Mieszkańców zbudził wielki huk, a za oknami zobaczyli olbrzymie jęzory ognia. Uciekali tak jak stali. - Nie da się zapomnieć o takich wydarzeniach, tych obrazów nikt nie wymaże – mówi burmistrz Murowanej Gośliny (woj. wielkopolskie) Dariusz Urbański. Rok temu doszło tam do rozszczelnienia gazociągu i do pożaru. Poszkodowanych zostało ponad 20 rodzin. Śledztwo w sprawie wybuchu nadal trwa.
- Coś potężnie huknęło - napisał 26 stycznia 2018 roku krótko po północy Reporter 24 o wybuchu w Murowanej Goślinie. - Pożar widać z wielu kilometrów - relacjonował inny.
Strażacy jechali do pożaru stacji benzynowej
Strażacy otrzymali zgłoszenie o zdarzeniu tuż po północy. Dotyczyło eksplozji na stacji benzynowej. Łuna była widoczna w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Płomienie sięgały kilkunastu metrów.
Na własne uszy słyszeli też huk. Po drodze mijali ludzi, którzy w pośpiechu uciekali ze swych domów. To była spontaniczna ewakuacja.
- Siedziałem przy komputerze. Nagle usłyszałem potężny huk i świst i dźwięk tłuczonego szkła. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem wielki jęzor ognia i drugi jęzor gazu skierowany w stronę pola. W takiej sytuacji mogłem zrobić tylko jedno: obudzić rodzinę i uciekać. Nasz dom przetrwał, to jeden z pierwszych uratowanych przez strażaków - mówił reporterowi TVN24 Jarema Jędrzejewski, mieszkaniec Murowanej Gośliny.
- Tylko myśl była: uciekać jak najdalej. Ten ogień był taki duży! Baliśmy się, że za chwilę wszystkie domy będą się palić. Na nic nie patrzyliśmy, tylko szybko, żeby uciekać - mówiła Jolanta Hegerdorn.
Zdezorientowani i przerażeni mieszkańcy nie wiedzieli, co się dzieje. Wybuchła bomba, spadł samolot, a może to trzęsienie ziemi?
- Mieszkamy 20 kilometrów dalej, a huk był taki, że zatrzęsło nam domem. Czegoś podobnego w życiu nie widziałam, niebo jest całe oświetlone - mówiła jedna z telefonujących do nas osób.
Jan Andrzejak zapamiętał ogromny świst. - Jakby nie wiem, kosmici lądowali albo kilka samolotów odrzutowych - mówił.
Strażacy z minuty na minutę odbierali coraz więcej telefonów. - Były dwie minuty po północy. Mieliśmy świadomość, że to jest zdarzenie, które widzi co najmniej kilkanaście osób – mówił mł. bryg. Jarosław Kuśmirek, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Poznaniu.
Potem już wiedzieli, że to nie stacja, a wybuch gazu i wielki pożar w wyniku rozszczelnienia gazociągu wysokiego ciśnienia Poznań-Rogoźno.
- Poleciłem, żeby za pomocą Gaz Systemu zlokalizować zasuwy i zakręcić gaz – opowiadał Kuśmirek.
Kilkudziesięciometrowy rów
Miejsce wybuchu przebiega od ul. Gnieźnieńskiej wzdłuż pola. Gazociąg mieścił się pomiędzy spalonymi budynkami, a od każdego z nich dzieliło go około 20-30 metrów. W miejscu rozszczelnienia powstał kilkudziesięciometrowy rów.
Pierwsze działania strażaków skupiały się przede wszystkim na ludziach. Musieli mieć pewność, że w budynkach, które zaraz mogły stanąć w ogniu, nie ma już nikogo.
- Strażacy z narażeniem własnego życia przeszukiwali kolejne pomieszczenia. Postawiliśmy sobie za cel bronić to, co tylko się da. Na szczęście mieszkańcom nic się nie stało. Kiedy na miejsce przybywały kolejne oddziały, mogliśmy rozszerzać działania – mówił Kuśmirek.
Na miejscu przez całą noc pracowało 160 strażaków i 80 policjantów. W akcji brało udział też pogotowie gazowe i ratownicy medyczni. Na czas akcji wyznaczono tam strefę zero i strefę ewakuacyjną. Ogień zajął trzy domy i jeden budynek gospodarczy.
Strażakom udało się opanować pożar, ale cały czas trwało kontrolowane wypalanie gazu. Około godz. 7 część mieszkańców mogła wrócić do swoich domów, żeby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.
Wkrótce na miejscu pojawili się policyjni technicy, którzy brali udział w oględzinach. Był też wojewoda wielkopolski, który zapewniał, że mieszkańcy mogą liczyć na wsparcie finansowe.
Gaz wrócił do Murowanej Gośliny cztery dni po wybuchu. Wciąż trwało liczenie strat. Specjalne komisje, w skład których wchodzili urzędnicy i przedstawiciele firm ubezpieczeniowych, wchodziły do poszczególnych domów i szacowały koszty napraw. W sumie zajrzeli na teren 18 posesji, w których doszło do uszkodzeń.
2 lutego ruszyła rozbiórka tych domów, których nie dało się ocalić. Ze względów bezpieczeństwa w okolicy, w której doszło do wybuchu gazociągu, wycięto nadpalone drzewa.
Od momentu wybuchu i pożaru w pomoc poszkodowanym angażowali się nie tylko mieszkańcy Murowanej Gośliny, ale także okoliczne samorządy i władze regionalne. Dla poszkodowanych zostały wysłane też paczki z Irlandii, łącznie 105 kilogramów pomocy. Swoją pomoc zaoferował także poznański raper Peja, który wraz z innymi wykonawcami zagrał na charytatywnym koncercie.
W ciągu kolejnych miesięcy wyremontowano zniszczone drogi w okolicy. Środki przekazane przez firmę Gaz-System pozwoliły także doposażyć Ochotniczą Straż Pożarną.
Śledztwo trwa
Sprawą awarii gazociągu i pożaru w Murowanej Goślinie nadal zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Śledztwo prowadzone jest w kierunku "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać eksplozji materiałów łatwopalnych". Za ten czyn przewidziana jest kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Po roku od wszczęcia śledztwa zebrano już niemal wszystkie niezbędne dowody. - Czekamy jeszcze na opinię biegłych z dziedziny geologii. Wszyscy świadkowie są już przesłuchani, wszystkie czynności, które zostały przewidziane i zaplanowane, również zostały już przeprowadzone. W tej chwili, aby z postępowaniem "ruszyć dalej", konieczna jest opinia biegłych – powiedziała Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Na sporządzenie opinii biegli mają czas do końca marca. - Ta opinia jest nam potrzebna po to, ażeby ustalić, czy ewentualnie wszystko to, co działo się na terenie działki, czyli jakiekolwiek prace, jakiekolwiek składowanie ziemi – czyli wszystko to, co działo się na powierzchni – czy to mogło mieć wpływ na rozszczelnienie gazociągu, i co za tym idzie – na awarię – tłumaczyła.
Jak dodała, śledczy sprawdzali, czy kwestie spoczywające na administratorze, operatorze gazociągu były przestrzegane, czy były przeprowadzane kontrole, czy dopełniono wszystkich formalności. - To wszystko zostało wykonane - podała Mazur-Prus.
Według Mazur-Prus "wiele wskazuje na to, że przyczyną tego zdarzenia były "siły zewnętrzne działające na ten gazociąg”. Ale prokuratura musi to wszystko potwierdzić. - Na razie żadnych kategorycznych opinii, czy wiążących twierdzeń co do tego, co było przyczyną – czy działanie człowieka, czy też sama praca ziemi, gruntu jakim jest ta ziemia – nie możemy jednoznacznie udzielić. Na te pytania właśnie muszą odpowiedzieć biegli – powiedziała Mazur-Prus.
Gazociąg został oddany do użytku w 1973 roku.
"Najważniejsze, że nikt nie zginął"
Rok po wybuchu podczas tradycyjnego spotkania noworocznego wszystkim uczestniczącym w tamtej akcji podziękował burmistrz Murowanej Gośliny Dariusz Urbański. - Dziękuję każdemu, kto wówczas ruszył na ratunek ludziom, a także w celu ocalenia mienia naszych mieszkańców - mówił.
- Nie da się zapomnieć o takich wydarzeniach, tych obrazów nikt nie wymaże. One pozostaną zwłaszcza w pamięci osób, których tragedia dotyczyła bezpośrednio. Ale, jak mówiłem już wówczas w nocy: najważniejsze, że nikt nie zginął - dodał.
Autor: FC, kc, aa / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Michał / Kontakt 24