Premium

"Były już takie historie, że pan nie żyje"

Zdjęcie: Shutterstock

Kiedy jej mąż zakażony koronawirusem leżał nieprzytomny pod respiratorem, lekarz jakby chciał ją przygotować na najgorsze. Powiedział: - Czy pani wie, że tylko jeden na pięćdziesiąt takich przypadków wraca do zdrowia? Wtrąciła się córka i szybko ucięła: - To właśnie będzie tata.

Miała rację.

Jej ojciec - Krzysztof - został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej kilka tygodni później. Dziś wspomina, jak lekarz w szpitalu w Lublinie mówił do niego lekko podniesionym głosem: - Panie Kowalski! Budzimy się! Proszę ruszyć ręką, jeżeli pan mnie słyszy, proszę współpracować.

- On mówił, a ja nie wiedziałem, co się stało. Może spowodowałem jakiś wypadek? Może komuś zrobiłem krzywdę? Co się dzieje? Nic mi nie świtało. Totalny szok, koszmar - opisuje nam teraz, rok po tamtych wydarzeniach. - I jak ruszyć tą ręką, jeżeli masz uczucie, że ktoś przyczepił do niej głaz?

W szpitalu spędził 60 dni. W tym czasie trzy razy stanęło mu serce i, jak to się mówi, "w ogóle nie rokował". Do dziś nie wrócił do pełnego zdrowia.

Antybiotyk

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam