Kózka Funia uciekła Violetcie Nowackiej sześć tygodni temu, zaledwie dwa po tym jak ta ją kupiła. Właścicielka postanowiła szukać zguby rozwieszając po okolicy ogłoszenia. Gdy myślała już, że nie odzyska zwierzęcia, zadzwonili do niej drwale. Okazało się, że kózka przez ponad miesiąc żyła dziko w lesie.
- Drwale zadzwonili by powiedzieć, że widzieli kozę podobną do tej z ogłoszeń rozwieszonych w lesie. Miała pojawiać się przy wycince drzew. Gdy się do niej zbliżali uciekała od nich, była czujna i nieufna. Zdarzało się to cztery dni z rzędu - mówi właścicielka kozy.
Meczący drwale
Pani Violetta kilka dni z rzędu chodziła więc we wskazane przez drwali miejsce. Bez skutku. W końcu wyznaczyła nagrodę za schwytanie swojego zwierzaka.
- Już czwartego dnia zadzwonili, że koza czeka na mnie przywiązana do drzewa. Użyli sznurka, marchewek, jabłek i cukierków. Podobno nawet do niej meczeli - mówi Nowakowska.
Lśniące futerko
O dziwo, mimo że półtora miesiąca spędziła "na gigancie" w lesie, Funia jest ponoć w świetnej formie.
- Jest w bardzo dobrym stanie. Ma zdrowe, lśniące futro. Gdy przyjechałam, wsiadła mi grzecznie na pakę samochodu i pojechaliśmy do domu. To jest historia nie z tej ziemi. Ta koza 6 tygodni żyła w lesie. To bardzo dzielne zwierzę - chwali Funię właścicielka.
Była u jasnowidza
Pani Violetta była naprawdę zmobilizowana by swoją zgubę odnaleźć. W tym celu udała się nawet do... jasnowidza.
- Powiedział mi, że Funia żyje. Że widzi jak czasem ucieka przed psami i dzikami i biega wśród brzóz - mówi właścicielka.
Jak twierdzi, koza dopiero czwartego dnia dała się drwalom złapać, ponieważ z natury jest zwierzęciem nieufnym i musiała się do tych ludzi przyzwyczaić.
- Musiała przekonać się, że wśród tych ludzi jest fajnie - uważa.
Teraz altanka
Koza uciekła pani Violetcie zaledwie dwa tygodnie po tym jak ją kupiła. Z nową właścicielką postanowiła zostać druga kózka, Niunia, która również miała okazję do ucieczki.
- Kózki kupiłam zaledwie dwa tygodnie wcześniej. Zbudowałam im altankę z werandką. Okazało się jednak że koza potrafi ją przeskoczyć. Teraz zbudowałam prawdziwa wolierę z siatką. Mają specjalną zasuwę i nie mają jak uciec - mówi właścicielka dodając, że niedługo zabezpieczenia nie będą potrzebne.
- Kozy nie uciekają, bo są durne, tylko bo były spłoszone. Nie zaczęły jeszcze ufać i dlatego próbowały się wydostać. Po dwóch miesiącach kózka staje się prawdziwą przyjaciółką. Liże po rękach i łasi się. Kozy potrafią nawet chodzić za człowiekiem - przekonuje pani Violetta.
To po tym ogłoszeniu drwale zgłosili się do pani Violetty:
Autor: kk / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne