Minister zdrowia ujawnia dane wrażliwe lekarza. Podwładny ministra sprawiedliwości - imię i nazwisko pokrzywdzonej. Policja - informacje o stanie zdrowia i psychice kobiety po aborcji. Gdzie jest w tym czasie Prezes UODO, kluczowa instytucja odpowiedzialna za ochronę danych? "Miał być organem na miarę Rzecznika Praw Obywatelskich", postrachem dla firm technologicznych, okazał się instytucją "bezzębną". Na jej czele stoi były radny PiS.
4 sierpnia minister zdrowia Adam Niedzielski ujawnił dane wrażliwe lekarza na platformie Twitter/X. Jego wpis wyświetlono 4,5 mln razy.
Dwa dni wcześniej prokurator Tomasz Szafrański, podwładny ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry - w jego obecności - ujawnił na konferencji prasowej imię i nazwisko ofiary homofobicznej napaści ze strony Mariki M. (skazanej na trzy lata za rozbój).
W lipcu policja ujawniła nagrania w sprawie pani Joanny z Krakowa, która zadzwoniła do lekarza po pomoc po zażyciu tabletki poronnej. W rozmowie lekarki z dyspozytorem nie słychać nazwiska kobiety, jej wieku, tego, że dokonała aborcji, wreszcie danych prowadzącego rozmowę. Ale informacji, że kobieta "ma zaburzenia" czy "zaraz zażyje leki i się zabije", policja przed opinią publiczną nie uchroniła.
Na początku roku funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli też do gabinetu szczecińskiej ginekolog dr Marii Kubisy i bezpodstawnie zabrali dokumentację medyczną kilku tysięcy pacjentek. Części nie oddali do dziś, choć minęło już siedem miesięcy.
Przedstawiciele rządu Zjednoczonej Prawicy coraz częściej sięgają po wrażliwe dane obywateli i arbitralnie je ujawniają - często w celu dementowania rzekomych "fejków", do politycznych narracji w mediach społecznościowych czy na konferencjach prasowych. Gdzie w tym czasie jest Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych, czyli - w teorii - kluczowa, niezależna i apolityczna instytucja, która powinna stać na straży naszych danych w Polsce?
Jan Nowak, pełniący obowiązki Prezesa UODO, raczej unika kamer. Dba o prywatność.
UODO jak yeti
23 maja 2023 r., posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. - Cieszę się, że pana widzę, panie prezesie - mówiła przewodnicząca komisji Kamila Gasiuk-Pihowicz, posłanka Platformy Obywatelskiej. - Czy zdaje pan sobie sprawę, że to jeden z głównych zarzutów formułowanych do pana: że wszyscy o panu słyszeli, ale nikt pana na oczy nie widział? Że nie zabiera pan aktywnego udziału w debacie publicznej, co niewątpliwe, przy wydawaniu tak wielu kontrowersyjnych decyzji, nie buduje autorytetu tego urzędu? - pytała.
- Przez cztery lata nie widziałem żadnej publicznej wypowiedzi prezesa UODO nagranej kamerą, w formie wideo. Mogły się pojawiać jakieś cytaty w prasie, przygotowane przez Departament Komunikacji urzędu. Ale nie widziałem żadnej wypowiedzi publicznej na jakikolwiek ważny temat związany z przetwarzaniem danych osobowych - mówi tvn24.pl dr Maciej Kawecki, prorektor ds. innowacji w Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie i Cyfrowy Ambasador Unii Europejskiej. W latach 2017-2019 jako urzędnik Ministerstwa Cyfryzacji odpowiadał za wdrożenie w Polsce unijnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych, znanego powszechnie jako RODO.
Prezes Jan Nowak, były radny PiS
Właśnie na podstawie RODO w 2018 roku powstał Urząd Ochrony Danych Osobowych - w miejsce Biura Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. - Prezes UODO miał być organem na miarę Rzecznika Praw Obywatelskich, mogącym wszczynać postępowanie administracyjne i [w jego efekcie - red.] nakładać wielomilionowe kary finansowe - mówi dr Kawecki.
Nowy regulator dzięki RODO został wyposażony w szereg nowych uprawnień i miał być potężną instytucją, której obawiać mieli się giganci technologiczni, tacy jak Google, Facebook czy Amazon. Dostał do ręki przede wszystkim kary pieniężne za naruszenia danych - do 10 i 20 mln euro oraz do 2 lub 4 proc. całkowitego rocznego obrotu firmy z poprzedniego roku.
Niektórzy europejscy odpowiednicy UODO potrafili w ostatnich latach podejmować odważne decyzje - np. francuski urząd ochrony danych nałożył na Google karę 50 mln euro za naruszenie RODO. W maju 2023 r. irlandzki regulator ukarał spółkę Meta (właściciela Facebooka i Instagrama) gigantyczną grzywną 1,2 mld euro. Z kolei włoski organ ochrony danych w tym roku odważył się tymczasowo zablokować popularny Chat GPT, oparty na sztucznej inteligencji. Powód - obawa o prywatność tamtejszych użytkowników.
Wiosną 2019 r. Sejm za zgodą Senatu (w obu izbach większość miało wtedy Prawo i Sprawiedliwość) wybrał na prezesa UODO Jana Nowaka, byłego warszawskiego radnego PiS w dzielnicy Wola (przez pięć kadencji, w latach 2002-2019). W partii Nowak od 2011 r. był członkiem Koleżeńskiego Sądu Dyscyplinarnego (zasiadał w nim, kiedy kilka lat temu wobec Zbigniewa Ziobry, Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego prowadzone było postępowanie dyscyplinarne za publiczne wypowiedzi, zakończone wyrzuceniem ich z PiS-u). Tuż przed powołaniem na stanowisko prezesa UODO Nowak zrezygnował z partyjnej legitymacji - apolityczności wymaga od prezesa ustawa o ochronie danych osobowych.
Przed głosowaniem w parlamencie Fundacja Panoptykon publicznie pytała Jana Nowaka o jego kwalifikacje. Prezesem urzędu może być tylko osoba, która - jak czytamy w ustawie -
"wyróżnia się wiedzą prawniczą i doświadczeniem z zakresu ochrony danych osobowych".
Nowak to absolwent mechaniki precyzyjnej na Politechnice Warszawskiej i studiów MBA. Od 2008 roku pracował jako dyrektor biura GIODO. Mimo że dyrektor kieruje pracą całego urzędu i może być uczestnikiem ważnych narad, to jednak przede wszystkim funkcja administracyjna - Nowak odpowiadał za opłacanie rachunków, czynsz za biuro, zakup żarówek, służbowych samochodów, umowy z pracownikami czy przekazywanie dokumentów do archiwum.
- Sprawdzał się na tym stanowisku. Do kwestii merytorycznych się nie wtrącał - mówi osoba niegdyś związana z urzędem.
Po powołaniu na stanowisko prezesa UODO Jan Nowak miał się zajmować bardziej merytorycznymi zadaniami. Np. masowymi wyciekami danych użytkowników po atakach hakerskich, nielegalnym zbieraniem danych i monetyzowaniem ich przez platformy cyfrowe, technologiami do inwigilacji, śledzącymi reklamami czy uczącymi się algorytmami.
I pilnowaniem, czy władza nie nadużywa danych swoich obywateli.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam