Gabinet prezydenta Krakowa od blisko 22 lat wypełnia dym cygar, stanowiąc smutny symbol krakowskiego smogu. A jednak to Jacek Majchrowski jako pierwszy w Polsce w dużej mierze przewietrzył swoje miasto. Teraz przewietrzony zostanie magistrat. Jak ocenić długą prezydenturę byłego SLD-owskiego działacza w mieście papieża?
- Będziemy mówić o nim jak o wielkich prezydentach: Leo i Dietlu - uważa Ewa Całus, pełnomocniczka Majchrowskiego ds. edukacji.
- Jego wady za 50 lat zblakną - komentuje Konrad Myślik, publicysta, autor, popularyzator dziejów Krakowa.
- Jest człowiekiem niezwykle kompetentnym, wyrozumiałym, ciepłym - mówi dyrektor magistratu Marta Nowak.
- Roztrzaskał swój pomnik wznoszony rękami jego akolitów - drwi radny Łukasz Maślona.
- Nie będzie już takiego prezydenta - przewiduje Marta Witkowicz, dyrektorka wydziału skarbu w krakowskim magistracie.
- I dobrze - słyszymy od przeciwników Jacka Majchrowskiego.
- To, jak się zmienił Kraków, jest sukcesem prezydenta Majchrowskiego - ocenia Lesław Fijał, były skarbnik miasta.
- Te zmiany w mieście zachodziły, zwłaszcza w drugim okresie długiej prezydentury, pomimo Jacka Majchrowskiego - ripostuje Małgorzata Tomczak, redaktor naczelna miesięcznika "Architektura & Biznes".
Zatrzymał protesty, ruszył groby
Podczas studiów, w 1965 roku, Jacek Majchrowski wstąpił do PZPR.
"Dlaczego? Zawsze miałem lewicowe odchylenie. Wrażliwości społecznej nauczyła mnie babcia, jeszcze w Sosnowcu" - tłumaczył w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" w 2002 roku. Rzucił legitymacją po wprowadzeniu stanu wojennego. A studentom kazał uczyć się historii z zakazanego w PRL podręcznika.
W latach 90. wykładał prawo i pisał książki. Wracał często do "Przygód dobrego wojaka Szwejka". Powiększał swoją kolekcję odznak i medali, wyszukując je między innymi na giełdzie przy Hali Targowej. Pasjonowało go międzywojnie.
W III RP zatęsknił za polityką - choć będzie później wielokrotnie powtarzać, że politykiem nie jest. Wstąpił do SLD, a w lutym 1996 roku koalicja lewicy i ludowców zaproponowała mu stanowisko wojewody krakowskiego. Był to czas, gdy działacze Sojuszu byli wyklinani. "SLD-KGB" - krzyczano na publicznych uroczystościach.
Majchrowski przyjął propozycję. Już wtedy ujawniła się jedna z jego najważniejszych politycznych cech: umiejętność rozmowy z każdym. Szybko okazał się znośny nawet dla wrogich postkomunistom działaczy Solidarności. - Huta, redukcje zatrudnienia. Przychodziłem z tym do wojewody. Z początku bez wiary, że SLD-owski urzędnik coś zrobi, ale zmieniłem zdanie. Rozmawiał ze mną jak ze swoim. Robił, co mógł - mówił na początku XXI wieku związany z Solidarnością Stefan Jurczak, który w czasie urzędowania Majchrowskiego był wicemarszałkiem Senatu.
- Wszystkich pracowników darzył szacunkiem. Pamiętam jeszcze z czasów, kiedy był wojewodą, jak wielkie wrażenie zrobiło to, że gdy po raz pierwszy pojawił się w urzędzie, przywitał się z wszystkimi; portierami, kierowcą, panią sprzątającą - wspomina w rozmowie z tvn24.pl Marta Witkowicz, dziś dyrektor wydziału skarbu w Urzędzie Miasta Krakowa (UMK), pracująca wówczas w urzędzie rejonowym.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam