Dokładnie 40 lat temu w Poznaniu gościł Mirosław Hermaszewski. Trzy tygodnie wcześniej zakończyła się misja statku kosmicznego Sojuz 30 z Polakiem na pokładzie. Wizytę polskiego kosmonauty w stolicy Wielkopolski uwiecznił na zdjęciach nieżyjący już fotograf Stanisław Wiktor. Jego zbiory znajdują się na stronach Cyfrowego Repozytorium Lokalnego.
27 czerwca 1978 r. statek kosmiczny Sojuz 30 z Mirosławem Hermaszewskim i Piotrem Klimukiem na pokładzie wystartował w przestrzeń kosmiczną.
Niespełna miesiąc po tym wydarzeniu pierwszy i jedyny Polak, który odbył podróż kosmiczną, wrócił do kraju. Towarzyszył temu propagandowy spektakl. Hermaszewskiego - bohatera narodowego, Klimuka - jego radzieckiego kompana oraz Zenona Jankowskiego - dublera, witano w Warszawie 21 lipca, w przeddzień Narodowego Święta Odrodzenia. Gościli oni też na specjalnym posiedzeniu Sejmu.
"126 razy okrążyliśmy kulę ziemską. Lot trwał 190 godzin" - meldował Hermaszewski. A wyrazy uznania i gratulacje składali załodze I sekretarz PZPR Edward Gierek i minister obrony narodowej Wojciech Jaruzelski. Potem ruszyli w dwutygodniowe tournee po Polsce.
Kwiaty dla Gagarina, uśmiechy dla dzieci
Dokładnie 40 lat temu odwiedzili Poznań. W stolicy Wielkopolski pojawili się już nad ranem. Wylądowali na lotnisku na Ławicy i niemal od razu spotkali się z entuzjastycznym powitaniem.
To nie wszystko. Na Winogradach, gdzie złożył kwiaty pod pomnikiem Gagarina, odwiedził także działający od 1976 r. Osiedlowy Dom Kultury Orbita. To tu nagrywano słynny wtedy program telewizyjny dla młodzieży „Telewizja młodych kosmonautów”, popularyzujący kosmos i kosmonautów.
Związani z Poznaniem
Poznań na trasie nie znalazł się przypadkowo. Obaj polscy piloci byli związani z tym miastem.
Hermaszewski mieszkał tu przez dwa lata (1964-1966). Służył wtedy w 62. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego Obrony Powietrznej Kraju na Krzesinach i doskonalił swoje umiejętności na samolocie MiG-17 w eskadrze majora Stanisława Maika. Jak sam potem wspominał w swojej książce, to właśnie tam opanował "do perfekcji" pilotaż i zdobył uprawnienia pilota myśliwskiego pierwszej klasy.
Poznań był dla niego ważny też prywatnie. 5 października 1965 r. właśnie w stolicy Wielkopolski wziął ślub z Emilią Łazar. Uroczystość odbywała się w ratuszu, skąd weselnicy udali się do klubu oficerskiego na Krzesinach.
Jankowski to z kolei poznaniak od urodzenia. Tu spędził dzieciństwo, uczył się, pracował. Zawodowo nie zamierzał zajmować się lotnictwem, choć samoloty obserwował od dziecka, mieszkając w okolicach lotniska w podpoznańskiej Kobylnicy.
"Chciałem studiować leśnictwo. Nawet papiery na ten kierunek zdążyłem złożyć" - mówił Jankowski w książce "Miasto nie do Poznania".
Do oficerskiej szkoły lotniczej wstąpił w wieku 19 lat, za namową kolegi. W 1963 r. przeniósł się do lotnictwa myśliwsko-bombowego. Gdy w 1976 r. wytypowano go jako kandydata do lotu w kosmos, miał 39 lat. Był wtedy dowódcą pułku i związku taktycznego. Tuż przed włączeniem do grona wybrańców, brał udział w ćwiczeniach wojsk Układu Warszawskiego "Tarcza-76". Tam pokazał swój kunszt i to właśnie te wyczyny przesądziły, że dołączono go do grupy kandydatów do lotu w kosmos.
Pierwotnie wytypowano 71 osób. Po kolejnych selekcjach grupa ta została zawężona do dziesięciu mężczyzn (dopiero od tego etapu włączono Jankowskiego), która pojechała na zgrupowanie w Zakopanem. Po dwóch tygodniach morderczych treningów w Tatrach wybrano pięciu kandydatów, którzy przeszli kolejne testy i szkolenia w Polsce i Związku Radzieckim. Ostatecznie 27 listopada 1976 r. w grze pozostała dwójka - Mirosław Hermaszewski i Zenon Jankowski.
Rywalizowali do końca
Hermaszewski i Jankowski przez dwa lata przechodzili te same mordercze treningi. Między innymi wrzucano ich do Morza Czarnego w skafandrach, skąd mieli wypływać, musieli wyswobodzić się z opadającej na dno ciasnej kapsuły, kręcącej się wokół własnej osi, wypłynąć na powierzchnię i świecami dymnymi wezwać pomoc, poddawano ich testom przeciążeniowym w specjalnej wirówce.
Praktycznie do końca obaj byli w grze. Oficjalną decyzję o tym, który z nich poleci, podjęto dopiero dwa dni przed lotem. Wybrano Hermaszewskiego, a Jankowski został konsultantem lotu.
"Start Sojuza 30 oglądałem wspólnie z delegacją polską, która przyleciała z kraju, z ministrem obrony narodowej, ze specjalnego punktu obserwacyjnego rozmieszczonego w pobliżu pozycji startowej. Jeśli powiem, że wtedy odczuwałem żal, ale tylko jako pilot, któremu nie dane będzie oglądać Ziemię z wysokości praktycznie nieosiągalnej dla żadnego samolotu, być może niektórzy nie uwierzą. Trzymałem także kciuki za to, by lot odbywał się bez zakłóceń, bo taki jest nasz lotniczy zwyczaj, bez względu na to, kto siedzi w kabinie" - wspominał Jankowski w w filmie "Zenon Jankowski. Ten drugi".
Autor: fc/pm / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Stanisław Wiktor / cyryl.poznan.pl