Bierut wiecznie żywy. IPN apeluje o zmianę nazwy ulicy

W Bielawie ulicę Bieruta zamieniono w ul. Piastowską
W Bielawie ulicę Bieruta zamieniono w ul. Piastowską
Źródło: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Pudelek (Marcin Szala)

We wsi Rudnica (woj. lubuskie) znajduje się ulica upamiętniająca pierwszego przywódcę Polski Ludowej Bolesława Bieruta. Dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej Andrzej Zawistowski zaapelował do lokalnej społeczności o zmianę nazwy ulicy. Wójt oraz sołtys jednak przekonują, że mieszkańcy wsi nie widzą takiej potrzeby.

W apelu skierowanym do mieszkańców wsi, gminy, powiatu i województwa Zawistowski napisał, że podczas pobytu w Rudnicy przekonał się, że nazwisko Bieruta widnieje nie tylko na starych tablicach, ale także na współczesnych z herbem gminy Krzeszyce. Przypomniał, że Bolesław Bierut był sowieckim namiestnikiem komunistycznej Polski, odpowiedzialnym za liczne zbrodnie.

- To jego podpisem na śmierć wysyłano bohaterów polskiego podziemia, w tym wielu Żołnierzy Wyklętych. Podpis Bieruta widnieje między innymi pod odmową ułaskawienia Danuty Siedzikówny "Inki", 17-letniej sanitariuszki skazanej w 1946 r. w sfabrykowanym procesie na karę śmierci. Jest ona dzisiaj jedną z najbardziej znanych ofiar polskich komunistów - podaje Zawistowski.

"Inka" zamiast Bieruta?

Szef biura edukacji IPN uważa, że okazją do zmiany patrona ulicy jest obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. - Zwracam się więc do Państwa z prośbą i apelem. Przed Wami niepowtarzalna szansa - uczyńcie zadość bohaterom, ofiarom komunistycznej władzy. Uczcijcie ten dzień decyzją o rezygnacji z dotychczasowego patrona na rzecz Danuty Siedzikówny "Inki" - proponuje Zawistowski. Zaapelował przy tym do samorządowców o życzliwość dla tej inicjatywy i sprawne jej procedowanie, by zmiana patrona ulicy nie była dla mieszkańców uciążliwa i kosztowna.

Według Zawistowskiego ponad ćwierć wieku po upadku komunizmu w Polsce warto ostatecznie dokonać "sprawiedliwych ocen".

- To, co może wydarzyć się w niewielkiej miejscowości, będzie miało znaczenie symboliczne w wymiarze ogólnopolskim. Zapiszcie się Państwo w historii - podkreślił Zawistowski.

"Zmiana nazwy niesie za sobą koszty"

Wójt gminy Krzeszyce Stanisław Peczkajtis powiedział, że dyskusja na temat ul. Bieruta w Rudnicy toczy się od lat. Dodał, że jest grono zwolenników zmiany tej nazwy, ale sami mieszkańcy wsi nie widzą takiej potrzeby. - Nie słyszałem, aby kiedykolwiek zwracali się do władz gminy z takim wnioskiem. Trzeba pamiętać, że zmiana nazwy ulicy niesie ze sobą koszty i mnóstwo formalności. Gminy nie stać na pokrycie tych wydatków. Oczywiście gdyby mieszkańcy sami chcieli to zrobić, to nie ma sprawy, możemy zmienić nazwę tej ulicy - powiedział Stanisław Peczkajtis.

Także pani sołtys zwraca uwagę, że mieszkańcom nie przeszkadza, że we wsi jest ulica Bieruta. - Ludzie nie zagłębiają się w historyczne znaczenie tej postaci. Po prostu mieszkają przy ulicy o takiej nazwie i tyle. To w większości starsze osoby, które nie chcą ponosić kosztów i załatwiać wielu formalności związanych ze zmianą nazwy ulicy. Jeśli ktoś zadeklaruje, że zrobi to za nich i pokryje wydatki, to na pewno nie będą bronić Bieruta - powiedziała sołtys Rudnicy Dorota Mądrzak.

Dostanie tablicę z "zasługami"?

W opinii wójta zmiana nazwy ulicy nie jest jednak konieczna, gdyż ten relikt PRL-u można wykorzystać w inny sposób, niewymagający zmiany nazwy ulicy.

- Przy ulicy możemy ustawić tablicę ze zdjęciem Bieruta oraz informacjami na temat jego "zasług" dla komunistycznego reżimu i zbrodni, których się dopuścił. Wówczas ta ulica będzie przypominała o zagrożeniu, jakim są totalitarne systemy polityczne. Takim pomnikiem historii jest przecież obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. Bohaterów walczących z komunizmem możemy natomiast uczcić, nadając nowym ulicom ich imiona - wyjaśnił Peczkajtis.

Wójt Krzeszyc dodał, że z pochodzenia jest Litwinem i w kraju jego przodków problem rozliczenia z komunistyczną historią ZSRR został dawno rozwiązany.

- Wszystkie pamiątki związane z tym okresem trafiły w jedno miejsce. Powstało coś na kształt skansenu epoki, o której nikt nie chce, ale powinien pamiętać - wyjaśnił Peczkajtis.

Autor: FC/kv / Źródło: PAP

Czytaj także: