Koniec ponownego procesu w sprawie śmierci Ewy Tylman. W czwartek przed sądem wygłoszone zostały mowy końcowe, a ogłoszenie wyroku wyznaczono na 9 maja. Prokuratura domaga się 15 lat więzienia dla Adama Z., obrońca oskarżonego wniósł o jego uniewinnienie. Siedem lat temu kobieta nie wróciła do domu z imprezy, kilka miesięcy później jej ciało wyłowiono z Warty. Zdaniem śledczych, do wody miał ją wrzucić Z. Sąd pierwotnie go uniewinnił, jednak w apelacji uchylono wyrok, a sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia.
Sąd Okręgowy w Poznaniu zakończył w czwartek trwający od marca 2021 roku ponowny proces Adama Z. Wyrok ma zostać ogłoszony 9 maja. Prokuratura w mowie końcowej wniosła do sądu o uznanie Adama Z. winnym zarzucanego mu czynu i wymierzenie mu kary 15 lat pozbawienia wolności, a także m.in. zapłaty nawiązki na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Obrona z kolei wniosła o uniewinnienie oskarżonego - zarówno od zarzutu zabójstwa, jak również od ewentualnej odpowiedzialności z art. 162 kk, czyli nieudzielenia pomocy Ewie Tylman (na taką ewentualną zmianę wskazywał wydając wyrok poznański sąd apelacyjny).
Ojciec Ewy Tylman o Adamie Z.: on wszystko wie
Ojciec Ewy Tylman, Andrzej, powiedział w czwartek na sali sądowej, że po ponad sześciu latach od tego tragicznego zdarzenia nadal nie wie, co się dokładnie stało z jego córką. - Jako ojciec przede wszystkim przyjeżdżałem tutaj nie wysłuchiwać zeznań świadków, chociaż byłem świadkiem tej całej rozprawy, ale chciałem się dowiedzieć prawdy. I po sześciu latach niestety moja rodzina się tej prawdy nie dowiedziała - powiedział Andrzej Tylman. Odnosząc się do wyjaśnień Adama Z., zmiany tych wyjaśnień na późniejszym etapie podkreślił, że "on wszystko wie". - Nie przyjeżdża teraz na sprawy, nie chce patrzeć mi w oczy - i on zna całą sprawę. Nie wiem co nim kieruje - kolega, przyjaciel, prowadzi moje dziecko na szafot - bo tak mam prawo powiedzieć. Zamiast ją zaprowadzić do domu, to gdzie ją prowadzi? Nikną, po 5 minutach 20 sekundach on wychodzi zza przystanku, sam. A gdzie jest moja córka? Po ośmiu miesiącach się okazuje, że jest w wodzie. Co my mamy zrobić? Po sześciu latach? Nie ma dziecka. Przyjeżdżamy tutaj z nadzieją, że się dowiemy prawdy - a zawiodłem się, ogromnie się zawiodłem - powiedział. - Mam ogromny żal do organów ścigania, ponieważ mając na tapecie oskarżonego Adama Z., którego widać na kamerach, kiedy prowadził moją córkę, nie zatrzymuje się go od razu, tylko po tygodniu. To jest ogromny błąd. To ja laik, jako nieznający prawa, mogę to powiedzieć - dodał
Wracała z imprezy, po kilku miesiącach jej ciało wyłowiono z Warty
Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 r., a po kilku miesiącach z Warty wyłowiono jej ciało. Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Zarzucane mu przez prokuraturę zabójstwo z zamiarem ewentualnym jest zagrożone karą do 25 lat więzienia lub dożywociem.
Pierwszy proces trwał 843 dni, przesłuchano 75 świadków. Wśród nich byli przedstawiciele rodzin Ewy Tylman i Adama Z. oraz ich znajomi. W tym uczestnicy feralnej imprezy, z której relacje przedstawiło 12 osób. Przesłuchano też więźniów, których Adam Z. miał poznać w areszcie, a także jednego ze strażników.
Czytaj też: 421 DNI OD TRAGEDII DO PIERWSZEGO PROCESU
Na świadków wzywano osoby, których Adam Z. i Ewa Tylman nie znali, ale przypadkowo się na nie natknęli. To m.in. "czarna postać" - mężczyzna, który szedł za parą ulicą Mostową i mógł widzieć, co stało się nad rzeką, ale długo nie można było ustalić jego tożsamości. Czy "nocny łowca" - dostawca ryb, który w Poznaniu bywał dwa razy w tygodniu i przy okazji podwoził do domów kobiety wracające z imprez, a 23 listopada nad ranem przejeżdżał przez most św. Rocha. Był też przypadkowy mężczyzna, do którego oskarżony miał zadzwonić, myląc numer, czy kobieta, która znalazła dowód osobisty Ewy Tylman, i jej koleżanka.
Oskarżony odpowiadał na pytania zza pancernej szyby, a salę sądową na pierwszych rozprawach wypełniały po brzegi tłumy zainteresowanych sprawą. Było ich tak wielu, że sąd rozdawał wejściówki.
Ewa Tylman i Adam Z. na nagraniach z monitoringu
Rodzina chciała dożywocia, prokuratura - 15 lat pozbawienia wolności
Prokuratura chciała, by Adam Z. odpowiedział za zabójstwo Ewy Tylman i domagała się 15 lat więzienia. Rodzina szła o krok dalej - chciała maksymalnej możliwej kary, czyli dożywotniego pozbawienia wolności.
Obrona przekonywała, że Adam Z. nie dopuścił się zarzucanego czynu - ani w postaci zabójstwa, ani nieudzielenia pomocy - i wnosiła o uniewinnienie. Również Z. cały czas podkreślał, że jest niewinny. A po dwóch i pół roku do tego przychylił się sąd. Adam Z. został uniewinniony. W styczniu 2020 roku wyrok został uchylony, a sprawę sąd przekazał do ponownego rozpoznania.
Nowy proces, kolejne dowody
Na pierwszej rozprawie sąd chciał przesłuchać oskarżonego Adama Z. Ten odmówił jednak składania wyjaśnień uzupełniających. - Będę odpowiadał tylko na pytania mojego obrońcy - poinformował sąd. I powtórzył, że nie przyznaje się ani do zabójstwa Ewy Tylman, ani do nieudzielenia jej pomocy.
Podczas procesu sąd analizował też list i dwa telefony komórkowe, które tajemniczy nadawca wysłał do biura detektywistycznego, a to przekazało list i aparaty policji. Mecenas Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman, od początku jednak podchodził do nowych dowodów ostrożnie. - Musimy pamiętać, że w sprawie zgromadzono przeszło dwa tomy anonimów, które miały wyjaśniać, co się stało z Ewą Tylman. Każdy taki anonim to dla moich klientów pewna nadzieja, która była, ponieważ w sytuacji, kiedy poszukiwano Ewy Tylman, każdy sygnał był brany pod uwagę. Ale każdy fałszywy anonim to był cios dla rodziny, kiedy podtrzymywał fałszywą nadzieję - mówił.
Czytaj też: Zbadają nowe dowody w sprawie śmierci Ewy Tylman. Sąd chce wiedzieć, do kogo należą dwa numery telefonów
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24