|

"Nie chcę się szczepić, choć mogę". A gdyby tak opodatkować niezaszczepionych?

To, że ktoś odmawia szczepienia, nie oznacza jeszcze, że jego lub jej intencją jest zrobić krzywdę innemu człowiekowi. Szarżujący po ulicach miast kierowcy też nie mają na celu spowodować wypadku. To dzieje się niejako przy okazji. Szarżującego kierowcę może spotkać kara, a nieszczepiącego się obywatela? "Twoja stawka podatku dochodowego rośnie dwukrotnie" - rozwiązań na to, jak radzić sobie z osobami, które nie szczepią się przeciwko COVID-19, szuka dr hab. Piotr Michoń z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, autor bloga Ekonomia Szczęścia.
Artykuł dostępny w subskrypcji
TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Odwoływanie się do odpowiedzialności i lojalności w sprawie szczepień nie działa, bo mamy do czynienia z ludźmi, których rozwój moralny zatrzymał się na poziomie prekonwencjonalnym. To etap rozwoju małych dzieci: decyzje moralne są kształtowane przez konsekwencje stosowania się do zasad.

Robię coś, bo dostaję nagrodę.

Dostaję nagrodę, a zatem to, co robię, jest dobre.

Unikam czegoś, za co może spotkać mnie kara.

To, za co jestem karany, jest złe.

W słowniku osób będących na tym etapie rozwoju brak jest takich pojęć, jak dobro wspólne, współzależność, odpowiedzialność za innych, lojalność, przynależność do grupy. Myliłby się jednak ten, kto "prekonwencjonalnych" nazwałby egoistami. Wystawianie wszystkich na niepotrzebne i możliwe do uniknięcia ryzyko nie jest bowiem zwykłym egoizmem. To po prostu głupota.

Kiedy rządzący starają się podnieść bezpieczeństwo na drodze, odwołują się do odpowiedzialności za innych. Do wielu kierowców to nie trafia. Dlatego głównym narzędziem stało się zaostrzanie kar. Tym, co ma działać, są wysokie mandaty, obawa przed utratą prawa jazdy czy samochodu. Raz, drugi, trzeci zapłacimy za przekroczenie prędkości tak, że zaboli, to w końcu zdejmiemy nogę z pedału gazu. Czy podobny mechanizm mógłby zadziałać więc wobec niezaszczepionych?

Czy szczepienia przeciwko COVID-19 powinny być w Polsce obowiązkowe? 41 proc. - tak, dla wszystkich 19 proc. - tak, dla niektórych grup zawodowych lub grup społecznych 37 proc. - nie, nie powinny być obowiązkowe 3 proc. - nie wiem
Sondaż dla "Faktów" TVN i TVN24 przygotowany przez Kantar w dniach 10-12 grudnia 2021 roku na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1000 osób powyżej 18. roku życia

"To ja ponoszę ryzyko i to ja będę cierpiał skutki"

Dlaczego ludzie powinni stosować się do ograniczeń prędkości? Bo ich nieprzestrzeganie zwiększa ryzyko wypadku, który grozi kalectwem czy śmiercią. Podobnie rzecz się ma z przyjmowaniem szczepionek. Dlaczego ludzie powinni się szczepić? Niezaszczepienie zwiększa ryzyko zarażenia, choroby i śmierci.

No skoro tak – odpowiadają przeciwnicy ograniczeń i przymusu – to ja ponoszę ryzyko i to ja będę cierpiał skutki. To ważny, dyskutowany przez filozofów i etyków, argument. Bez względu na to, jak źle to zabrzmi, ludzi nie można całkowicie pozbawić prawa do popełniania błędów i robienia sobie krzywdy. Sprzedajemy i pijemy alkohol, palimy papierosy, uprawiamy sporty ekstremalne, godzimy się na ponoszenie ryzyka, którego skutki w pierwszej kolejności odczujemy my i, ewentualnie, nasi najbliżsi. Państwo nie może występować w roli rodzica, który zakazując wszystkiego, pragnie uchronić swoje dziecko przed całym złem tego świata. Wolność to prawo wyboru również tego, co może prowadzić do negatywnych konsekwencji. A jednak nawet najznamienitsi głosiciele idei wolności, jak John Stuart Mill, zwracali uwagę, że państwo może narzucać ludziom swoją wolę wtedy, gdy w ten sposób chroni innych. Na równi dotyczy to sytuacji, w której powstrzymujemy kogoś przed zrobieniem czegoś (np. przekraczaniem prędkości), jak i wtedy, gdy szkodliwym zachowaniem jest niezrobienie czegoś (stąd np. obowiązkowa edukacja).

Wolność każdego człowieka kończy się wtedy, gdy to, co robi, prowadzi do krzywdy innych. Ta zasada obowiązuje w kodeksie drogowym, ponieważ skutki przekroczenia prędkości mogą dotknąć innych. W wypadkach samochodowych poszkodowanym może być kierowca, ale też pasażer, kierowca innego pojazdu, przechodzień etc. Ta sama zasada powinna być stosowana w przypadku szczepień.

Cessak:
Cessak: szczepionki są bezpieczne i skuteczne
Źródło: TVN24

Dane, zgromadzone w wielu krajach, mówią wprost: szczepienia zmniejszają ryzyko zachorowania, łagodzą przebieg choroby, często pozwalają na uniknięcie hospitalizacji, zwiększają szanse na przeżycie.

Mając na uwadze to, że każda niezaszczepiona osoba to istotnie większe ryzyko kosztów ekonomicznych i społecznych, mamy prawo narzucać innym obowiązek szczepień. Odmawianie przyjęcia szczepionki jest jak granie w ruletkę cudzymi pieniędzmi.

Jazda na gapę

Zwolennicy rynku powiedzieliby, że rozwiązanie kwestii osób odmawiających szczepień jest banalnie proste: wprowadźmy zasadę, że każdy, kto się nie zaszczepił, w przypadku zachorowania sam ponosi koszt opieki medycznej. Częściowo pewnie mają rację: wielu pomyślałoby, że lepiej przyjąć darmową szczepionkę niż ryzykować zapłacenie za wizytę w szpitalu. Inni jednak nadal by odmawiali, cynicznie zakładając, że w humanitarnym społeczeństwie zostaliby wpuszczeni do szpitali, gdy będą potrzebowali pomocy. To jazda na gapę albo zwykłe pasożytnictwo.   

W tej dyskusji ważniejsze jednak jest to, że nawet gdyby ludzie niezaszczepieni byli w stanie pokryć koszty leczenia, to kompletnie nie rozwiązywałoby problemu. Koszty, które ponosimy jako społeczeństwo w związku z tym, że ktoś ulega zarażeniu, są znacznie większe niż tylko to, co przychodzi płacić za opiekę medyczną.

Pierwszy przykład z brzegu: w związku z rosnącą liczbą zachorowań czas oczekiwania na karetkę w wielu miejscach znacznie się wydłużył. Na pogotowie czekają nie tylko ludzie, którzy cierpią z powodu wirusa.

Ograniczona liczba lekarzy, pielęgniarek (w części przenoszonych na oddziały covidowe), miejsc w szpitalach, sprzętu - wszystko to sprawia, że ratowanie chorych na COVID-19 odbywa się kosztem innych pacjentów. Lekarze wskazują, że duża część nadwymiarowych zgonów ma swoje źródło choćby w spóźnionej diagnozie czy braku możliwości leczenia. Odsuwane w czasie są zaplanowane wcześniej zabiegi.

Liczba zgonów w Polsce w listopadzie w latach 2016-2021
Liczba zgonów w Polsce w listopadzie w latach 2016-2021
Źródło: Konkret24

Do kosztów okołomedycznych dodajmy te o charakterze gospodarczym i społecznym: zamykane lub działające w bardzo ograniczonym zakresie firmy, urzędy, teatry, przebywający na zwolnieniach rodzice opiekujący się dziećmi z powodu kwarantanny w szkole, rosnąca liczba przypadków depresji wśród nastolatków, etc.

Negatywne efekty zewnętrzne

Samo to, że ktoś odmawia szczepienia, nie oznacza jeszcze, że jego lub jej intencją jest zrobić krzywdę innemu człowiekowi. Zauważmy jednak, że szarżujący po ulicach miast kierowcy nie mają na celu spowodować wypadku. Analogicznie niezaszczepieni nie chcą sprawić, by inni ponosili koszty ich zachowania. To dzieje się niejako przy okazji. Ekonomiści nazywają to negatywnymi efektami zewnętrznymi. Terminu tego używamy, by opisać coś, co nie jest konsekwencją intencjonalnego działania. Gdy jadę samochodem, produkuję spaliny. Nie jest to moim celem, ale wynika z tego, co robię. Gdy odmawiam szczepienia, moim zamiarem nie jest szkodzić innym, ale tak się właśnie dzieje.

Sugeruje się czasami, że chcąc powstrzymać ludzi od zachowań prowadzących do powstania negatywnych efektów zewnętrznych, wystarczy wprowadzić kary - choćby w postaci wyższych podatków. Nie chcesz się szczepić? W porządku, twoja stawka podatku dochodowego rośnie dwukrotnie.

Zaraz! – już słyszę te oburzone głosy – Nie jestem zaszczepiony, ale to jeszcze nie oznacza, że zachoruję. A nawet jeżeli zachoruję, to nikt nie wie, jak będzie przebiegać moja choroba. Może bardzo łagodnie i nie będę potrzebował/a hospitalizacji. A nawet jeżeli trafię do szpitala, to nie uda się wam udowodnić, że to właśnie przeze mnie ktoś inny umarł albo jakaś firma upadła. A poza tym, przecież nawet zaszczepieni chorują.

To wszystko prawda. Problemem efektów zewnętrznych jest to, że czasami mogą, ale nie muszą wystąpić. A przy tym trudno jest określić, jakie szkody spowodowało działanie jednej osoby. Nie usprawiedliwia to jednak braku działań nakierowanych na ich wyeliminowanie.

profesor piekarskiej
Prof. Piekarska: niestety poddajemy się dyktaturze mniejszości niezaszczepionej
Źródło: TVN24

Widać to na przykładzie zbyt szybkiej jazdy. Nawet jadąc 100 kilometrów na godzinę po osiedlowych uliczkach, nie zawsze spowodujemy wypadek. Wypadek może się też przytrafić osobom, które jeżdżą zgodnie z przepisami. A nawet jeżeli go spowodujemy, łamiąc ograniczenia, to jeszcze nie musi być tak, że inni na tym ucierpią. Aż w końcu: jeżeli ktoś ucierpi, to nie będzie nam łatwo połączyć wszystkich konsekwencji tego zdarzenia bezpośrednio z wypadkiem, szczególnie gdy będzie to tylko początek jakiejś sekwencji zdarzeń (np. śmierć rodziców – dzieciństwo w domu dziecka – trudności z wejściem w dorosłość). To wszystko prawda, a jednak nie słyszymy o tym, by w jakimś kraju zgromadzone tu argumenty przyczyniły się do zniesienia ograniczania prędkości.

Kijek i marchewka

Gdy rozejrzymy się dookoła, zauważymy, że w wielu państwach stosuje się już różne formy zachęty i nacisku. Podobnie jak w Polsce, również w Stanach Zjednoczonych nieskutecznym okazało się zorganizowanie loterii szczepionkowej. Nie pomogło rozdawanie darmowych obiadów, a nawet częstowanie piwem. Niezaszczepieni pozostali głównie wyborcy konserwatywni, mieszkańcy wsi, zwolennicy byłego amerykańskiego prezydenta.

We Włoszech niezaszczepiony pracownik może przyjść do pracy, tylko jeżeli ma negatywny wynik testu wykonanego w ciągu ostatnich 48 godzin. A to oznacza, że pracując na pełen etat, taka osoba musi trzykrotnie w ciągu tygodnia poddawać się testowi. W wielu krajach lub regionach pracodawcy mogą bądź muszą sprawdzać certyfikaty szczepień swoich pracowników. Takie zaświadczenia są wymagane w transporcie publicznym, na arenach sportowych, w barach, restauracjach, kinach, na promach, w samolotach, w świątyniach. Obowiązek szczepień obejmuje różne grupy zawodowe, których praca wiąże się z częstym kontaktem z innymi ludźmi: lekarze, nauczyciele, urzędnicy, sprzedawcy etc. Wprowadzenie tego typu wymagań doprowadziło do lawinowego wzrostu liczby szczepień (szczególnie widać to we Włoszech i w Austrii).  

Duda: nie wyobrażam sobie tego, że można było moich rodaków do szczepienia zmusić
Duda: nie wyobrażam sobie tego, że można było moich rodaków do szczepienia zmusić
Źródło: TVN24

Rządy mogą i powinny wprowadzić zasady, które dotykają bezpośrednio tych, którzy z przyczyn innych niż zdrowotne, odmawiają zaszczepienia. W polityce społecznej od dawna stosuje się formy nacisku wymuszające określone zachowania. W niektórych amerykańskich stanach, aby uzyskać świadczenie społeczne, konieczne jest przedstawienie zaświadczenia o tym, że w organizmie danej osoby nie wykryto śladu narkotyków. Można sobie wyobrazić, że państwo wymaga zaświadczenia o szczepieniu lub podpisanego przez lekarza dokumentu o przeciwskazaniach od wszystkich, którzy chcą otrzymywać 500+, zasiłek dla bezrobotnych czy inne świadczenia socjalne. Można sobie wyobrazić też, że warunkiem udziału w przetargach organizowanych przez samorządy jest spełnienie kryterium zaszczepienia wśród większości pracowników. Rozwiązań jest wiele. Ponadto musimy pamiętać, że polityka społeczna nie tylko bezpośrednio wpływa na zachowania, ale też wysyła ludziom sygnał na temat tego, co jest cenione, pożądane i co powinno być zrobione.

To nie brak troski o ludzi powstrzymuje polityków od działania. To przedkładanie interesu własnej partii, potencjalnego sukcesu w wyborach, nad dobro społeczne. Sen z powiek rządzących spędza wizja tego, co zrobią tzw. single-issue voters - wyborcy, którzy przy urnach kierują się tylko jednym kryterium. W tym przypadku jest to: przymuszanie do szczepień. W większości krajów niechęć wobec szczepień najsilniej okazuje elektorat prawicowy, konserwatywny, silnie religijny. Stąd, jeżeli rządy sprawują partie reprezentujące głównie tych wyborców, trudno się dziwić, że są niechętne różnym formom nacisku. Naiwnością jednak byłoby twierdzić, że to tylko te partie boją się trudnych decyzji.

Niezaszczepiony, czyli nielojalny

Dodajmy jeszcze, że sam fakt przyjęcia szczepionki nie czyni ludzi jej zwolennikami. Wśród zaszczepionych są również tacy, którzy mają mieszane uczucia. Wielu solidaryzuje się z tymi, którzy się wahają lub odmawiają. Z empatią traktują oni ludzi obawiających się ewentualnych niekorzystnych efektów przyjęcia szczepionki czy irracjonalnie przestraszonych. Jednak nie unikniemy przyznania, że zdecydowana większość niezaszczepionych zachowuje się nielojalnie wobec reszty. Świadomie, bez żadnych zdrowotnych przyczyn, cynicznie lub wręcz złośliwie odmawiają oni udziału w budowaniu grupowej odporności.  

Zgony z COVID-19 osób niezaszczepionych
Zgony z COVID-19 osób niezaszczepionych
Źródło: Konkret24

Moment, w którym jesteśmy, to jest – jak żaden inny w ciągu ostatnich dekad – test dla rządzących i nas wszystkich. To moment, kiedy solidarność i odpowiedzialność przestają być terminami dyskutowanymi przez filozofów i naukowców. To moment, kiedy nie będąc z innymi, jesteśmy zwyczajnie przeciw nim.

Pomimo braku istotnych przeciwskazań, podejmując decyzję nie chcę, choć mogę, okazujemy brak poszanowania naszym rodzinom, przyjaciołom, społeczności lokalnej, wszystkim ludziom.

Nie szkoda mi rządów, które w końcu za to zapłacą. Szkoda mi ludzi.

Czytaj także: