"Minister Krzysztof Ardanowski oraz Główny Lek. Weterynarii Bogdan Konopka zapewnili mnie, że szukają szczęśliwego rozwiązania dla stada z Deszczna" - napisał we wtorek na Twitterze prezydent Andrzej Duda, odnosząc się do sprawy dzikiego stada krów, które ma zostać wybite. W tej sprawie interweniował również prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Zgodnie z decyzją powiatowego lekarza weterynarii z 31 października 2018 r. dzikie stado krów z Ciecierzyc (woj. lubuskie) ma zostać wybite. Chodzi już o 185 zwierząt, które od wielu lat chodziły samopas po terenie gminy Deszczno, a mogą stanowić zagrożenie. Decyzję tę w listopadzie podtrzymał gorzowski sąd.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni obrońcy praw zwierząt przekonywali Głównego Inspektora Weterynarii, że dzikie stado krów może dalej spokojnie żyć i wcale nie musi być zagrożeniem. Główny Inspektorat Weterynarii w komunikacie z 27 maja napisał, że nie widzi merytorycznych przesłanek uzasadniających zwrócenie się do terenowych organów Inspekcji Weterynaryjnej w celu ewentualnej zmiany decyzji wobec krów.
Prezydent: trzymamy kciuki za stado z Deszczna
We wtorek wieczorem do tej sytuacji odniósł się w internetowym wpisie prezydent Andrzej Duda. "Minister Krzysztof Ardanowski oraz Główny Lek. Weterynarii Bogdan Konopka zapewnili mnie, że szukają szczęśliwego rozwiązania dla stada z Deszczna. Jestem pewien, że je znajdą, mimo że przepisy UE nakazują zabić te zwierzęta. Polak potrafi! Trzymamy kciuki za stado z Deszczna" - napisał na Twitterze.
Minister Krzysztof Ardanowski oraz Główny Lek. Weterynarii Bogdan Konopka zapewnili mnie, że szukają szczęśliwego rozwiązania dla stada z Deszczna. Jestem pewien, że je znajdą, mimo, że przepisy UE nakazują zabić te zwierzęta. Polak potrafi! Trzymamy kciuki za stado z Deszczna
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) 28 maja 2019
Jarosław Kaczyński "poprosił o rozpatrzenie sprawy"
Jak poinformował Onet, w sprawę zagrożonego stada krów zaangażował się również prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Portal podał, że w tej sprawie list do prezesa PiS napisali przedstawiciele obrońców zwierząt. "W odpowiedzi na Pani korespondencję uprzejmie informuję, że w opisanej sprawie Pan Poseł Jarosław Kaczyński skierował dwukrotnie interwencję do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ostateczna decyzja nie leży jednak w kompetencjach posła na Sejm RP" - napisał w wiadomości udostępnionej na grupie "Ratujemy krowy z Deszczna" na Facebooku Radosław Fogiel, dyrektor biura poselskiego Kaczyńskiego.
Następnie w rozmowie z Onetem Fogiel potwierdził, że Jarosław Kaczyński interweniował ws. krów z Deszczna. - Zgodnie z kompetencją przekazał sprawę jako wpływającą do jego biura ministrowi (rolnictwa - red.) Krzysztofowi Ardanowskiemu - poinformował.
Na pytanie, czy prezes PiS zajął konkretne stanowisko w związku z tym, Fogiel odpowiedział, że "pan poseł (Jarosław Kaczyński - red.) nie ma takich uprawnień. "Poprosił o rozpatrzenie sprawy i przedstawienie stanowiska pana ministra. Ze strony pana posła sprawa była oczywista. Jego wielkie serce do zwierząt nie jest tajemnicą - wskazywał dalej Fogiel w rozmowie z portalem.
Stanowisko Głównego Inspektoratu Weterynarii
"Główny Lekarz Weterynarii informuje, że po dokonaniu gruntownej analizy uwarunkowań prawnych i epizootycznych dotyczących stada krów z gminy Deszczno, doszedł do przekonania, że w sprawie nie występują merytoryczne przesłanki uzasadniające zwrócenie się do terenowych organów Inspekcji Weterynaryjnej w celu rozważenia zmiany podjętych dotychczas rozstrzygnięć. Za taką oceną sytuacji przemawiają względy natury prawnej jak również potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa zwierząt hodowlanych przed zagrożeniami, których źródło może stanowić przedmiotowe stado bydła" - czytamy w komunikacie wydanym przez Główny Inspektorat Weterynarii.
Ponadto w komunikacie napisano, że swoją opinię w sprawie krów wyraziła również Rada Sanitarno-Epizootyczna.
"W swym stanowisku uznała, że nie można wykluczyć zagrożenia dla zdrowia publicznego, jakie wiąże się z utrzymywaniem przy życiu tak licznego stada zwierząt nieobjętego dotychczas kontrolą lekarsko-weterynaryjną oraz że wydana w sprawie decyzja Powiatowego Lekarza Weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim była w pełni uzasadniona".
Czuwają przy krowach
W weekend aktywiści zaczęli pokojowy protest. Na zmianę pilnują zagrody krów.
- To jest jakiś obłęd. Te krowy nie są niebezpieczne. Mamy nadzieję, że ta decyzja Głównego Lekarza Weterynarii się zmieni - mówi pani Kornelia, aktywistka.
- Jak długo tu zostaniecie? - dopytywała reporterka TVN24.
- Zostajemy do momentu, aż ta sprawa zostanie pozytywnie rozpatrzona - mówią obrońcy praw zwierząt.
Krowy czekają na wykonanie "wyroku" w zamkniętej zagrodzie przygotowanej przez władze gminy. Ministerstwo Rolnictwa przekazało na likwidację zwierząt 350 tys. zł.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: mjz/gp / Źródło: tvn24, Onet