By zaimponować pracownicy poznańskiego Ratusza, postanowił ufundować nowe koziołki. Zakończyło się to podwójnym sukcesem - zdobył serce ukochanej, która została jego żoną, a symbol miasta od 30 lat cieszy mieszkańców i turystów. W wieku 84 lat zmarł Marian Marcinkowski. Poznańskie koziołki po raz pierwszy w historii zostały przybrane na czarno.
W latach 80. XX wieku symbol Poznania - koziołki z ratuszowej wieży był w opłakanym stanie.
- W pewnym momencie było już z nimi tak źle, że prawie codziennie musiałem być na wieży i coś w nich reperować - mówił mi w książce "Historie warte Poznania" Piotr Mikołajczak, zegarmistrz z ulicy Roosevelta w Poznaniu, który przez lata opiekował się koziołkami.
Niesforne koziołki
Te regularnie odmawiały posłuszeństwa. Najczęściej blokowały się tuż po pokazie. - Kończyły trykanie i zamiast się złożyć, to tak jak stały, zaczynało je wciągać. A przekładnie były takie, że mogły samochód podnieść! Silniki więc wciągały je siłą, w efekcie czego wszystko się wyrywało. Co chwilę trzeba było coś spawać i na nowo montować - opowiadał Mikołajczak.
Były dni, że w ogóle nie chciały się pokazać, albo też, jak w Nowy Rok 1989 roku, kiedy wyszły jak zwykle o godzinie 12 i zapewne bodłyby się w nieskończoność, gdyby w godzinach popołudniowych nie ściągnięto zegarmistrza, by zrobił z nimi porządek - pisała w "Kronice Miasta Poznania" z 2004 r. Magdalena Warkoczewska, wieloletnia kierownik Muzeum Historii Miasta Poznania.
O wymianę mechanizmu najpierw naciskał Mikołajczak, potem władze muzeum. O problemie wiedzieli też dwaj ówcześni zastępcy prezydenta miasta.
W 1989 roku wydawało się, że to już tylko kwestia czasu. Piotr Mikołajczak dostał zadanie - znaleźć inżyniera, który zaprojektuje nowe mechanizmy. - Mój wybór padł na Stefana Krajewskiego. Jak przedstawiłem go władzom miasta, to przekazano mi, że mam znaleźć jeszcze wykonawcę i nie martwić się o pieniądze - te się znajdą - opowiadał w "Historiach wartych Poznania".
Ale upadł PRL, a wkrótce obaj wiceprezydenci stracili stanowiska. Ich następcy powiedzieli wprost: miasto nie ma takich środków.
- Usłyszeliśmy, że mamy znaleźć sponsora - wspominał Mikołajczak.
Rugbysta i król wędlin
Wtedy właśnie pojawił się Marian Marcinkowski. Starsi poznaniacy, którzy pasjonowali się sportem kojarzyli go z rugby.
W latach 50., 60. i 70. grał w Posnanii, AZS WSWF i Polonii, z którą czterokrotnie zdobywał złote medale mistrzostw Polski oraz dwukrotnie wygrywał Puchar Polski. Rozegrał też 13 spotkań w reprezentacji. Po zakończeniu kariery był m.in. działaczem Posnanii oraz członkiem zarządu Polskiego Związku Rugby.
W latach 90. kojarzono go jednak z mięsem i wędlinami. Był współwłaścicielem zakładu rzeźnickiego "Władysław Marcinkowski". - Firma słynęła głównie z produkcji parówek na eksport do Anglii - opowiadał mi w 2015 roku.
Jeden ze sklepów firmowych znajdował się nieopodal Starego Rynku, na ulicy Wrocławskiej. Marcinkowski wielokrotnie w samo południe mijał tłum oczekujących na pokaz koziołków. I wielokrotnie widział smutne miny dzieci, gdy kolejna usterka techniczna blokowała koziołki.
- To był pierwszy taki sygnał dla mnie, że warto byłoby coś z tym z robić - wspominał. Drugim była miłość. Pan Marian zakochał się w pracującej w Ratuszu Elwirze Modlibowskiej, która została potem jego żoną. - Stała się ona dla mnie inspiracją najpierw, by koziołki wyremontować, a potem ufundować nowe - mówił Marcinkowski w "Historiach wartych Poznania".
Nowe koziołki powstały w warsztatach na Politechnice Poznańskiej. - Z tego, co słyszałem, za wykonaną pracę, Marcinkowski płacił po części pieniędzmi, a po części kiełbasą, w tamtych czasach towarem deficytowym - opowiadał Piotr Mikołajczak.
Tajemnica zabrana do grobu
Ile kosztowały go koziołki? Tę tajemnicę Marian Marcinkowski zabrał do grobu. Zmarł 30 sierpnia.
14 lutego 1993 r. nowe koziołki trafiły do Ratusza. Na ich montaż trzeba było poczekać jeszcze trzy miesiące. Do tego czasu można było je zobaczyć z bliska. Muzeum kilka razy dziennie uruchamiało je w Sali Renesansowej, a ciekawscy mogli zobaczyć jak funkcjonować będzie mechanizm, który wkrótce wyląduje na ratuszowej wieży. Tam nowe koziołki trafiły pod koniec maja. Po raz pierwszy trykały się 12 czerwca 1993 r. na otwarcie Jarmarku Świętojańskiego.
Pokaz miał podziwiać Marcinkowski. Był pod ratuszem, ale tuż przed godziną 12 oddalił się. Bał się, że coś pójdzie nie tak. Koziołki jednak spisały się na medal.
- Zażyczyłem sobie, by w dniu mojego pogrzebu koziołki wyszły ubrane na czarno. Kierownik muzeum obiecała mi, że słowa mojego testamentu zostaną wypełnione - mówił mi w 2015 roku.
Muzeum z obietnicy się wywiązało. - Koziołki mają już założone żałobne wstęgi. Pan Marian chciał, by wyszły tak w dniu jego pogrzebu. My ubraliśmy je tak, gdy tylko dowiedzieliśmy się o jego śmierci - mówi Henryk Sieg, kierownik administracyjny Ratusza.
Koziołki wyjdą się trykać w czarnych wstęgach po raz pierwszy w historii.
Pogrzeb Mariana Marcinkowskiego odbędzie się w piątek (1 września) o godzinie 11.30 na cmentarzu na poznańskim Górczynie.
Przywrócili je Prusacy
Historia koziołków liczy blisko 500 lat. Po raz pierwszy pojawiły się na wieży w połowie XVI wieku. - Jak długo na tej wieży były i jak długo pojawiały się mieszkańcom miasta, nie wiadomo - mówiła w 2013 roku dr Magdalena Mrugalska-Banaszak, kierownik oddziału Muzeum Historii Miasta Poznania.
Dlaczego postanowiono, że trykać będą się tam akurat te rogate zwierzęta? Opisuje to legenda. Przy okazji przebudowy Ratusza miała odbyć się wielka uczta, na którą przybyło wielu znamienitych gości. Potrawą wieczoru miał być udziec sarni, który niestety zsunął się z rusztu prosto w ogień. Aby ratować uroczystość, jeden z kuchcików przyprowadził dwa koziołki, które miały udawać sarninę. Te jednak wyrwały się i uciekły prosto na ratuszową wieżę. Oczom zgromadzonych gości ukazał się przedziwny widok: dwa małe koziołki bodły się beztrosko na gzymsie, czym wzbudziły ogólną wesołość. Na pamiątkę wspomnianego wydarzenia obraz ten został uwieczniony.
Nie wiemy, jak długo działał mechanizm trykających się koziołków. Wiadomo jednak, że w 1675 roku uderzenie pioruna zniszczyło wieżę wraz z zegarem.
Później wszyscy o nich zapomnieli, dopiero pruscy konserwatorzy, kiedy przygotowywali Ratusz do generalnej konserwacji, odkryli w aktach miejskich kontrakt na budowę zegara z koziołkami i wówczas odtworzyli na podstawie tych opisów zegar, który widzimy do dzisiaj.
Koziołki powróciły na początku listopada 1913 roku, we wcieleniu, jakie znamy współcześnie.
Wiadomo, że w licznych miastach na wieżycach kościołów lub ratuszów mieszczą się tak zwane zegary kurantowe, które wygrywają jakieś melodie. I nasz ratusz poznański zaopatrzono w podobny mechanizm, tylko z tą różnicą, że nie wygrywa on żadnych melodji, lecz przedstawia dwa walczące ze sobą kozły. Mechanizm ten, we formie małego domku, mieści się poniżej środkowej wieżyczki szczytowej po stronie głównej fasady ratusza. Z uderzeniem godziny 12. w południe otwierają się nasamprzód drzwiczki domku i na platformie przed domkiem ukazuje się czarno-biały koziełek, który ustawia się pompatycznie na brzegu platformy. Potem otwierają się drugie drzwiczki po lewej stronie, z których wychodzi czerwono-biały kozieł i zajmuje miejsce naprzeciwko pierwszego. Teraz rozpoczyna się atak na rogi, który powtarza się cztery razy, poczem oba kozły wracają powoli do domku.
Podczas walk o Poznań w 1945 roku Ratusz wraz z koziołkami został zniszczony. Ponownie zamontowano je w 1953 roku.
W 1993 roku wymieniono cały mechanizm wraz z koziołkami na nowy. "Stare" trafiły do zbiorów Muzeum Historii Miasta Poznania.
W 2002 roku mieszkańcy wybrali imiona dla koziołków. Jednego nazwano Pyrek, nawiązując do gwarowej nazwy ziemniaka, a drugiego Tyrek od słowa "tyrać", czyli ciężko pracować, co ponoć też kojarzy się z Poznaniem.
Podwójne show
Aktualnie koziołki trykają się nie tylko w południe, ale też o godzinie 15. Wszystko przez remont Starego Rynku.
- Przestrzeń, gdzie można podziwiać koziołki, jest teraz ograniczona. Ludzie starają się dopchać pod Ratusz, ale nie zawsze im się to udaje. W długi weekend majowy część osób utknęła w uliczkach dookoła Starego Rynku, nie byli w stanie się dostać na płytę i pokaz ich ominął - tłumaczył w czerwcu 2022 roku Jan Mazurczak, prezes Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.
Podwójne pokazy odbywają się od 29 czerwca 2022 roku.
Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: poznan.pl