|

Lekcje od 7.05. Syn dojeżdża godzinę do szkoły, wstaje o 4.30. "To szkoła czy kopalnia?"

Plany lekcji przytłoczyły wielu uczniów
Plany lekcji przytłoczyły wielu uczniów
Źródło: Shutterstock/Kontakt 24

Najpierw nad planami lekcyjnymi płakali dyrektorzy i nauczyciele, teraz płaczą uczniowie i ich rodzice. W wielu szkołach lekcje zaczynają się o świcie albo kończą po zmroku. Bez czasu na niezwiązane z nauką zajęcia, a niekiedy nawet odrabianie prac domowych. Są tacy, którzy ostatecznych planów nadal nie mają.

Artykuł dostępny w subskrypcji

CZYTAJ WIĘCEJ: #BEZPRZERWY. ROK SZKOLNY Z TVN24

To będzie historia o dzieciach i nastolatkach, które spędzają w szkołach niemal tyle godzin, co ich rodzice w pracy. Wstają o świcie, by dojechać do szkoły na czas albo obiad jedzą przed lekcjami, bo naukę zaczynają na drugą zmianę. Zanim jednak wytłumaczymy, dlaczego się tak dzieje, zapraszamy na Lubelszczyznę.

Mała wieś Szczekarków, 4 kilometry od Lubartowa. Jest 8 września. Lokalna podstawówka, w której pracuje 16 nauczycieli i uczy się około 70 dzieci, ma już jedenastą wersję planu zajęć.

- Układałam plan do drugiej w nocy, skończyłam i w końcu odetchnęłam z ulgą - opowiada Edyta Borowicz-Czuchryta, nauczycielka angielskiego i członkini szkolnej komisji układającej plany. - Przyjechałam do szkoły, pokazałam plan dyrektorce, zaakceptowała go. Obie byłyśmy zachwycone i wtedy okazało się, że jedna z nauczycielek, która pracuje też w lokalnej szkole średniej, gdzie jest około tysiąc uczniów, nie może jednak w tych godzinach przyjechać do nas na geografię. I znów trzeba było wszystko układać od nowa! - opowiada anglistka.

W Szczekarkowie układanie planu to skomplikowana gra logiczna. Nie pomagają w niej nawet specjalne programy komputerowe, wspierające planowanie. - W całej szkole są tylko dwie osoby, ja i polonistka, dla których to jedyna placówka, w której uczymy - mówi Borowicz-Czuchryta. I opisuje zawodowe historie kilku kolegów oraz koleżanek z pokoju nauczycielskiego.

- Informatyk pracuje w trzech różnych szkołach na terenie dwóch gmin. Podobnie pani od chemii i fizyki, która od trzech lat ma w swoich szkołach identyczny plan, którego nie może ruszyć. Germanistka, by mieć etat, uczy w czterech placówkach! I jeszcze musiała dołożyć zajęcia z wiedzy o społeczeństwie. To cztery rady pedagogiczne, cztery wywiadówki i cztery razy więcej problemów wychowawczych - wylicza. A jak widać, również organizacyjnych.

Borowicz-Czuchryta przyznaje, że plan nie jest optymalny dla nikogo. Plan ma się spinać. - Gdzie w tym wszystkim uczniowie? Ich pasje i zainteresowania? - dopytuje anglistka.

Historia ze Szczekarkowa nie jest odosobniona. Anna Bogacka, geografka z podwarszawskiego Legionowa, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego napisała na Twitterze: "Plan. PLAN. Obiekt ciekawości uczniów i nauczycieli. Może być idealny, może być beznadziejny, ale prawda jest taka, że układa życie całym rodzinom. Czy jest już plan? Kiedy będzie plan? Jaki masz plan? Układałam. Płakałam. Dla mojego liceum to 40 godzin pracy”.

W Polsce są setki, a może i tysiące placówek, które miały i mają nadal problem z ułożeniem planów lekcji. To właśnie w nich, jak w soczewce, można oglądać największe kłopoty polskiej oświaty. Problemy, które koniec końców najmocniej dotykają uczniów i uczennic. Bo nad planami, nad którymi płakali dorośli, teraz płaczą dzieci.

Dlatego poprosiliśmy naszych czytelników, by m.in. na Kontakt24 wysyłali swoje plany lekcji i pomogli nam odmalować za ich pomocą obraz polskiej szkoły we wrześniu 2021 roku.

Na którą dziś zmianę?

Zacznijmy od najmłodszych. W edukacji wczesnoszkolnej w klasach 1-3 dzieci spędzają w szkole zwykle ledwie kilka godzin dziennie, większość z jedną nauczycielką lub nauczycielem. Ale, jak pokazuje praktyka, i te godziny potrafią być kłopotliwe dla dzieci i ich rodziców.

I tak na przykład drugoklasista ze stołecznej SP nr 141 nigdy nie ma więcej niż pięć lekcji. Niby brzmi dobrze, ale również jego plan trudno nazwać stabilnym. Jednego dnia lekcje zaczyna o 8, innego o 12.45. Gdy ma na popołudnie, jeśli jego rodzice pracują, najpierw przed lekcjami będzie musiał spędzić kilka godzin w szkolnej świetlicy. W podstawówce spędzi wtedy cały dzień, do domu wróci równie późno co jego rodzice - lekcje kończą się wtedy o 16.45.

Plan drugoklasisty z Warszawy
Plan drugoklasisty z Warszawy

Zmianowość to wielki problem polskich szkół i dotyka nie tylko najmłodszych dzieci. Mierzymy ją za pomocą współczynnika zmianowości, czyli stosunku liczby klas do liczby sal lekcyjnych. Jeśli klas jest więcej niż sal, współczynnik jest wyższy niż 1 i zaczynają się problemy.

Najlepiej zobaczyć to w praktyce, na przykład na planie czwartoklasistów z innej podstawówki, którzy zaczynają lekcje na szóstej (o 12:40), a nawet siódmej godzinie lekcyjnej (13.40) i kończą o godz. 17.50. Tak przez trzy dni w tygodniu, bo dwa razy zaczynają też o godz. 8. - Edukacyjny rollercoaster, który rozbija całe życie rodzinne - komentują rodzice w całej Polsce.

Plan lekcji czwartoklasistów
Plan lekcji czwartoklasistów
Źródło: Kontakt24

A nasza czytelniczka, która plan 4b nadesłała, skomentowała go z przekąsem: "Genialny pomysł ustawienia zajęć z języka polskiego na ostatnich godzinach we wtorek i w środę lub historii czy matematyki (...) O czym myśli uczeń o 16? O czym myśli pan minister o 16? Bo moje dziecko musi liczyć, uczyć się języka angielskiego i polskiego".

Dzieci, które muszą intensywnie uczyć się w popołudniowych godzinach, jest więcej. Ile dokładnie? Na razie nie wiadomo, bo plany dopiero powstają. Wiadomo za to, że zmianowość w wielu szkołach podstawowych pogłębiła się po 2017 roku, wraz z likwidacją gimnazjów. To wtedy podstawówki, które dotąd mieściły sześć roczników, musiały zmieścić w swoich murach najpierw siódme, a rok później również ósme klasy. To wtedy - jak zauważał m.in. Marek Michalak, ówczesny Rzecznik Praw Dziecka - nauka na zmiany zaczęła się nawet w wiejskich podstawówkach, które wcześniej nie znały takiego problemu.

Już w 2017 roku Najwyższa Izba Kontroli alarmowała, że przedmioty wymagające zwiększonej koncentracji (np. matematyka, fizyka, chemia) planuje się w szkołach na ostatnich godzinach lekcyjnych. Kontrolerzy stwierdzili także w 80 proc. szkół nierównomierne obciążenie uczniów zajęciami w poszczególne dni tygodnia - różnica w liczbie zajęć wynosiła nawet pięć godzin. 

A od tego czasu jest tylko gorzej. Gdy w 2019 roku NIK podsumowywała reformę Anny Zalewskiej, w co trzeciej szkole pogorszyły się warunki nauki. Zdaniem kontrolerów NIK stworzone w ten sposób warunki nie sprzyjały optymalnemu przyswajaniu wiedzy i trudno było zadbać o higienę umysłową uczniów. Na przykład w Łodzi nastąpił niemal dwukrotny wzrost (z 21 do 41) liczby szkół, w których wprowadzono system zmianowy. W roku szkolnym 2018/2019 - jak podaje NIK - problem ten dotyczył aż 31 proc. szkół prowadzonych przez miasto. A z kolei w Starachowicach, gdzie wcześniej nie było problemu zmianowości, warunki lokalowe w siedmiu spośród ośmiu szkół podstawowych uległy pogorszeniu. W pięciu współczynnik zmianowości przekroczył 1.

inauguracja roku szkolnego z udziałem premiera
Inauguracja roku szkolnego z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego
Źródło: TVN24

Zapracowany jak siódmoklasista

Bez względu na to, czy w szkole dzieci uczą się na zmiany, czy nie, wiele emocji budzą plany najstarszych uczniów podstawówek - siódmo- i ósmoklasistów. Po reformie edukacji wszyscy siódmoklasiści mają co najmniej 32 godziny lekcyjne (do tego dla chętnych religia/etyka i wychowanie do życia w rodzinie - o czym więcej za chwilę). Ósmoklasistom dochodzi jeszcze wiedza o społeczeństwie. A w klasach sportowych i dwujęzycznych dzieci spędzają w szkołach nierzadko ponad 40 godzin.

Jak było wcześniej? W gimnazjum dyrektorzy mieli więcej swobody przy układaniu planu lekcji. Godziny przydzielone konkretnym przedmiotom planowali w trzyletnim cyklu. A przeciętna pula lekcji obowiązkowych w klasach pierwszych gimnazjalnych liczyła 29 godzin w tygodniu.

Obciążenie młodszych nastolatków doskonale widać w jednym z nadesłanych planów - w poniedziałek siódmoklasista ma 9 lekcji - od godz. 8 do 16.25.

Plan lekcji siódmoklasisty
Plan lekcji siódmoklasisty

Wydaje się wam, że zawsze tak było i siedzieliście w szkołach równie długo? Tak często wydaje się dzisiejszym rodzicom, którzy chodzili do szkoły w latach 80. i 90. Tymczasem rozporządzenie z 1992 roku wskazuje na przykład, że siódme klasy miały od 23 do 26 godzin lekcyjnych tygodniowo. Jak to możliwe? To dość proste - większość miała tylko jeden język obcy, i to w znacznie mniejszym wymiarze godzin, nie było też np. zajęć komputerowych. Lekcji było zwyczajnie mniej.

"Czarnkówki" na zerówce

A w tym roku szkolnym lekcji może być jeszcze więcej niż zazwyczaj - na wszystkich poziomach edukacji, w każdej klasie. Bo do liczby godzin określonej w rozporządzeniu, np. tych wspomnianych 32 godzin w klasie siódmej, niespodziewanie w związku z pandemią COVID-19 dochodzą zupełnie nowe lekcje.

- Już 1 września do szkoły zadzwonił oburzony rodzic, że co my sobie wyobrażamy, żeby robić matematykę o 7. I straszył nas kuratorium - opowiada dyrektorka podstawówki w dawnym mieście wojewódzkim. - Niech dzwoni. Kuratorium nic tu nie pomoże, działamy zgodnie z planem. O godz. 7 są "lekcje Czarnkowe", które dzieci nazywają “czarnkówkami”. Teoretycznie, jeśli rodzice chcą, to mogą dzieci z nich wypisać, ale nie namawiam do tego - dodaje.

“Czarnkówki” to dodatkowe zajęcia wyrównawcze, które minister Przemysław Czarnek dofinansował, by dzieci i młodzież miały okazję nadrobić braki wynikające z nauki zdalnej. Przeznaczył na nie około 187 milionów złotych. Szkoły same mogły decydować, z jakich przedmiotów wspomóc uczniów. Najczęściej wybierają więc przedmioty egzaminacyjne: język polski, obcy i matematykę oraz rozszerzone przedmioty maturalne. Ale są też szkoły, które te pieniądze przeznaczyły np. na sfinansowanie kół zainteresowań.

Ministerialny plan edukacji
Źródło: TVN24

Program zakłada, że w zajęciach wspomagających - bo tak nazywają się oficjalnie - mogą uczestniczyć uczniowie klas 4-8 szkoły podstawowej oraz wszystkich klas w szkołach ponadpodstawowych. Na każdy oddział szkoła mogła dostać dofinansowanie dziesięciu godzin zajęć.

Każda szkoła wykorzystuje to po swojemu - zarówno jeśli chodzi o porę zajęć, jak i o klasy, które korzystają ze wsparcia. Jeśli dyrekcja nie wnioskowała o dofinansowanie zajęć, może w ogóle ich nie być. "Czarnkówki" - a przynajmniej tak wynika z nadesłanych do nas planów - często organizowane są właśnie przed zwykłymi lekcjami lub po nich. Sprawia to, że niektórzy uczniowie mają jednego dnia nawet dziewięć, a niekiedy i więcej lekcji.

Beata, mama siódmoklasisty z SP nr 1 w Nowym Dworze Mazowieckim, opisała plan dziecka tak: "Prawie wszystkie lekcje kończą o 15-ej. W poniedziałek dziewczyny mają w-f na 8 godz. lekcyjnej, we wtorek chłopcy i mają 8 lekcji. W środę dziewczyny mają 8 lekcji, jedynie w czwartek kończą o 13:10 (...) Teraz do takiego planu trzeba dołożyć zajęcia wyrównawcze po pandemii i mogą nocować w szkole".

Plan siódmoklasistów w Nowym Dworze Mazowieckim
Plan siódmoklasistów w Nowym Dworze Mazowieckim

Jeszcze więcej pracy

Jeszcze gorzej mają uczniowie, którzy mają jakieś dodatkowe zainteresowania i pasje - również te rozwijane w szkole. Rodzic ósmoklasisty z jednej z klas sportowych napisał do nas: "poniedziałek, środa i piątek norma, ale wtorek do 16:10 a w czwartek do 17:30 (11 lekcji, w tym jedno okienko). Dorosły jest zmęczony po ośmiu godzinach pracy a co dopiero nastolatek”.

Plan lekcji klasy sportowej
Plan lekcji klasy sportowej

I ktoś mógłby oczywiście powiedzieć: "no, tak, ale to zrozumiałe, że klasy sportowe czy dwujęzyczne muszą mieć więcej lekcji, nie wiedzieli, na co się piszą?". I to prawda, ale tylko po części. Zajęć w klasach profilowanych zawsze było więcej, tylko w połączeniu z efektami likwidacji gimnazjów, o których pisaliśmy wcześniej oraz "czarnkówkami", jest ich już rekordowo dużo. Na to nie wszyscy się świadomie pisali.

Rozwój zainteresowań jest w tym roku wyjątkowo trudny również dla tych, którzy rozwijają je poza budynkiem szkoły. Przepełnione plany lub ich ciągły brak, nie pozwalają zaplanować dodatkowych zajęć.

niedzielski
Niedzielski do uczniów: życzę wam, żeby ten rok był zupełnie inny niż rok poprzedni
Źródło: TVN24

Marcin uczy angielskiego w szkole językowej w Poznaniu. - Dzieci chciałyby chodzić na dodatkowe zajęcia, ale póki co niemożliwością jest zaproponowanie im zajęć. Kończą wieczorami, nie mają planów lekcji wcale lub te ciągle się zmieniają. Uczniowie z poprzednich lat, z którymi już rozmawiałem, mówią, że muszą rezygnować z zajęć tanecznych czy basenu i że chce im się płakać, gdy widzą swoje plany - opowiada.

Wtóruje mu mama siódmoklasisty: - Gdy dziecko wraca o 18 do domu, to już nie ma szans na swoje pasje, zajęcia dodatkowe. Przecież jeszcze musi odrobić lekcje, których też nie jest mało!

Dorosły tyle nie pracuje

Zmianowość, wielogodzinne przesiadywanie w szkole, brak czasu na pasje - te problemy nie omijają również starszych nastolatków w szkołach ponadpodstawowych - liceach, technikach i branżówkach.

W jednym ze stołecznych liceów uczniowie kończą w piątki lekcje niemal o godz. 18 - po dwóch godzinach wychowania fizycznego. I niby świetnie - ktoś mógłby nawet powiedzieć, że to tak jak dorosły, który na koniec stresującego dnia, tygodnia idzie sobie pobiegać. Tylko, że tu pojawia się inny problem. Młodzież w szkołach ponadpodstawowych do szkół często dojeżdża z mniejszych miejscowości - kłopotem w takich planach jest zdążenie na autobus, nie ma szans na powrót do domu przed zmrokiem. I może jeszcze w piątek da się to jakoś znieść, ale są uczniowie, którzy taki układ zajęć miewają też w tygodniu.

Plan lekcji warszawskich licealistów
Plan lekcji warszawskich licealistów

Najwięcej na ten temat mają zwykle do powiedzenia uczniowie techników i ich rodzice.

Jedna z czytelniczek napisała do nas: "Moja córka jest w drugiej klasie technikum w Słupsku. Patrzę na jej plan lekcji i nie dowierzam. Zajęcia od 7:45 do 15:25, od 7:45 do 16:15. To po 9 i 10 lekcji w tych wybranych dniach! Dziecko wróci ze szkoły o 17, wiadomo, że musi jeszcze zrobić lekcje na dzień kolejny. To jest skandal. Dorosły na pełnym etacie tyle pracuje. W szkole nie ma nawet stołówki, dziecko ma cały dzień myśleć i być skupionym na ilu kanapkach? Wychowawca tłumaczy sytuację ‘takie coś może się zdarzyć'. Jak będzie wyglądała efektywność takiej nauki? Nie wyobrażam sobie tego, czuję jednak, że niewiele mogę zrobić".

Które to technikum? Nie precyzuje. Ale przejrzenie planów lekcji lokalnych szkół technicznych pokazuje, że jej córka nie jest odosobniona. W "Mechaniku" i "Logistyku" lekcje kończą się nawet o 16.55. Po 10 godzin lekcyjnych, od 7.45 do 16.15, spędzają też w szkole uczniowie lokalnego "Ekonomika".

Plan lekcji uczniów technikum
Plan lekcji uczniów technikum

Dlaczego takie coś może się zdarzyć? Bo problemy ze szkolnymi planami tutaj szczególnie się nakładają: "czarnkówki", nauka na zmiany (pojawiła się w wielu szkołach w 2019 roku wraz z tzw. kumulacją roczników, gdy równocześnie naukę rozpoczęli ostatni absolwenci gimnazjów i pierwsi ośmioletnich podstawówek) i wreszcie dodatkowe przedmioty zawodowe, których nie mają uczniowie innych szkół. Te ostatnie nie tylko sprawiają, że lekcji jest więcej, ale również, że trudniej je ułożyć.

- Cudem znalazłem informatyka, ale to człowiek, który uczy w biznesie, do moich uczniów może przychodzić tylko po normalnej pracy, a więc po 16 - wyznaje dyrektor szkoły w Poznaniu. Nie jest wyjątkiem.

Dyrektorzy szkół - szczególnie właśnie zawodowych, czyli techników i szkół branżowych - zatrudniają emerytów, wysyłają nauczycieli na dodatkowe studia, a nawet sami prowadzą zajęcia, by jakoś zapewnić uczniom lekcje. Od kilku lat alarmują, że brakuje nauczycieli, na co wskazuje również badanie "Barometr zawodów" z 2020 roku.

To te braki tak bardzo komplikują układanie planów i odbijają się na uczniach. Plan układa się zwykle tak, by miał w ogóle kto uczyć, a nie, by uczyło się optymalnie.

0609N307XR PIS DNZ OTREBA BRAK NAUCZYCIELI
W szkołach brakuje nauczycieli
Źródło: TVN24

Szkoła to nie kopalnia?

I w efekcie może być jeszcze trudniej niż w Słupsku. Rodzic ucznia rzeszowskiego technikum podesłał nam plan, w którym nastolatki uczą się nawet do 17.30. Z trzema lekcjami wychowania fizycznego! To w czwartek, a już w piątek trzeba zacząć lekcje o 7.10.

Plan lekcji z rzeszowskiego technikum
Plan lekcji z rzeszowskiego technikum

To już trudno uznać za "pobieganie na odstresowanie się po pracy". Zresztą w szkolnym wychowaniu fizycznym chodzi m.in. o dostarczenie uczniom i uczennicom regularnego ruchu. Wrzucenie im trzech godzin jednego popołudnia raczej nie spełnia tego założenia.

Malina, mama ucznia czwartej klasy innego technikum, napisała na Kontakt24: "Lekcje od 7.05. Mój syn dojeżdża codziennie godzinę pociągiem do Katowic. Żeby zdążył do szkoły, musi jechać o 5.05. Więc ja się pytam, czy to szkoła czy kopalnia? (...) Jak można myśleć później na lekcjach, kiedy wstaje się o 4.30?”.

Podobne pytania zadają uczniowie Zespołu Szkół Ekonomicznych w Ostrowie Wielkopolskim. Tam trzecia klasa technikum dwa dni w tygodniu ma lekcje do 17.30, a kolejne dwa do 18.15. - W te dni większość osób dojeżdżających wraca do domów między 19 a 20 - opowiadają przyszli technicy. I wyliczają: - Totalny brak czasu na odrobienie lekcji, naukę, i rozwijanie zainteresowań. Kiedyś trzeba też zjeść ciepły posiłek, a tego nawet szkoła nie oferuje w popołudniowych godzinach. O odpoczynku nie wspominamy.

Gdzie to włożyć?

A to jeszcze nie koniec potencjalnych "min" w uczniowskich rozkładach zajęć. Są problemy, które dotyczą wszystkich, bez względu na wiek - chodzi o przedmioty, które są w szkołach dobrowolne: etykę, religię, wychowanie do życia w rodzinie. Umieszczenie ich w planie zajęć często powoduje okienka dla tych, którzy się na nie nie zapisują lub wręcz przeciwnie, dla tych, którzy chcieliby, więc muszą na zajęcia czekać.

Mama pierwszoklasistki z warszawskiego Gocławia nie była zaskoczona zmianowością (jednego dnia córka kończy o 12.30, innego zaczyna o 12.45), ale zwraca uwagę właśnie na miejsce etyki: "Moja córka nie uczęszcza na religię (która notabene jest w środku dnia), chciałam żeby chodziła na etykę, na którą w środę musiałaby czekać 5 godz. lekcyjnych, będąc w szkole od 8 rano. W tej sytuacji chyba podziękujemy i wypiszemy z etyki. Mam wrażenie, że to wszystko specjalnie, żeby dzieci chodziły na religię”.

Jak umieścić w planie lekcji etykę?
Jak umieścić w planie lekcji etykę?

Optymista mógłby pomyśleć: "w tej szkole po prostu wzięli sobie do serca te apele, by etyka była na końcu". Tylko, że po pierwsze bliźniacza dla niej religia nie jest, a po drugie chodziło o koniec lekcji danego dziecka, a nie całej szkoły.

Etyka, podobnie jak religia, jest przedmiotem nieobowiązkowym. To rodzice zapisują na te zajęcia uczniów. Tych uczęszczających na etykę jest zwykle mniej niż tych na religię - trudniej ją umieścić w planie, bo często brakuje nauczycieli tego przedmiotu. Dlatego lekcje często lądują w planie późnymi popołudniami, tak by mogli na nie uczęszczać uczniowie kilku klas (dyrektor może zdecydować o lekcjach międzyoddziałowych). To zaś często skutecznie, jak w przypadku rodziców z Gocławia, zniechęca do zapisywania dzieci na zajęcia. Nawet bardzo zdeterminowany rodzic nie chce, by dziecko, jeśli nie musi, siedziało pięć godzin w świetlicy, czekając na etykę.

Matura z religii?
Źródło: TVN24

Minister Czarnek chciałby, żeby w przyszłości wybór między religią a etyką był dla rodziców obowiązkowy (dziś dzieci mogą nie chodzić na żadną z lekcji). Musi jednak najpierw zapewnić wykształcenie tysięcy brakujących w szkołach etyków. To będzie trwało latami, co najpewniej w kolejnych miejscach poskutkuje planami jak na Gocławiu.

Tymczasem jest jeszcze jeden przedmiot, który komplikuje plany. To wychowanie do życia w rodzinie, które jest tegorocznym priorytetem ministra Czarnka. Dotąd można było te lekcje organizować tylko przed lub po lekcjach, ale od tego roku mogą odbywać się na dowolnej godzinie lekcyjnej. Do tej pory na WDŻ uczęszczało około 70 proc. uczniów podstawówek (dane MEiN).

Wychowanie do życia w rodzinie priorytetem ministra Czarnka
Źródło: Fakty TVN

Kumulacja przedmiotów nieobowiązkowych może się zaś skończyć tak, jak u tego dziecka z edukacji wczesnoszkolnej, które nie chodzi na żaden z nich. Teraz w środy zaczyna swoje jedyne dwie lekcje tego dnia o 13.40. Nie dość, że przychodzi do szkoły na chwilę, to ma jeszcze jeden problem: "jego klasa ma szkolny obiad między 12 a 13" - informują rodzice, którzy nadesłali nam plan.

Plan w edukacji wczesnoszkolnej
Plan w edukacji wczesnoszkolnej

I to jeszcze nie koniec komplikacji planowych! W szkole innej naszej czytelniczki - Marty - lekcje WDŻ miały się odbywać w piątek o 7, więc nie zapisała na nie dziecka. Ale w wiadomości do nas zaznaczyła, że potencjalne kłopoty z planem mogą się dopiero pojawić: "W planie brak jeszcze zajęć kompensacyjnych (dziecko posiada opinię z poradni psychologiczno-pedagogicznej), ponieważ szkoła jeszcze nie ustaliła, którego dnia będą się odbywać". Łatwo nie będzie - jej dziecko już bez nich dwa razy w tygodniu przychodzi do szkoły na 7 - raz ma tak wcześnie chemię, a raz edukację dla bezpieczeństwa (dawniej przysposobienie obronne).

Gdzie zmieścić zajęcia kompensacyjne?
Gdzie zmieścić zajęcia kompensacyjne?

Nie tylko Marta czeka na ostateczną wersję planu swojego dziecka. Dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi często dopiero po kilku tygodniach nauki dowiadują się, jak naprawdę wygląda ich plan lekcji. I tu znów wraca jak refren: brakuje nauczycieli specjalistów, pracują w kilku szkołach, trzeba im znaleźć sale lekcyjne w przepełnionych szkołach itd.

A Edyta Borowicz-Czuchryta komentuje: - Jeśli komuś się wydaje, że my to robimy dzieciom czy rodzicom na złość, to się bardzo myli. Wszyscy chcielibyśmy wcześnie kończyć, nie mieć okienek, nie biegać między szkołami. Ale żeby to było możliwe, edukacja musiałaby być wieloletnim priorytetem. A nie była i nie jest, co widać - dodaje. I właśnie bierze się za układanie dwunastej wersji planu.

#bezprzerwy

W tvn24.pl przyglądamy się pomysłom ministra Przemysława Czarnka i jego doradców w rozpoczętym właśnie roku szkolnym. Urzędniczy język ustaw i rozporządzeń przełożymy dla Was na język szkolnej praktyki. Z ekspertami ocenimy, czy to, co się za tymi pomysłami i postulowanymi rozwiązaniami kryje, będzie korzystne dla uczniów i nauczycieli. Sprawdzimy, czy autonomia szkół jest zagrożona. I czy rodzice rzeczywiście będą mieli wpływ na edukację i wychowanie swoich dzieci. Wszystko to - artykuły, wywiady, materiały wideo, interaktywne infografiki, omówienia badań - będziecie mogli znaleźć w naszym serwisie pod hasłem #bezprzerwy.

Czytaj także: