Kierowca Bolta z Poznania, który miał pocałować pasażerkę i włożyć rękę między jej nogi, został skazany jedynie na prace społeczne. Sąd i prokuratura uznały bowiem, że nie było to molestowanie, a naruszenie nietykalności cielesnej. W sprawie interweniuje minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który zlecił analizę akt sprawy i dokonanie oceny pracy śledczych z Poznania.
Interwencja ministra sprawiedliwości to efekt publikacji "Gazety Wyborczej" i reakcji na nią Aleksandry Gajewskiej, posłanki Platformy Obywatelskiej.
"Serio?! Po dramatach tylu kobiet i pięknych słowach wsparcia ze strony władzy, musimy się dziś mierzyć z czymś takim?" - napisała w poniedziałek w mediach społecznościowych Gajewska. Zwróciła uwagę, że regularnie otrzymuje wiele sygnałów od kobiet, "które przeszły przez takie piekło, ale boją się zgłaszać takie przypadki".
"Tutaj to PROKURATURA, zbrojne ramię rządu, poleca policji złagodzenie retoryki w takiej sprawie. Jak mamy się nie bać? Kiedy zaczniemy być do cholery chronione?" - czytamy we wpisie, w którym poinformowała, że zażąda wyjaśnień od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Prokuratura Krajowa oceni pracę śledczych z Poznania
Na reakcję nie trzeba było długo czekać.
Jak poinformował we wtorek rano Sebastian Kaleta, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, minister Zbigniew Ziobro zlecił Prokuraturze Krajowej analizę akt sprawy i dokonania oceny pracy śledczych z Poznania. "Sprawy związane z bezpieczeństwem przejazdów zamawianych w popularnych aplikacjach od wielu miesięcy są w czołówce spraw w zainteresowaniu Prokuratury Krajowej" - napisał na Twitterze.
Chciał pokazać jej swoje zdjęcia, potem miał włożyć rękę między jej nogi
Historię nastolatki w poniedziałek opisała "Gazeta Wyborcza". 19 lipca zeszłego roku młoda kobieta zamówiła w Poznaniu przejazd przez aplikację Bolt, chciała dojechać na trening na siłowni. Za kierownicą siedział Gruzin Szota G. 29-latek miał widzieć, że dziewczyna przegląda Instagrama, na co zaproponował, by podała mu telefon, to pokaże jej swoje konto. Nastolatka tak zrobiła.
Potem kierowca miał zaczął ją pytać o sprawy osobiste. - Zaczął ją pytać o sprawy seksualne: na przykład czy uprawia seks. Dziewczyna była trochę zaskoczona, stremowana tym. Zaczęła pisać do swojej koleżanki, że kierowca z Gruzji ją nagabuje seksualnie i że ją podrywa. Tak to wtedy odbierała - mówi Piotr Żytnicki, dziennikarz "Gazety Wyborczej", który opisał sprawę.
Nagle wyciągnął do tyłu rękę i chwycił ją za kostkę. Po chwili zatrzymał auto, wysiadł przednimi drzwiami, po czym otworzył tylne i przysiadł się obok kobiety, zablokował drzwi, a nastolatkę miał pocałować i włożyć rękę między jej nogi.
Po wszystkim miał wrócić za "kółko" i ruszyć dalej w drogę. Nastolatka, która wcześniej pisała do koleżanki, że chyba wpadła w oko gruzińskiemu kierowcy, napisała do niej: "Zmolestował mnie". Ta powiadomiła policję.
Kierowca miał powtórzyć swoje zachowanie – zatrzymać się, przesiąść na tylną kanapę, ale tym razem miał ją "jedynie" dotykać po włosach. – Nagle się obraził i kazał mi wyp...ać z samochodu. Chyba zobaczył, że pisałam z koleżanką. Poczułam ulgę – cytuje młodą dziewczynę "Gazeta Wyborcza".
Po podróży otrzymała od niego wiadomość: "Co z tobą nie tak? Co zrobiłem źle? Chciałaś się całować. Nie zrobiłem nic złego. Nie dotknąłem cię. Jesteś szalona?". Zdaniem dziewczyny, szykował już wtedy swoją linię obrony.
Czytaj też: Kierowca miał włożyć rękę między nogi pasażerki. Prokuratura i sąd: to nie było molestowanie
Śledczy nie dopatrzyli się molestowania
Poszkodowana złożyła zawiadomienie na komisariacie. Sprawa trafiła do prokuratury. Śledczy zgodzili się z policją, że zamknięcie drzwi było pozbawieniem jej wolności, ale ich wątpliwości wzbudziła kwestia, czy doszło do molestowania.
Według ustaleń "Wyborczej" policjanci wysłali do prokuratury wniosek o wszczęcie śledztwa. Prokuratura odmówiła i odpisała, że policja ma sama prowadzić dochodzenie w innym kierunku - naruszenia nietykalności cielesnej.
§ 1. Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
- Tak jak prokuratura mówi, że tego obmacywania i całowania nie można nazywać inną czynnością seksualną, nie można zrównywać na przykład z dotykaniem narządów płciowych, tak samo prokuratura sama zrównała to macanie i całowanie z takim naruszeniem nietykalności cielesnej jak na przykład popchnięcie kogoś na ulicy - podkreśla Piotr Żytnicki z "Gazety Wyborczej".
W przypadku przestępstw seksualnych ich ofiara przesłuchiwana jest w sądzie. W tym przypadku do tego nie doszło.
Policjanci zastosowali się do poleceń. Ustalili, kim jest kierowca. - Policja miała dostęp do danych z tej aplikacji. Bardzo szybko udało się zidentyfikować właściciela samochodu, a ten - ponieważ sam z niego nie korzystał - na przesłuchanie w komisariacie przyszedł od razu z kierowcą. To był właśnie ten 29-letni Gruzin - mówi Żytnicki.
4 listopada 29-latkowi postawiono zarzuty, a 23 listopada do sądu trafił akt oskarżenia. Kierowca nie przyznał się do winy, złożył obszerne wyjaśnienia. - Oskarżony wskazał, że nie nagabywał pokrzywdzonej, nie proponował jej nawiązania relacji intymnych i nie zmuszał do ich podjęcia. Według niego to pokrzywdzona była zainteresowana jego osobą i zachowywała się w sposób prowokacyjny, wskazujący na chęć nawiązania kontaktu intymnego – mówił "Gazecie Wyborczej" Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Skazany na prace społeczne
Sąd Rejonowy Poznań-Grunwald 3 stycznia wydał w sprawie wyrok nakazowy, bez przeprowadzania rozprawy. Sąd zgodził się z prokuraturą i uznał "dotknięcie ręką nogi na wysokości kostki, w okolicy uda, głaskanie po głowie oraz całowanie w usta i policzek" za naruszenie nietykalności cielesnej, a nie czynność seksualną i skazał 29-latka na dwa lata prac społecznych w wymiarze 30 godzin w miesiącu, zakazał mu zbliżania się do pokrzywdzonej i nakazał zapłatę 10 tys. złotych zadośćuczynienia.
Stronom przysługiwało prawo do odwołania się od tego wyroku. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", prokuratura zgodziła się z wyrokiem, a poszkodowana nie zamierza się od niego odwoływać, bo chce jak najszybszego zakończenia sprawy.
Według informacji gazety Bolt zaraz po zdarzeniu zerwał współpracę z 29-latkiem.
- W wielu miastach Polski mamy do czynienia właśnie z przemocą seksualną w tak zwanych taksówkach na aplikację i wydaje się, że tutaj głównym zadaniem prokuratury oraz sądów powinno być zapobieganie także tego typu przestępstwom. A odstraszać potencjalnych naśladowców może między innymi groźba kary i to, że zostaną za to ukarani. Tymczasem kara prac społecznych za taką napaść seksualną wydaje się dosyć łagodna - zwraca uwagę Żytnicki.
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24