W czerwcu - w trakcie wichury - w szkole na poznańskim osiedlu Pod Lipami zawaliła się część dachu hali sportowej. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wnioskuje teraz o wyciągnięcie konsekwencji zawodowych wobec czterech projektantów. Swoje śledztwo nadal prowadzi prokuratura.
Podczas gwałtownej nawałnicy, która przetoczyła się nad Poznaniem w czerwcu, doszło do katastrofy budowlanej. Na osiedlu Pod Lipami zawalił się dach hali sportowej przy szkole. Jak podkreślała wówczas wielkopolska policja, dzięki szybkiej reakcji dyrektorki placówki w porę udało się ewakuować wszystkich uczniów.
Zniszczeniu uległ fragment dachu nad oddaną do użytku w 2020 roku salą gimnastyczną Zespołu Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1.
"Już kilkaset lat temu używano takich rozwiązań"
W czerwcu Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Poznaniu nałożył na zarządcę hali obowiązek przedstawienia ekspertyzy dotyczącej tego, czy prawidłowo zaprojektowano oraz wykonano dach. Ta została sporządzona przez ekspertów Politechniki Poznańskiej i trafiła do PINB w sierpniu. - Z tej ekspertyzy wynika, że przyczyną katastrofy budowlanej była kumulacja trzech czynników: ekstremalnie niekorzystnych warunków pogodowych, ewidentnego błędu projektowego i błędu wykonawczego - mówił TVN24 Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Poznaniu.
Jak zwracał wtedy uwagę, jednym z błędów było to, że nie przewidziano awaryjnych przelewów. - Warto zwrócić uwagę, że attyka (murek – przyp. red.), czyli ścianka o wysokości około 30 centymetrów okala całą halę gimnastyczną. Jeśli nie ma w tej attyce otworów, to stworzył się w pewnym sensie zbiornik wodny. To już kwestia ewidentnej sztuki budowlanej. To powinno znaleźć się w projekcie. Już kilkaset lat temu używano takich rozwiązań, które popularnie nazywano rzygaczami. Te przelewy awaryjne są powszechnie stosowane - mówił inspektor.
Wnioski o ukaranie
I zapowiadał, że będzie wnioskował o konsekwencje zawodowe dla odpowiedzialnych za taki stan rzeczy osób. Tak też się stało.
- Skierowałem cztery wnioski do odpowiednich izb samorządu zawodowego – mówi Łukaszewski.
Dwa wnioski trafiły do Wielkopolskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa. Dotyczą one pociągnięcia do odpowiedzialności zawodowej dwóch projektantów odpowiedzialnych za przygotowanie pierwotnego projektu. – Nie uwzględnili oni awaryjnego systemu odbioru wód w sytuacji kiedy natężenie opadów byłoby ogromne, tak jak to miało miejsce – tłumaczy.
To oni w attyce - na krawędzi na skraju dachu - nie przewidzieli żadnych otworów pozwalających na awaryjne odprowadzenie wody opadowej.
Kolejne dwa wnioski Łukaszewski skierował do Zachodniopomorskiej Izby Inżynierów Budownictwa. Dotyczą one błędów konstrukcyjnych, jakie mieli popełnić projektanci-konstruktorzy. - Projekt wykonawczy zmienił system konstrukcyjny obiektu – mówi.
Chodzi o sposób wykonania dachu. - Pierwotnie zaplanowano pełne kratownice, natomiast ten projekt przewidywał inny system kratownic, były one otwarte i niepełne - wyjaśnia.
Zdaniem Łukaszewskiego projektanci nie uwzględnili tych uwarunkowań i obciążeń jakie były w stanie udźwignąć te kratownice. – Powinny one przenosić znacznie większy ciężar – tłumaczy. Dach hali zawalił się właśnie dlatego, że doszło do przeciążenia konstrukcji.
Rzecznik zdecyduje co dalej
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego złożył wnioski o wszczęcie postepowania, które teraz trafią do rzecznika odpowiedzialności zawodowej, czyli "quasi prokuratora" tej izby. Ten zdecyduje o dalszym losie tych wniosków. Jeśli uzna je za zasadne, skieruje sprawę do sądu dyscyplinarnego.
Jeśli ten uzna winę projektantów, może ukarać ich na jeden z trzech sposobów: mogą otrzymać upomnienie, upomnienie z jednoczesnym obowiązkiem powtórzenia egzaminu na uprawnienia budowlane albo mogą zostać im czasowo odebrane uprawnienia budowalne na okres od roku do nawet do pięciu lat, z jednoczesnym obowiązkiem powtórzenia egzaminu na uprawnienia budowlane.
Śledczy badają sprawę
Okoliczności czerwcowego zdarzenia bada także prokuratura. Postępowanie dotyczy zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, a także mieniu o wielkich rozmiarach. - W sprawie cały czas są wykonywane czynności. Już duży materiał zebrano. Przesłuchano szereg świadków. Są to między innymi nauczyciele z tej szkoły, konserwator budynku, osoby odpowiedzialne za nadzór budowalny podczas tej inwestycji. Zgromadzono już bardzo obszerną dokumentację projektową, budowlaną - mówił w połowie sierpnia TVN24 Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Wszystkie te dokumenty są cały czas analizowane. Na razie postępowanie jest prowadzone w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów. Zgodnie z kodeksem karnym, za narażenie wielu osób na utratę zdrowia lub życia grozi kara pozbawienia wolności od roku do dziesięciu lat.
Hala ma być gotowa za rok
Po otrzymaniu ekspertyzy wykonanej przez ekspertów Politechniki Poznańskiej, Łukaszewski nakazał dyrekcji rozbiórkę tej części hali, która uległa katastrofie budowlanej.
- Pani dyrektor szkoły, jako zarządca będzie musiała zlecić wykonanie oceny technicznej wszystkich pozostałych dźwigarów. Trzeba sprawdzić, w jakim stanie technicznym są te pozostałe elementy. A już wiemy o tym, że były błędy - mówił w połowie sierpnia Łukaszewski.
Kiedy wszystkie dźwigary zostaną sprawdzone, pozostanie zlecić wykonanie projektu wzmocnienia całej konstrukcji. - Będzie konieczność wzmocnienia wszystkich dźwigarów. Jestem co do tego przekonany – dodawał inspektor.
Według dyrekcji szkoły, hala powinna być gotowa przed początkiem kolejnego roku szkolnego. - Mam zapewnienie, że uda się to zrobić w ciągu roku – zapowiadała pod koniec sierpnia dyrektorka szkoły Danuta Mikołajczak.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24