Była barierkoza, jest znakoza. Nowy trend zapoczątkował Poznań. Na parkingu na osiedlu Przyjaźni ustawiono znaki jeden za drugim. Każde miejsce parkingowe ma tu swoją parę znaków. - To chyba do jakiegoś filmu, do komedii postawili - kpią kierowcy.
Znak informujący o rozpoczęciu parkingu z tabliczką wskazującą prostopadły sposób parkowania, jedno miejsce i kolejny znak, tym razem informujący o końcu parkowania. Za nim kolejna taka para znaków. I tak kilka razy.
W ten sposób oznaczono parking na osiedlu Przyjaźni w Poznaniu. - Specjalnie tu przyjechaliśmy, żeby kursantce pokazać absurdy naszego kraju. Chcieliśmy to z żoną do "Absurdów drogowych" zgłosić - mówi pan Dariusz, instruktor prawa jazdy.
Sama kursantka nie jest w stanie się powstrzymać od śmiechu. - Nawet nie wiem, jak to skomentować - mówi.
A może to przechowalnia?
Podobnie reagują inni kierowcy. - Myślę, że to jakaś przechowalnia znaków - śmieje się pan Wojciech. I dodaje: - Ja nie rozumiem tego kompletnie (...) To chyba do jakiegoś filmu, do komedii postawili.
A pan Cyprian (także się śmiejąc) zwraca uwagę: - To strata pieniędzy, wystarczyłby jeden taki znak, przecież to jeden parking - dziwi się.
Pan Dariusz, wspomniany już instruktor, podaje konkretne kwoty: postawienie jednego znaku to koszt od 300 do 500 złotych. Czyli tylko te siedem znaków to co najmniej 2100 złotych. A jest ich kilkanaście. - Z czyich to idzie pieniędzy? - zastanawia się.
I dodaje, że to niejedyne takie miejsce na tym osiedlu. - Jak się z drugiej strony osiedla pojedzie, jest to samo. Oni chyba mają nadwyżkę znaków parkowania. Całe osiedle! Pach, pach, pach, jeden za drugim, lasy znaków - mówi.
Znaki po to, by móc wystawiać mandaty
Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej "Winogrady" jednak nie jest do śmiechu. Jej przedstawiciel tłumaczy nam, że sprawa jest poważna. Bo chodzi o ochronę zieleni. A mieszkańcy źle parkowali.
- Niestety służby porządkowe zgłaszały nam interwencje w zakresie niewłaściwego parkowania pojazdów i braku możliwości dojazdu do miejsc odbioru odpadów. W związku z tym musieliśmy podjąć działania w zakresie dostosowania istniejącego oznakowania do takich przepisów, aby straż miejska mogła skutecznie egzekwować właściwe parkowanie - tłumaczy Marek Gąsiorowski, zastępca prezesa PSM "Winogrady" do spraw eksploatacji.
Na te argumenty jednak odpowiada mu pan Dariusz, który niejedno na polskich ulicach już widział. Mężczyzna ma proste i tańsze rozwiązanie: - Wystarczyłoby płotek ustawić i nikt by tam nie parkował - podpowiada.
A zamiast lasu znaków sugeruje: - W strefie zamieszkania wystarczyłoby oznaczenie "w strefie zamieszkania parkujemy w miejscach wyznaczonych" i wystarczyłoby wyznaczyć te miejsca.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań