"Bałem się przyznać przed samym sobą, że coś może być ze mną 'nie tak'". "Bałem się też, że mógłbym zostać oceniony, nawet przez bliskich". Bał się. Pierwszy atak paniki. Kolejne. O tym strachu i "zawale duszy" napisał piosenkę. Odtworzono ją tylko na TikToku ponad 5 milionów razy. Dostał tysiące wiadomości, w tym takie jak: dziękuję, wciąż żyję. Adam "adaś." Pasierb, dziś wolny od lęku, jest twarzą kampanii społecznej #JESTEM, skierowanej do dzieci i młodzieży.
DEBATA O ZDROWIU PSYCHICZNYM POLAKÓW - ZAPRASZAMY DO TVN24 I TVN24 GO. POCZĄTEK W NIEDZIELĘ O GODZ. 20
"Nigdy nie wiedziałam, jak powiedzieć komuś o swoich problemach psychicznych". "Ja nigdy nie powiem, co się ze mną dzieje, bo jeszcze powiedzą, że wymyślam". "Za każdym razem, kiedy tego słucham, to płaczę".
Cały czas, choć od premiery "Dessous" (z fr. "pod spodem" - red.) w mediach społecznościowych minęło już kilka miesięcy , wciąż – najpierw pod piosenką opublikowaną w maju, później pod teledyskiem, który premierę miał jesienią – pojawią się kolejne komentarze.
Licznik odtworzeń bije i obecnie w serwisach streamingowych utwór został wysłuchany ponad pięć milionów razy. W połowie października, razem z premierą teledysku do "Dessous", ruszyła akcja społeczna pod hasłem #JESTEM, która ma na celu uświadomienie młodym ludziom, że nie muszą czuć się osamotnieni, dodanie otuchy, a przede wszystkim wskazanie im narzędzi do tego, aby mogli sobie pomóc, na przykład sięgając po pomoc w Telefonie Zaufania dla Dzieci i Młodzieży.
- Każdy z nas jest trochę Robinem Williamsem, który chce pokazać światu, że jest bardzo otwartą i śmieszną osobą, podczas gdy wewnątrz skrywa w sobie wiele bólu związanego z najbardziej rozmaitymi sytuacjami, na które często nawet nie ma wpływu - mówi w rozmowie z Esterą Prugar młody twórca.
Adam wraz z psycholożką i seksuolożką Kingą Łakomską opowiadają o tym, czym są ataki paniki, jak można sobie z nimi poradzić, a także o tym, gdzie szukać pomocy i jak tę pomoc dawać, gdy widzimy, że z nami lub bliskimi nam osobami dzieje się coś niedobrego.
Estera Prugar: W piosence "Dessous" napisałeś, że trzy lata temu przeżyłeś swój pierwszy atak paniki.
Adam "adaś." Pasierb: Byłem wtedy na zajęciach, staliśmy w grupie i w pewnym momencie straciłem poczucie tego, co się wokół mnie dzieje. Trudno to opisać, bo na zewnątrz nic po mnie nie było widać, ale w środku czułem, jakby coś we mnie wybuchło. Później zdarzyło się to jeszcze kilkukrotnie, ale na szczęście już się to nie zdarza.
Wydaje mi się, że moje ataki związane były z ogólnie gorszym samopoczuciem, co zdarza się chyba wszystkim, nawet wtedy, kiedy po prostu brakuje nam słońca. Natomiast piosenka jest parabolą wszystkiego, co się działo w moim życiu, ale również próbą zrozumienia innych ludzi, którzy przechodzą przez to, co ja. Okazało się, że to zrozumienie działa jak bumerang i wróciło do mnie w wiadomościach i komentarzach od słuchaczy, którzy odnaleźli w tym tekście siebie.
Samemu, zwłaszcza na początku, często trudno jest zdiagnozować atak paniki. Ty od razu wiedziałeś, co się z tobą dzieję, czy ta wiedza przyszła później?
adaś.: Początkowo wydawało mi się, że to może być naturalna reakcja na sytuację stresową, ale dziś już wiem, że tak nie było. Dopiero kiedy udało mi się nad tym zapanować, zdałem sobie sprawę, że mogłem to zrobić znacznie wcześniej, jeśli zdecydowałbym się sięgnąć po pomoc psychiatry lub psychoterapeuty. Żałuję, że tego wtedy nie zrobiłem. Teraz wiem, że wiele spraw mógłbym sobie dzięki takiej pomocy ułożyć znacznie szybciej.
Czym jest atak paniki i jak możemy go rozpoznać?
Kinga Łakomska, psycholog: Łatwo rozpoznać atak paniki, ponieważ podczas jego trwania pojawia się w nas ogromny lęk, niektóre osoby mają wrażenie, że zaraz "zwariują". Może objawiać się w różny sposób w różnych sytuacjach, ale przeważnie łączy się z szybkim kołataniem serca i spłyconym oddechem, a nawet lękiem przed śmiercią. Osoba, która ma atak paniki, może mieć wrażenie, że jest jej coraz bardziej gorąco, zaczyna się pocić, ma problemy z oddychaniem, a nawet zdaje jej się, że zaczyna się dusić. Można doświadczyć również drżenia rąk, stóp, mrowienia twarzy czy kłucie w klatce piersiowej. Niektórym robi się ciemno przed oczami i mają wrażenie, że za chwilę zemdleją. Mogą pojawić się także zawroty głowy. Ludzie często kojarzą ten stan z zawałem lub wylewem, ale tak naprawdę jest to lęk.
Czasami nasz organizm reaguje w ten sposób na zagrożenie z zewnątrz, coś obiektywnie stresującego – jak niektórzy na podróż samolotem. Częściej jednak ataki paniki pojawiają się wtedy, gdy nie ma obok nas realnego zagrożenia, idąc za przywołanym przykładem: gdy katastrofy lotniczej nie traktujemy właśnie jako "realnego" zagrożenie, ze względu na bardzo małe ryzyko śmierci, które w porównaniu do poniesienie jej w wypadku samochodowym jest nieproporcjonalnie małe, ale jednak ataki paniki związane bezpośrednio z poruszaniem się autem pojawiają się u ludzi niezwykle rzadko, znacznie rzadziej niż w przypadku lotów.
Może pojawić się jakiś trigger, który przywołuje w nas wspomnienie sytuacji stresowej, czy jest to raczej reakcja na długotrwały stres, który po jakimś czasie w ten sposób znajduje dla siebie ujście?
Kinga Łakomska: Może być naprawdę bardzo różnie. Zazwyczaj ten lęk jest z nami cały czas, gdzieś z tyłu głowy. Mogą to być również przewlekłe sytuacje stresowe, które obiektywnie nie muszą być stresujące dla kogoś z zewnątrz, ale my interpretujemy daną sytuację jako nam zagrażającą. Tym bardziej jeśli jest ona permanentna.
To znaczy?
Kinga Łakomska: Wyobraźmy sobie młodą osobę, która codziennie idzie do szkoły, gdzie każdy nauczyciel może wyrwać ją do odpowiedzi, a inni będą na nią patrzeć i reagować na jej wystąpienie. Dla reszty uczniów nie musi to być niczym znaczącym, ale dla tej osoby jest bardzo stresujące.
Czasami pojawia się również konkretny bodziec, kiedy mamy włączyć komputer i zacząć pracę lub rozpocząć jakieś spotkanie i w tym momencie na samą myśl o tej czynności pojawia się reakcja stresowa jaką jest atak paniki.. Natomiast kiedy ten bodziec znika, bo okazuje się, że nie musimy tego dnia iść do pracy lub szkoły, spotkanie zostało odwołane czy nauczyciel skończył przepytywać – wtedy lęk obniża się i odchodzi.
Adam, w swojej piosence napisałeś: "nauczyłem się latać, wiesz, nie umiem lądować" – co to dla ciebie znaczy?
adaś.: Nauczyłem się żyć, przyjmując konkretną rolę, która była dla mnie wygodna, bo byłem przyzwyczajony do życia według schematu, który momentami nie był zgodny z tym, co faktycznie czułem. Na studiach sprawiałem wrażenie osoby pełnej życia. Na imprezach czy innych spotkaniach ze znajomymi brylowałem, wszystko wydawało się być dobrze. Moje lądowania, a raczej uderzenia głową o posadzkę odbywały się dopiero wtedy, gdy zamykałem za sobą drzwi do pokoju w mieszkaniu. Miewałem wtedy zjazdy energetyczne związane ze wszystkim, co robiłem. Zastanawiałem się, dlaczego nie potrafiłem pokazać innym prawdziwego siebie, tylko na siłę chciałem dopasować się do pewnych grup, w których tak naprawdę nawet niekoniecznie chciałem być, ale bycie ich częścią wydawało mi się fajne.
Tę nieumiejętność lądowania można interpretować na wiele sposobów – czego dowiedziałem się z reakcji na piosenkę, ponieważ otrzymałem mnóstwo wiadomości od bardzo różnych osób. Każda z nich patrzyła na mój tekst trochę inaczej i każda zwracała uwagę na inny fragment. Dla niektórych najważniejsze były te bezpośrednie odniesienia do ataków paniki, dla innych – "męczę się, ale przecież nie jest źle", a jest to akurat wers, który najmocniej dotyczy również mnie. Męczyłem się z tym, co się działo, choć przecież moje życie było dobre. Pierwszego ataku dostałem na zajęciach, na których byłem wcześniej już kilkanaście razy. Stałem w kącie i nagle poczułem, że coś się dzieje.
Co zrobiłeś?
adaś.: Wyszedłem z sali, poszedłem do łazienki… Dziś już nie za bardzo pamiętam, co się działo, ale chyba przemyłem sobie twarz wodą, później wyszedłem na świeże powietrze i to pomogło mi wrócić do rzeczywistości. Po kilkunastu minutach wróciłem do sali. Miałem taką możliwość, aby wyjść bez pytania o pozwolenie, więc tak naprawdę chyba nikt tego nawet nie zauważył.
Jakie inne czynności warto wykonać, kiedy pojawia się atak paniki?
Kinga Łakomska: Bardzo dobrze jest wykonać jakiś fizyczny ruch ciałem, chociażby poruszenie ręką, a jeśli siedzimy – wstać lub przejść się, aby odwrócić naszą uwagę od lęku. Drugim takim elementem jest to, o czym wspomniał Adam, czyli przemycie twarzy, a idealnie byłoby wejść pod zimny prysznic. Aczkolwiek tym, do czego mamy zawsze dostęp jest nasz oddech, który możemy proaktywnie regulować i uspokoić się poprzez wzięcie głębokiego wdechu, zatrzymanie go na chwilę, a następnie wypuszczenie powietrza w taki sposób, aby wydech był dwa razy dłuższy od wdechu.
A w sytuacji, w której nie da się wyjść i skorzystać z bieżącej wody, bo na przykład atak paniki pojawia się u ucznia w trakcie lekcji?
Kinga Łakomska: Można zacząć poruszać językiem w ustach, dotykając na zmianę podniebienia i spodu zębów lub ruszać nim na lewo i prawo. To również pomaga odwrócić uwagę i skupić myśli na dokonywanej czynności. Podobnie działa zaciskanie i rozluźnianie mięśni, na przykład w ręce. Innym fajnym ćwiczeniem jest skupienie się na swojej fizyczności – odpowiedzenie sobie na pytania, gdzie jestem, gdzie siedzę, co widzę i słyszę.
Natomiast jeśli zauważam, że coś takiego zaczyna się dziać i mam świadomość tego, że jest to atak paniki, warto powiedzieć sobie, że on minie. Tutaj oczywiście potrzebna jest edukacja. Jeśli mamy to zaplecze w postaci wiedzy, to łatwiej nam zrozumieć, że te reakcje fizyczne miną bez względu na to, czy będziemy z nimi coś robić, czy nie, a to z kolei samo w sobie pomaga nam się uspokoić. Wtedy możemy rozpocząć pracę z myślami, próbując nawigować je w ten sposób, aby przywrócić kontrolę nad sobą. Wyobrazić sobie bezpieczne miejsce i zastanowić się nad tym, skąd ten lęk się wziął i dzięki temu go osłabić. W moim przekonaniu ataki paniki nie są wyrazem nieradzenia sobie z życiem. Są sygnałem, który wysyła nam mózg o tym, że najwyższy czas coś zmienić i zająć się sobą.
Czy dziecko lub nastolatek powinien zgłosić taką sytuację nauczycielowi lub innej osobie dorosłej, pod której opieką znajduje się w danym momencie?
Kinga Łakomska: Jestem za tym, żeby zgłaszać.
A w którym momencie, bo w trakcie trwania ataku paniki tłumaczenie czegokolwiek może być bardzo trudne?
Kinga Łakomska: W szkole, jeśli atak jest silny, to osoba go doświadczająca powinna po prostu wyjść z klasy, nawet bez mówienia, o co chodzi. Dopiero jak się uspokoi, będzie czas na wyjaśnienie tego, co się stało.
W takiej sytuacji idealnie by było, gdyby wychowawca klasy był osobą zaufaną dla swoich podopiecznych i uczeń mógł z nim porozmawiać sam na sam, a nie na forum. Jeżeli wychowawca nie będzie rozumiał problemu, to w każdej szkole powinien być psycholog, który może w takiej sytuacji zainterweniować. Interweniować mogą również rodzice.
Adam, kiedy przeżyłeś swój pierwszy atak, miałeś 20 lat. Co wiedziałeś wtedy o zdrowiu psychicznym – rozmawialiście o tym ze znajomymi, znałeś kogoś, kto korzystał z pomocy psychologa?
adaś.: Nawet jeśli wiedzieliśmy o kimś, że chodzi do psychologa, to patrzyło się na tę osobę raczej z niewielkim zrozumieniem. Wydaje mi się, że na co dzień otaczam się ludźmi empatycznymi i uważam, że mam do nich w życiu szczęście, ale jednak pochodzę z małego miasta, gdzie przyznanie się do jakichś słabości jest często traktowane jako porażka. Każdy musi trzymać się pewnych schematów zachowania, ponieważ jakikolwiek "odchył" od normy ma dla otoczenia wydźwięk bardzo pejoratywny.
Przeprowadzając się do Krakowa na studia, byłem już bardziej świadomy i zaczynałem się otwierać, ale to jest proces i musi minąć trochę czasu, zanim przyjdzie pełne zrozumienie. Wydaje mi się, że trzy lata temu po prostu trochę bałem się przyznać przed samym sobą, że coś może być ze mną "nie tak". Bałem się też tego, że mógłbym zostać oceniony, nawet przez bliskich, chociaż teraz już wiem, że dostałbym wsparcie od rodziców i znajomych.
Nie tylko ja, ale nasze społeczeństwo wykonało przez te trzy lata sporo pracy w kierunku normalizacji tematów związanych ze zdrowiem psychicznym w przestrzeni publicznej, choć jest jeszcze wiele do zrobienia, co zrozumiałem, gdy czytałem komentarze pod jednym z artykułów, w którym opowiadałem o swojej piosence...
Co było w nich napisane?
adaś.: Był komentarz, w którym ktoś napisał: jak patrzę na tego Adasia, to "temu Adasiu" potrzebny jest chyba powrót do rzeczywistości. Inne negatywnie odnosiły się ogólnie do zagadnienia problemów ze zdrowiem psychicznym. Widziałem też taki, że "gdyby dzieciaki postały w kolejce po papier toaletowy, toby się nauczyły życia". Kolejne były o tym, że wszystkie problemy młodych wynikają z tego, że przez 10 godzin dziennie patrzą w smartfony. Pamiętam jeszcze taki: odwraca się od Boga, odwraca się od rodziny i znajomych, zaczyna łapać długi… Rzeczy kompletnie absurdalne, nawet do cytowania. Mam całkiem dobrze działającą wyobraźnię, a chyba nie byłbym w stanie czegoś takiego wymyślić.
Zresztą po tym, jak opublikowałem piosenkę, przyszły do mnie również takie wiadomości, w których młode osoby pisały, że nie są w stanie wytłumaczyć, na przykład swoim rodzicom, tego, przez co przechodzą.
To poczucie wstydu i strach przed oceną rówieśników, a nawet – jak widać – osób dorosłych jest częste, zwłaszcza u młodych ludzi. Jak mogą szukać pomocy, kiedy ich najbliżsi nie mają wiedzy i zrozumienia dla ich problemów i przeżyć?
Kinga Łakomska: W takich sytuacjach warto jest poszukać numeru do Telefonu Zaufania Dzieci i Młodzieży.
adaś.: To im radziłem, kiedy odpisywałem na tego typu wiadomości. Tym bardziej że sam nie jestem psychologiem, nie znam też każdej sytuacji z osobna, więc sam nie jestem w stanie pomóc. Dlatego bardzo się cieszę, że mam teraz okazję współtworzyć akcję #JESTEM właśnie z Telefonem Zaufania dla Dzieci i Młodzieży.
Moją drugą radą w takich sytuacjach było zaproponowanie, żeby jednak porozmawiać jeszcze z kimś innym – jeżeli nie z rodzicami, to może z babcią, dziadkiem lub ciocią. Można spróbować też pogadać z przyjacielem czy przyjaciółką.
Kinga Łakomska: Ważne jest, żeby się nie poddawać. Wiadomo, że ludzie reagują różnie, nawet rodzice czy dziadkowie. Podobnie jest z nauczycielami, choć mam nadzieję, że psychologowie czy pedagodzy szkolni są już znacznie bardziej otwarci na problemy młodzieży. Mogą także pokierować taką osobę dalej, na przykład do lokalnej poradni zdrowia psychicznego. Tutaj, oczywiście, może pojawić się problem z podpisem osoby dorosłej, który jest wymagany, jeśli sytuacja dotyczy osoby, która nie ukończyła jeszcze 16. roku życia, bo od tego wieku każdy może już iść do lekarza sam.
Natomiast Telefon Zaufania jest dostępny zawsze i dla wszystkich, o każdej porze. Niestety jest tak, że te numery często bywają zajęte, bo pracuje tam za mało ludzi, ale należy próbować.
adaś.: À propos tych zajętych numerów…. Po latach pewni znajomi przyznali mi się do tego, że gdy byli nastolatkami, dzwonili na numer Telefonu Zaufania dla zabawy. Do dziś dręczą ich wyrzuty sumienia, bo dotarło do nich, że ich "żarty" mogły wyrządzić krzywdę komuś, kto w tamtym czasie potrzebował faktycznej pomocy, ale trafił na zajętą linię. Dlatego ważne jest, aby już od najmłodszych lat uświadamiać dzieci, że takie zachowania nie są w porządku.
Kinga Łakomska: A wracając jeszcze do tematu niezrozumienia – jeśli jakaś młoda osoba naprawdę nie ma w swoim otoczeniu nikogo dorosłego, komu ufamy na tyle, żeby porozmawiać o swoich problemach, to faktycznie warto spróbować zwierzyć się komuś z rówieśników. Być może akurat kolega lub koleżanka będą umieli zareagować i skierować do kogoś, kogo sami znają i komu ufają - do dorosłego, który będzie umiał udzielić pomocy.
Adam, pamiętasz, kiedy i komu ty przyznałeś się po raz pierwszy do tego, że miałeś ataki paniki?
adaś.: Na początku nikomu nie mówiłem, bo czułem wstyd. W końcu, w podobnym czasie, powiedziałem mojemu przyjacielowi i rodzicom, choć to i tak długo trwało, bo prawie dwa lata od pierwszego ataku. Odbyło się to raczej na zasadzie powiedzenia, że miałem takie przeżycia w przeszłości, ale nikt tego nie zauważał, ponieważ jestem osobą bardzo ekstrawertyczną, nastawioną na kontakt z ludźmi, więc teoretycznie nie wpisuję się w zestaw skojarzeń na temat osób, które mogą mieć problemy.
Trochę na takiej zasadzie jak jest w przypadku wielu komików – jak było z Robinem Williamsem. Każdy z nas jest trochę Robinem Williamsem, który chce pokazać światu, że jest bardzo otwartą i śmieszną osobą, podczas gdy wewnątrz skrywa w sobie wiele bólu związanego z najbardziej rozmaitymi sytuacjami, na które często nawet nie ma wpływu.
Jak się czułeś, rozmawiając z bliskimi o swoich doświadczeniach?
adaś.: Bardzo dobrze, bo poczułem ulgę. Wydaje mi się, że to był najważniejszy krok do ustabilizowania mojej sytuacji. Mogłem sobie w końcu powiedzieć: okay, mam swoje problemy, ale jestem w stanie sobie z nimi poradzić, i są przy mnie ludzie, którzy chcą mi z tym pomóc.
Ten początkowy wstyd brał się chyba także z tego, że zawsze miałem opinię osoby bardzo wzorowej – uczącej się, wygrywającej wszystkie konkursy, właśnie ekstrawertycznej i lubiącej ludzi. Brzydko mówiąc, choć sam nie lubię tego określenia, ale kiedyś nazwał mnie tak kolega – byłem "złotym dzieckiem", a prawda jest taka, że ludzie, którzy są w ten sposób określani, często nie chcą być na świeczniku, w świetle reflektorów, ale wchodzą w tę rolę, bo takie są względem nich oczekiwania. Dla mnie przyszedł moment, w którym musiałem się z takiego życia wycofać, żeby móc zacząć budować swoją rzeczywistość od nowa i na spokojnie, w zgodzie z samym sobą.
Teraz chodzisz na psychoterapię?
adaś.: Nie. Zastanawiałem się nad tym, ale uważam, że w tej chwili tego nie potrzebuję, ponieważ wszystko jest okay. Choć na pewno trzy lata temu było inaczej i powinienem był swoje sprawy przepracować ze specjalistą.
Miałeś w ogóle okazję porozmawiać o swoich doświadczeniach z psychologiem?
adaś.: Miałem i to dość niedawno. Właśnie podczas tego spotkania wyszło na to, że obecnie tej terapii nie potrzebuję, co również było dla mnie dobrym znakiem w kwestii mojej kondycji psychicznej. Choć, oczywiście, nie jest tak, że osoby, które korzystają z pomocy psychoterapeuty, mają tę kondycję w złym stanie, bo to wcale tak nie działa.
Ja sam nie chciałem robić tego na siłę. Ale jeśli poczuję, że mam jakiś problem, a taki może pojawić się w każdej chwili, u każdego, to oczywiście z takiej pomocy skorzystam. Jeśli wydarzy się jakaś sytuacja losowa lub zdam sobie sprawę, że dzieje się coś, do czego wcześniej się przed sobą nie przyznałem, a nawet po prostu nie zdawałem sobie sprawy z tego, że może być dla mnie problem – wtedy jak najszybciej udam się do terapeuty. Dziś już się nie boję, ale przez 22 lata bałem się tego, że mógłbym trafić do psychologa, psychiatry czy brać leki, które przecież by mnie zniszczyły i zabrały chęci do życia, zamieniając mnie w robota wypranego ze wszelkich uczuć, co – oczywiście – nie jest prawdą. Jest mitem.
Co powinna zrobić osoba dorosła, która być może nie ma dużej wiedzy na temat zdrowia psychicznego, ale słyszy o problemie młodego człowieka i chciałaby pomóc, lecz nie wie jak?
Kinga Łakomska: Obecnie mamy duży dostęp do poradników, artykułów i informacji na temat zdrowia psychicznego. Powstają też specjalne strony dedykowane właśnie rodzicom dzieci i młodzieży. Prowadzone są także warsztaty, grupy wsparcia, a nawet osobny Telefon Zaufania dla Rodziców i Nauczycieli. Mogą wybrać się na konsultacje do psychoterapeuty. Jest naprawdę wiele możliwości. Niestety, częściej są one odpłatne niż refundowane, ale zdrowie i życie ludzkie jest bezcenne.
A opiekuni, którzy sami widzą, że z dzieckiem lub nastolatkiem dzieje się coś niedobrego, chcą pomóc, korzystają z dostępnych sobie narzędzi, ale nie potrafią porozumieć się z młodą osobą, która nie chce pomocy?
Kinga Łakomska: Muszą działać bardzo powoli, a najlepiej znacznie wcześniej.
To znaczy?
Kinga Łakomska: Muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, co – jako dorośli – zrobili wcześniej, aby zapracować sobie na to, że dziecko nie chce z nim rozmawiać.
Warto zadbać o relację z dzieckiem, zanim zacznie ono wchodzić w wiek nastoletni, kiedy często pojawiają się w młodych ludziach lęki, obawy czy inne problemy w relacjach z innymi. To się i tak wydarzy ze względu na wpływ grup rówieśniczych lub bunt przeciwko autorytetom, ponieważ ten konflikt jest potrzebny każdemu i jest czymś naturalnym i ma w pewnym sensie sprawić, że "odwrócimy się" od rodziców i będziemy w wyniku tego procesu w przyszłości niezależnymi, dojrzałymi dorosłymi, którzy realizują swoje plany i marzenia i jednocześnie mają wsparcie rodziców. Częstym problemem dzisiejszych dorosłych jest to, że większość z nas dużo pracuje, przez co praktycznie w ogóle nie spędzamy czasu ze swoimi dziećmi, ograniczając kontakty do pytań, czy jadłeś, jak było w szkole, jaką dostałeś ocenę i dlaczego nie lepszą, i tak dalej.
adaś.: To jest moje ogromne szczęście, ponieważ moi rodzice, którzy są lekarzami, pracowali do godziny 15, a później mieli jeszcze wizyty domowe, ale zawsze dbali o to, abyśmy z siostrą zawsze jedli z nimi posiłki i spędzali razem czas. Wiem, że zdarzało im się ograniczać swoje dyżury, żeby móc być przy nas. Dla dzieci czas jest ważniejszy od pieniędzy.
Kinga Łakomska: Właśnie tak. Ważne jest, aby w ciągu dnia poświęcić dziecku chociaż 15 minut niezakłócanej niczym uwagi. Z każdym dzieckiem osobno – porozmawiać, spojrzeć w oczy, zrobić razem coś fajnego. Zainteresować się tym, w jakie gry lubi grać, kim są jego przyjaciele, o czym marzy. Oczywiście, nie chodzi o przesłuchanie, ale o szczerą rozmowę, bez oceniania, krytykowania czy zawstydzenia. Istotne jest również to, aby nie bać się powiedzieć dziecku, że sami czegoś nie wiemy, ale wtedy zaproponować, że razem możemy poszukać odpowiedzi lub rozwiązania problemu.
Jak często okazuje się, że osoby, który trafiają na terapię jako dorośli, mają nieprzepracowane problemy czy traumy z dzieciństwa lub wieku nastoletniego, które zaburzają ich funkcjonowanie już w dorosłości?
Kinga Łakomska: Jak powiem, że zawsze, to nie zabrzmi dobrze, prawda? Ale niestety tak jest, bo nasze dzieciństwo i młodość mają ogromny wpływ na nasze dorosłe życie. Do szóstego roku jeszcze się kształtujemy, później to już właściwie jest umacnianie lub osłabianie schematów. Mam nadzieję, że ludzie coraz wcześniej będą decydować się na to, aby zająć się swoim życiem, ponieważ wtedy będą mieli szansę, aby znacznie wcześniej wyłapać swoje schematy, które będą mogli dzięki temu zatrzymać i postawić granicę w taki sposób, aby żyć po swojemu, a nie – przykładowo – według oczekiwań rodziców, które zostały w nich zaszczepione w młodości.
Co powinno być dla nas ostatecznym sygnałem do tego, że to już jest ta chwila, kiedy koniecznie musimy sięgnąć po pomoc i to bez względu na wiek?
Kinga Łakomska: Szukamy czegoś, co jest najmniejszym bodźcem - myślą lub uczuciem, z którymi nie czujemy się dobrze lub komfortowo.
W takich momentach często pojawia się kolejna myśl, że to uczucie było chwilowe i nieistotne, i nie ma potrzeby dramatyzować.
Kinga Łakomska: To prawda, zwłaszcza osoby inteligentne, świadome i radzące sobie w życiu mogą mieć takie przekonanie, bo przecież "wszystko jest w porządku, ja po prostu nie mogłem wyjść z łazienki przez 15 minut, ale teraz już jest dobrze".
To jest taka sytuacja, po której warto zastanowić się nad tym, czy może trzeba by z kimś porozmawiać?
Kinga Łakomska: Byłoby super.
adaś.: Wydaje mi się, że pierwsza taka sytuacja lub myśl, podobna do tej o wyjściu z łazienki, już jest sygnałem do tego, że warto z kimś porozmawiać. Sami się przecież nie zdiagnozujemy, zazwyczaj nie będą tego w stanie zrobić również nasi rodzice. Dlatego właśnie powstała nasza kampania #JESTEM – żeby uświadomić zarówno dzieciom, młodzieży, jak również dorosłym, że jeśli ktoś przychodzi i mówi o swoim problemie, to powinniśmy okazać współczucie i zacząć działać. I to jak najszybciej, bo nie zawsze sami jesteśmy w stanie ocenić wagę tego, co się dzieje.
A co powinno zwrócić uwagę dorosłego w przypadku dziecka lub nastolatka? Czego już na pewno nie można ignorować, bo może być tym najważniejszym, ostatecznym sygnałem?
Kinga Łakomska: Samookaleczenia czy mówienie o śmierci. Hasła "mam dosyć" lub "chciałabym zasnąć". To nie jest tak, że ktoś przyjdzie i powie wprost: "chcę popełnić samobójstwo, jutro wyskoczę z dziesiątego piętra". Sygnałem o tym, że jest naprawdę źle, może być nawet wzmożona drażliwość i mówienie "nienawidzę cię". Zamykanie się w pokoju, unikanie kontaktu, wracanie późno do domu. Rysunki dzieci czy muzyka, której słuchają.
adaś.: Wielu rodziców ma też dostęp do profili swoich dzieci w mediach społecznościowych i oczywiście nie chodzi o inwigilację i kontrolę, ale żeby raz na jakiś czas tam zajrzeć. Zobaczyć, jaką muzykę lub memy ta osoba udostępnia, ponieważ żyjemy w czasach, w których często trudno jest nam powiedzieć o czymś wprost, ale wtedy posługujemy się właśnie takimi luźniejszymi treściami, bo może ktoś się domyśli tego, co naprawdę próbujemy zakomunikować. Podobnie jest z treściami, które ktoś sam nagrywa i publikuje, na TikToku czy Instagramie. Chociaż wydaje mi się, że faktycznie najbardziej wymowna wciąż jest muzyka.
Kinga Łakomska: Na szczęście od "myśli S" do faktycznej próby odebrania sobie życia jest jeszcze kawałek drogi, więc jest czas, żeby reagować. Ten czas ma przede wszystkim każdy rodzic, który dostaje jeszcze szansę na to, aby zainteresować się i poznać swoje dziecko. I tak naprawdę najlepiej byłoby, aby każdy zaczął to robić dokładnie w tej chwili – w momencie, w którym skończy czytać ten wywiad. Od dziś.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc.
Autorka/Autor: Estera Prugar
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe