Komandosi w obcych mundurach mieli zaatakować własne państwo, atomowa Korea Północna miała zostać ostrzelana, a opozycjoniści zamknięci w salach tortur. Miesiąc po próbie zamachu stanu w Korei Południowej udało się zatrzymać prezydenta, a na jaw wychodzą nowe, niewiarygodne szczegóły jego tajnych planów. - To absolutnie najpoważniejszy kryzys od uzyskania przez ten kraj demokracji - podkreśla prof. Marcin Jacoby i przybliża mniej znane oblicze Korei Południowej.
Miażdżenie głowy kamieniem, ciosy szpikulcem do szaszłyków, tryskająca krew i przerażenie, które w najmniej spodziewanym momencie przerywają elegancką imprezę w ogrodzie. Tragedia, której gwałtowność i brutalność nie dociera do nas od razu przez szok i brak zrozumienia. To jedna z najsłynniejszych scen południowokoreańskiego filmu "Parasite", pierwszej nieanglojęzycznej produkcji w historii Oscarów, która zdobyła statuetkę dla najlepszego filmu. Scena ta na ekranie bawiła, ale jej przebieg mógł właśnie okazać się niepokojąco podobny do tego, co niemal wydarzyło się w Korei Południowej naprawdę. I to w skali całego kraju.
Bo południowokoreański prezydent od miesięcy ukradkiem starał się cofnąć historię i ponownie ustanowić w kraju jakąś formę dyktatury. Metodami, w które dosłownie ciężko uwierzyć:
- prowokował posiadającą broń atomową Koreę Północną,
- wysłał wojsko do ataku na własnych obywateli,
- próbował siłą obalić demokrację, zamierzał torturować mieszkańców kraju.
Wszystko to brzmi jak scenariusz filmu sensacyjnego, ale nim nie jest. A co więcej, historia ta wciąż trwa. Bo choć plan prezydenta się nie powiódł, to udało się go zatrzymać dopiero 14 stycznia i wciąż nie jest pewne, czy w pełni odpowie za swoje działania. Tymczasem na ulicach pojawiły się tysiące jego fanatycznych popleczników.
O co w tym wszystkim chodzi? I jakim cudem dzieje się to akurat w tej wzorowej azjatyckiej demokracji, gospodarczej perle, która swoją kulturą i technologią zdobywa serca na całym świecie?
Koreańska fala
Korea Południowa ma właśnie "swój moment". Choć to państwo niewiele większe niż Czechy, słychać i widać je na całym świecie, a wszystko co południowokoreańskie, stało się wręcz modne. To słynne hallyu - koreańska fala, która nie ominęła nikogo z nas. Nawet jeśli nie oglądamy południowokoreańskich hitów takich jak "Parasite" czy serial "Squid game", nie słuchamy gwiazd K-Popu ani nie czytamy noblistki z 2024 roku Han Kang, to kto nie ma żadnego produktu firm takich jak Samsung, Hyundai czy Kia? I nigdy nie słyszał "Gangnam style", pierwszej piosenki, która została odtworzona na YouTube ponad miliard razy?
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam