Zdarzało się, że odmawiały posłuszeństwa, ale to była ich "najdłuższa absencja w tym wieku". Nie obyło się bez specjalnej "kuracji" w podpoznańskim Puszczykowie, dawniej popularnym letnisku. Po kilku tygodniach symbol Poznania wrócił na ratuszową wieżę. Pracownicy Muzeum Miasta Poznania mówią, że teraz mogą "spać spokojnie", a zegarmistrz wieżowy zdradza, jak "namówił" koziołki do ponownego trykania.
Udało się usunąć awarię koziołków z ratuszowej wieży w Poznaniu. - Mogę ogłosić, że najprawdopodobniej koziołki, które niedawno przechrzciliśmy na osiołki, czyli uparte stworzenia, wracają do swojej funkcji - zażartował podczas konferencji Tomasz Łęcki, dyrektor Muzeum Miasta Poznania.
"Koziołki są niesforne i wszyscy o tym wiemy"
Pracownicy placówki, która sprawuje piecze nad koziołkami, nie kryli radości z faktu, że symbol Poznania wrócił na swoje miejsce i znów będzie cieszył turystów i mieszkańców. - Wydaje się, że zagrożenie gradobiciem, podtopieniami i katastrofami komunikacyjnymi nie wywołało tak szerokiego zainteresowania opinii publicznej, jak brak koziołków na wieży ratuszowej. (...) Ale mówiąc już zupełnie poważnie, czasami taki brak potwierdza wartość. I my jesteśmy przekonani, że nie można deprecjonować tego symbolu Poznania. Bo my mimo zamieszczania komunikatów odczuwaliśmy, że ten brak jest po prostu dotkliwy - tłumaczył Łęcki.
Kilkutygodniowej nieobecności koziołków trudno było nie zauważyć. - To jest ich najdłuższa absencja w tym wieku - powiedziała Magdalena Mrugalska-Banaszak, kierowniczka oddziału muzeum w ratuszu i dodała: - Koziołki są niesforne i o tym wszyscy wiemy. Żyją swoim życiem i wcale nie mają zamiaru nas słuchać. (...) Nigdy przedtem nie wyjeżdżały na kurację poza Poznań, a teraz bawiły w letniskowym Puszczykowie. Mam nadzieję, że teraz są całe i zdrowe, a my nie będziemy mieć nieprzespanych nocy.
"To chyba była najtrudniejsza i najbardziej odpowiedzialna praca"
Przypomnijmy, że do awarii mechanizmu doszło w maju. To wtedy podczas jednego z pokazów koziołki ukazały się turystom i zamarły. Noc musiały spędzić na zewnątrz. Okazało się, że awaria jest poważniejsza, niż przypuszczano: pękła jedna prowadnica, a druga była tak wyeksploatowana, że konieczne było naprawienie obu. Konieczne było zdemontowanie całego mechanizmu.
To niełatwe zadanie powierzono zegarmistrzowi wieżowemu Krzysztofowi Kurkowi, który od czterech lat opiekuje się symbolem Poznania. Po raz pierwszy zetknął się z koziołkami, gdy miał 15 lat.
- Wtedy koziołkami opiekował się mój mistrz Piotr Mikołajczak. Znałem poprzedni mechanizm, a ten nowy znam od czterech lat. To chyba była najtrudniejsza i najbardziej odpowiedzialna praca, bo wiem, ile osób czeka, żeby koziołki wróciły na wieżę - mówił podczas konferencji.
Wiadomo, że przed oficjalnym wtorkowym pokazem koziołków przeprowadzono dwie próby. Obie zakończyły się sukcesem. Kurek przypomniał, że mechanizm, który naprawiał powstał ponad 30 lat temu z inicjatywy poznańskiego biznesmena i filantropa Mariana Marcinkowskiego.
- Został skonstruowany przez zespół inżynierów pod kierownictwem pana docenta Krajewskiego z Politechniki Poznańskiej. Jako taki mechanizm jest unikatowy i zupełnie niepowtarzalny.. Zastosowano tam wiele teoretycznych rozwiązań, charakterystycznych dla budowy maszyn. Mechanizm pracował 32 lata i wykonał samych skłonów ze 140 tysięcy, co jak wiemy w mechanice, może powodować nieodwracalne uszkodzenia. Dlatego w maju koziołki uległy awarii. Pękła prowadnica, która powoduje, że koziołek się kłania i wraca do pozycji wyjściowej. Naprawiliśmy to, ale okazało się, że to był tylko początek. Koziołki zostały zdemontowane i oczyszczone. Wymieniłem też łożyska, które pełnią funkcję różnych rolek - tłumaczył zegarmistrz.
Trykają się jak dawniej
Symbol miasta będzie działał tak jak przed usterką. Harmonogram trykania pozostaje bez zmian. Turyści mogą oczekiwać na koziołki na Starym Rynku codziennie w samo południe i o godzinie 15.
Zegar z koziołkami po raz pierwszy pojawił się na ratuszu w Poznaniu w 1551 roku.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24