone nie tylko na rynek wewnętrzny. Mają być przestrogą dla Europy. Może nie tyle polityków, bo to zagrywka dość czytelna, ale społeczeństw, które na polityków głosują.

- Kreml potrzebuje wariatów - przekonuje Nikita Afanasjew. - Jeśli jesteś nudnym i przewidywalnym aparatczykiem pokroju Szojgu, to nikt nie uwierzy w twój atomowy szantaż. Za to słuchając opowieści pomniejszych Prigożynów o atomowej pustyni i nalotach dywanowych, kolektywny Zachód pomyśli sobie, że może ten Putin nie jest taki zły - dodaje dziennikarz. 

Ostatnio w takich opowieściach celuje również były prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew. Przeszedł długą drogę od liberała technokraty, który z racji zamiłowania do smartfonów przezywany był "ajfończykiem", do nowego wcielenia szefa NKWD Jeżowa paradującego w skórzanym płaszczu. Przemiana zszokowała zachodnią opinię publiczną. Rosyjską zresztą trochę też, zwłaszcza gdy po wizycie w fabryce czołgów w Niżnym Tagile były prezydent zaczął cytować Stalina i grozić opieszałym dyrektorom, że "zacznie ich miażdżyć jak przestępców".

Dmitrij Miedwiediew
Dmitrij Miedwiediew
Źródło: kremlin.ru

Pojawiały się nawet teorie, że agresywne tyrady mają uczynić go absolutnie niewybieralnym na najwyższe stanowisko w Rosji i tym samym uchronić przed defenestracją albo tajemniczym zawałem. To jednak mało prawdopodobne, bo i tak jest w ojczyźnie niezbyt popularny i nie cieszy się szacunkiem aparatczyków oraz zwykłych Rosjan. Ci drudzy za jedyny powód do podziwiania Miedwiediewa uważają fakt, że jako prezydentowi udało mu się ukraść naprawdę sporo państwowych pieniędzy. Tak czy inaczej jego metamorfoza (udawana czy prawdziwa - to rzecz wtórna) pokazuje, w jak dziwnym miejscu znalazła się Rosja i jej komunikacja ze światem oraz własnymi obywatelami.

Wypowiedzi radykałów mają w sobie spory "clickbaitowy" potencjał, który niestety bywa wykorzystywany przez zachodnie media dość bezrefleksyjnie. Ileż to było nagłówków, z których dowiadywaliśmy się, że "Rosja się rozpadnie" i "żołnierze masowo dezerterują". Śmiałe tezy okazywały się za każdym razem równie wartościowe, co dywagacje na temat stanu zdrowia Putina. 

Girkin gada, że Rosja się rozpadnie, a my mu chcemy wierzyć, chociaż to bzdura. O Rosji zawsze trudno było rozmawiać bez uproszczeń, a tutaj podsuwane są nam treści, które mają na celu jedynie emocjonalne zaspokajanie czytelników.
Paulina Siegień, znawczyni Rosji związana m.in. z "Krytyką Polityczną"

- Tego rodzaju wrzutki kształtują przekonanie, że przewrót pałacowy na Kremlu i porażka Rosji są tuż-tuż. Że wystarczy tylko poczekać. A w istocie chodzi nie o pokonanie samego Putina, ale putinizmu jako systemu i to wymaga o wiele większej determinacji oraz więcej czasu - dodaje ekspertka.

Bojowe wróżki i masoni

Wiktor Pielewin jest autorem powieści, w których ezoteryka, science fiction i groteska mieszają się z szarą rosyjską rzeczywistością. Pisarz miał parę lat temu wypowiedzieć znamienne zdanie:

Rosja coraz bardziej przypomina świat z moich książek, tylko, cholera, nikt nie chce mi tantiem płacić.

Trudno nie przyznać mu racji. Pielewinowska wizja agentów FSB zamieniających się w wilkołaki i terroryzujących szamanów, by ci za pomocą odpowiednich obrzędów wydobywali z rosyjskiej ziemi paliwa kopalne, jest trafną metaforą tego, czym stała się Rosja pod rządami Putina. Socjolog z Uniwersytetu Wrocławskiego dr hab. Jędrzej Morawiecki, który badał syberyjską sektę wissarionowców, upatruje przyczyn tego ezoterycznego wzmożenia w patchworkowej duchowości Rosjan.

- Ponad pół wieku komunizmu sprawiło, że religijna pamięć została przerwana. Za Gorbaczowa odzyskano wolność religijną, ale ludzie czasami uczyli się prawosławnych pieśni i modlitw, posiłkując się bolszewicką literaturą ateistyczną, w której były one publikowane w celach prześmiewczych - mówi socjolog. - Wszystko robione było po omacku i wyszedł z tego postmodernistyczny zlepieniec, w którym na równych prawach występowali Jezus Chrystus i Anatolij Kaszpirowski. Rozmawiałem w Rosji z pewną działaczką polonijną, która opowiadała, że potrafi robić zdjęcia przedstawiające ludzką aurę. Dziwiła się, że proboszcz nie chce jej zrobić wystawy w kościele - śmieje się Morawiecki. Dodaje, że wedle jego rozmówczyni najlepsza energia to ta w kolorze różowym.

Wojna wzmogła głęboko drzemiące w rosyjskim społeczeństwie pokłady zabobonu, synkretycznej duchowości i wiary w zjawiska nadprzyrodzone. Do spiskowych i fantastycznych narracji chętnie sięgają wielkoruscy patrioci, mimochodem lub świadomie kolportując je przy okazji swoich internetowych wystąpień. Oto wybór zaledwie kilku, które pojawiały się zarówno w niszowych kanałach, jak i w rządowej telewizji.

  • Wysadzenie samochodu z pisarzem Prilepinem miało być ofiarą, którą masoni chcieli złożyć z okazji koronacji Karola III.
  • Film "Awatar 2" przedstawia wizję tego, co rząd światowy i Żydzi planują zrobić z Rosją. 
  • Pod Kijowem znajdują się laboratoria Billa Gatesa, w których produkowane są wirusy mające doprowadzić do depopulacji Rosjan.
  • Zełenski poprzez wysyłanie na front mniejszości węgierskiej "czyści" Zakarpacie, aby ten region mogli skolonizować Polacy.
  • Naukowcy na rozkaz Szojgu próbują sklonować scytyjskich wojowników odkopanych w ałtajskich kurhanach. 
  • Ukraińcy to tak naprawdę potomkowie koczowniczych Chazarów i jednocześnie Żydzi, co nie przeszkadza być im także nazistami.
  • W zdobytym Sołedarze rosyjscy żołnierze znaleźli na ścianach pentagramy i kabalistyczne znaki, a więc dowód na satanizm Ukraińców.
  • Putin kąpie się w wywarze z krwi i rogów reniferów, by zyskać wieczną młodość. 
  • Anglosasi chcą ograniczyć populację ludzi na ziemi do jednego miliarda.
  • W Czechach do piwa dodają kobiecych hormonów, żeby z mężczyzn zrobić homoseksualistów. 
  • Oddział Bojowych Magów Rosji rozpala święty ogień, by odczynić uroki ukraińskich wiedźm.

Paulina Siegień z "Krytyki Politycznej" zauważa jednak, że mówienie o postmodernizmie w przypadku Rosji może być nadużyciem i odsyła czytelników do najnowszej książki Alexandra Etkinda pt. "Rosja przeciwko nowoczesności".

Oświecenie na dobrą sprawę w Rosji się nie wydarzyło, a wielu Rosjan nie doświadczyło "odczarowania świata". Radziecki komunizm, teoretycznie nowoczesny, był de facto tym, co Etkind nazywa paleonowoczesnością. Składały się na nią olbrzymie fabryki, ekstensywna gospodarka, wewnętrzna kolonizacja i pogarda dla jednostki.
Paulina Siegień, znawczyni Rosji związana m.in. z "Krytyką Polityczną"

- Obecne władze Rosji desperacko próbują znaleźć jakąś spójną ideologię, więc lansowane jest pojęcie "skriepu", czyli zwornika, którym jest Państwo. Niezależnie, czy rządzi nim Iwan Groźny, Stalin czy Putin - dodaje Siegień.

Nie jest to jednak ideologia totalna. Słuchając samego Putina oraz innych kremlowskich luminarzy, można zauważyć, jak sięgają po rozmaite mikronarracje, zależnie od taktycznych potrzeb. Często te wrzutki stoją ze sobą w sprzeczności, ale logiczna spójność nigdy nie była priorytetem rosyjskich władz.

- Gdy nic już nie jest prawdziwe, to wszystko jest możliwe - mówi Agnieszka Jędrzejczyk, dziennikarka OKO.press. - Propaganda od dawna bombarduje Rosjan niestworzonymi opowieściami, wręcz podważa istnienie obiektywnej prawdy. W ten sposób doprowadza do sytuacji, w której nawet jeśli nie przekona kogoś do swojej wizji, to zasieje w odbiorcy ziarno niepewności wobec narracji konkurencyjnych - dodaje. Dobra spiskowa teoria posiada i tę zaletę, że jest paliatywem kojącym zbolałą rosyjską duszę.

- Tego rodzaju opowieści dają Rosjanom wyjaśnienie wszystkich ich niedoli. Od porażek na wojnie, po zatarty silnik w ładzie - mówi Andromeda. - Kiedyś podły Zachód zrzucał na ZSRR stonkę ziemniaczaną, a teraz atakuje w Ukrainie "milionowym korpusem polskich i rumuńskich najemników". Nawet RIA Nowosti oraz WGTRK (państwowe radio i telewizja - red.) sięgają po "szurskich" komentatorów, ponieważ widz nie zamierza słuchać o skomplikowanej rzeczywistości, a chce dostać szybkie i łatwe wyjaśnienia - konkluduje youtuberka.

Znikająca granica

Teza o istotnej jakościowej różnicy między oficjalną propagandą sączoną przez telewizję i gazety z jednej strony a telegramowymi kanałami "wzmożeńców" i wojenkorów (a więc "korespondentów wojennych", a tak naprawdę propagandystów) z drugiej - staje się z każdym miesiącem mniej aktualna. Przynajmniej od początku tego roku w propagandzie zachodzą strukturalne zmiany.

Dr hab. Jędrzej Morawiecki podczas rozmowy wyciąga telefon, na którym dzięki usłudze VPN może przeglądać stronę RIA Nowosti. Klika w artykuł dotyczący możliwej renacjonalizacji rosyjskich przedsiębiorstw i głośno czyta. Po dość nudnym wstępie, którego można by spodziewać się po nobliwym "The Economist", robi się ciekawiej. "Stalin dbał o rozwój prywatnej inicjatywy, czego dowodem były bazarki warzywne działające przy kołchozach. Zresztą dość już srania Ameryki i Anglii do naszego ogródka". 

- To jest pomieszanie gatunków. Mamy head, czyli nagłówek nieomal jak z neutralnej depeszy, potem garść informacji i nagle styl artykułu zmienia się w przedziwny felieton i strumień świadomości - mówi Morawiecki. - To widać też w telewizji, gdzie mamy jakiegoś newsa, a on tak naprawdę staje się pamfletem, który ma wywołać emocje - dodaje socjolog. Wspomniany Stalin zawsze miał w Rosji swych admiratorów, ale o ile jeszcze dekadę temu byli to głównie komuniści spod znaku Ziuganowa, o tyle teraz z rozrzewnieniem mówią o nim politycy Jednej Rosji. Ostatnio deputowany i emerytowany generał Andriej Gurułow stwierdził, że to dobrze, że jego dziadka trzymano w łagrach. Dzięki temu był porządek i zwycięstwo na froncie. 

Dla telewizji i gazet te ekstremistyczne kanały są rodzajem poligonu doświadczalnego. Najpierw jakieś narracje pojawią się u wojenkorów lub Girkina. Gdy one dobrze rezonują, to danym tematem zajmie się Sołowjow albo Kisielow, poddając je uprzednio telewizyjnej obróbce i podlewając własnym sosem
Paulina Siegień, znawczyni Rosji związana m.in. z "Krytyką Polityczną"

Było to widać na przykładzie chaosu mobilizacyjnego, braku przeszkolenia żołnierzy z zakresu medycyny pola walki czy różnych problemów z zaopatrzeniem. Teraz staje się jasne, że girkinowcy byli po prostu w awangardzie. Mniej więcej od listopada zeszłego roku ekspertki zajmujące się analizą rosyjskiej propagandy zauważyły jej istotną jakościową zmianę. Zaczęło się pojawiać w niej więcej krwi, trupów i kalek - czyli tego, czym wojna w istocie jest. Wajcha była powoli przestawiana z położenia "specoperacja" na pozycję "wojna totalna". Ukoronowaniem tego procesu była majowa przemowa Putina z okazji Dnia Zwycięstwa, w której dyktator kilkakrotnie użył brzydkiego słowa na "w".

Władimir Putin
Władimir Putin
Źródło: Getty Images
Proszę zauważyć, że Girkin nie mówi, że wojna jako taka jest zła. On chce jej więcej i uważa, że konflikt można by prowadzić sprawniej, gdyby uruchomić masowy pobór i przestawić gospodarkę na tory wojenne. 
Agnieszka Jędrzejczyk, analityczka OKO.press

- Jeśli szukać najnowszego trendu w rosyjskiej opowieści o świecie, to jest nim afirmacja wojny! To już nie jest tylko środek do celu, ale cel sam w sobie. Nawet opowieści o prewencyjnym uderzaniu wyprzedzającym niecne plany NATO nie są już tak istotne. Teraz liczy się tylko eschatologiczny wymiar wojny i oczyszczająca ofiara z krwi żołnierzy składana na ołtarzu ojczyzny - komentuje analityczka OKO.press. 

W balecie "Święto wiosny" Igora Strawińskiego potrzebna była ofiara z młodej dziewczyny, aby ziemia mogła odrodzić się w swym rocznym cyklu. Widocznie dla Rosyjskiej Wiosny też potrzebne są ofiary z ludzi.

- Z moich obserwacji wynika, że coraz więcej Rosjan myśli: Jak już zaczęliśmy, to trzeba to dokończyć - mówi Katarzyna Chawryło z OSW. - I są to osoby, które nie były nigdy entuzjastami tzw. specjalnej operacji wojskowej. W tym jest typowo rosyjski fatalizm, że skoro władza zdecydowała się na szaleńczy krok, to trzeba pogodzić się z losem. Teraz należy pomóc władzom wyplątać się z wojny, byle tylko Rosja nie poniosła porażki - wyjaśnia ekspertka.

To ponura konstatacja, bo oznacza, że Rosja szykuje się na długi marsz, licząc na zmęczenie kolektywnego Zachodu. Nawet jeśli kraj pogrąży się w recesji i dadzą o sobie znać wszelkie niedostatki gospodarki wojennej, to Kremlowi wizja uczynienia z Rosji monstrualnej Korei Północnej nie jest straszna. Zresztą Putin i jego otoczenie wiedzą, że wycofanie się z wojny w Ukrainie podważy fundamenty ich władzy. Bo skoro nagle się poddamy albo pójdziemy na ugodę, to po co te wszystkie ofiary?

Wysadzenie samochodu z pisarzem Prilepinem miało być ofiarą, którą masoni chcieli złożyć z okazji koronacji Karola III.

Film "Awatar 2" przedstawia wizję tego, co rząd światowy i Żydzi planują zrobić z Rosją. 

Pod Kijowem znajdują się laboratoria Billa Gatesa, w których produkowane są wirusy mające doprowadzić do depopulacji Rosjan.

Zełenski poprzez wysyłanie na front mniejszości węgierskiej "czyści" Zakarpacie, aby ten region mogli skolonizować Polacy.

Naukowcy na rozkaz Szojgu próbują sklonować scytyjskich wojowników odkopanych w ałtajskich kurhanach. 

Ukraińcy to tak naprawdę potomkowie koczowniczych Chazarów i jednocześnie Żydzi, co nie przeszkadza być im także nazistami.

W zdobytym Sołedarze rosyjscy żołnierze znaleźli na ścianach pentagramy i kabalistyczne znaki, a więc dowód na satanizm Ukraińców.

Putin kąpie się w wywarze z krwi i rogów reniferów, by zyskać wieczną młodość. 

Anglosasi chcą ograniczyć populację ludzi na ziemi do jednego miliarda.

W Czechach do piwa dodają kobiecych hormonów, żeby z mężczyzn zrobić homoseksualistów. 

Oddział Bojowych Magów Rosji rozpala święty ogień, by odczynić uroki ukraińskich wiedźm.

Czytaj także: