Pracujący od blisko czterech lat w zarządzie ubezpieczeniowego giganta PZU Ernest Bejda, były szef CBA, wciąż pozostaje funkcjonariuszem tej służby - wynika z ustaleń tvn24.pl. Sam Bejda przekazał nam, że jest "oddelegowanym funkcjonariuszem". - Tak spółka, jak służba z tej formuły odnosiły i odnoszą wymierne korzyści - zapewnił. - Jestem zszokowany - komentuje szef sejmowej speckomisji.
Nad weryfikacją informacji, że Ernest Bejda pracuje w PZU "na drugim etacie", redakcja tvn24.pl pracowała przez kilka ostatnich tygodni.
- Sprawdźcie. Jest przez cały ten czas funkcjonariuszem CBA. W środowisku służb panuje opinia, że to zabieg, by zyskać prawa do mundurowej emerytury. Musi mieć przynajmniej 15 lat służby, by móc zacząć odbierać świadczenie. A to przecież gwarantowane kilkanaście tysięcy złotych aż do śmierci - przekazał nam jeden z informatorów.
Odejście w cieniu afery
Dotąd z oficjalnych komunikatów można było wnioskować, że Ernest Bejda zakończył swoją karierę w służbie antykorupcyjnej w 2020 roku. Co więcej, stało się to w atmosferze największego w historii tej formacji skandalu. Kasjerka CBA zdołała bowiem ukraść należące do tej służby ponad 9 milionów złotych. Gotówkę, całymi miesiącami, wynosiła w zwykłych reklamówkach. Jej mąż następnie przegrywał te pieniądze, obstawiając - głównie wyniki meczów polskiej ekstraklasy piłkarskiej - u legalnego bukmachera. Oboje zostali skazani już przez sąd.
Jako szef CBA Ernest Bejda nie poinformował o problemie posłów z sejmowej komisji służb specjalnych. Na jaw wyszła ona dzięki pracy dziennikarzy. Zbiegło się to z końcem kadencji Bejdy, który kierował CBA od 2016 roku.
I dlatego - choć należał do najbliższych współpracowników ministrów koordynatorów służb Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika - nie otrzymał nominacji na drugą kadencję w fotelu szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Premier Mateusz Morawiecki powierzył to zadanie osobie spoza służby antykorupcyjnej, funkcjonariuszowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzejowi Stróżnemu.
Kilka tygodni później rada nadzorcza PZU poinformowała, że Ernest Bejda zostanie powołany w skład zarządu największego polskiego ubezpieczyciela z dniem 5 maja 2020 roku. Od tego momentu podlegają mu obszary: zarządzania projektami, bezpieczeństwa, zakupów, operacji ubezpieczeniowych oraz rozwoju biznesu.
Wkrótce trafił także do Rady Nadzorczej Alior Banku, gdzie PZU posiada udziały. A także do rad nadzorczych spółek PZU Centrum Operacji i Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych PZU. Z tych tytułów nie pobiera jednak wynagrodzenia - zakazują tego zapisy regulaminów obowiązujących w grupie kapitałowej PZU.
Korzyści dla spółki i służby
- Dotąd byłem pewien, że pan Bejda odszedł na emeryturę. Jestem zszokowany informacją, że przez cały czas był funkcjonariuszem. To sytuacja bez precedensu. Nie mieści mi się wręcz to w głowie, a wiele rzeczy widziałem w świecie służb specjalnych - komentuje przewodniczący sejmowej komisji do spraw służb Marek Biernacki (PSL - Trzecia Droga).
Z oficjalnymi pytami o aktualny status Ernesta Bejdy zwróciliśmy się do ministra koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka, do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a także do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
"Ze względów bezpieczeństwa nie udzielamy informacji dotyczących spraw kadrowych funkcjonariuszy i byłych funkcjonariuszy służb specjalnych" - to odpowiedź ministra Tomasza Siemoniaka.
Brak jasnej odpowiedzi podobnie uzasadniły CBA oraz MSWiA.
Serię pytań skierowaliśmy także do biura prasowego największego polskiego ubezpieczyciela. Chcieliśmy wiedzieć, czy o tym, że Ernest Bejda jest cały czas funkcjonariuszem, wiedział zarząd oraz - co ważniejsze - rada nadzorcza spółki. Zapytaliśmy także, czy jednoczesna praca w zarządzie, dająca dostęp do wrażliwych informacji milionów Polaków i firm oraz pozostawanie funkcjonariuszem służby specjalnej nie stanowi konfliktu interesów.
Odpowiedzi udzielił nam sam Ernest Bejda. - Właściwe organy wiedziały, że jestem oddelegowanym funkcjonariuszem. Tak spółka, jak służba z tej formuły odnosiły i odnoszą wymierne korzyści. Dotyczą one obszaru bezpieczeństwa, za co odpowiadam w zarządzie, zatem nie mogę mówić o szczegółach - przekazał.
Złamana ustawa?
Na inny problem wynikający z faktu, że Ernest Bejda nie odszedł ze służby, wskazuje były szef CBA Paweł Wojtunik.
- Ustawa o CBA zobowiązuje funkcjonariuszy do apolityczności. To oznacza, że pan Bejda złamał prawo, za co grozi postępowanie dyscyplinarne, które powinna wszcząć jego przełożona, aktualnie pełniąca obowiązki szefa CBA Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak - stwierdza Wojtunik.
Chodzi o zapis artykułu 73 ustawy o CBA, który brzmi: "Funkcjonariusz nie może być członkiem partii politycznej ani uczestniczyć w działalności tej partii lub na jej rzecz".
Tymczasem dziennikarze tygodnika "Polityka" jako pierwsi poinformowali w listopadzie 2022 roku, że Ernest Bejda wpłacił na fundusz PiS kwotę 45 tysięcy 150 złotych. To najwyższa, dozwolona prawem wpłata od osoby fizycznej na rzecz partii.
- Wpłata na rzecz partii to zdecydowanie działanie wprost zakazane ustawą. Oczekuję wyciągnięcia konsekwencji wobec funkcjonariusza Bejdy - komentuje Wojtunik.
W środę Ernest Bejda wziął udział w spotkaniu bliskich współpracowników Mariusza Kamińskiego z dziennikarzami przed kancelarią premiera, w trakcie którego poinformowano, że osadzony w więzieniu były szef MSWiA rozpoczął głodówkę.
CZYTAJ TEŻ: AFERA MAILOWA. BEJDA, BYŁY SZEF CBA, MIAŁ W ROZMOWIE Z DWORCZYKIEM DEKLAROWAĆ STUPROCENTOWĄ LOJALNOŚĆ >>>
Mundurowy emeryt?
Sprawdziliśmy również wątek emerytury mundurowej Ernesta Bejdy. Jako prawnik, adwokat z zawodu był w 2006 roku wśród twórców CBA obok Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. W 2009 roku stracił funkcję wiceszefa CBA, gdy ówczesny premier Donald Tusk odwołał kierującego wówczas tą służbą Mariusza Kamińskiego. Stało się to po tym, gdy prokuratura z Rzeszowa sformułowała wobec Kamińskiego zarzuty wprowadzania w błąd sądu, wyłudzenia podsłuchów telefonicznych, nadużycia prawa w tak zwanej aferze gruntowej.
Bejda wrócił do CBA, tym razem w roli szefa, krótko po tym, jak w 2015 roku wybory parlamentarne wygrało PiS.
- W efekcie ma około 12 lat służby, a musi mieć 15 lat, by mógł uzyskać prawo do emerytury. Z pewnością by ich dosłużył, pracując za setki tysięcy złotych, w zarządzie PZU - mówi jeden z naszych rozmówców.
Najprawdopodobniej Bejda nie pobiera wynagrodzenia należnego mu w CBA. Zasadą - od której jednak mogą być wyjątki - jest, że pensja delegowanego funkcjonariusza trafia do funduszu operacyjnego.
Autorka/Autor: Robert Zieliński
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Turczyk/PAP