Nie żałowała swych słów, że "jest wk****ona" i nie czuła się winna. Joanna Jaśkowiak odwołała się od wyroku sądu, który kazał jej zapłacić tysiąc złotych grzywny za używanie wulgaryzmów. Sąd drugiej instancji ją uniewinnił. - Jestem pod ogromnym wrażeniem - skomentowała uzasadnienie sędziego.
Żona prezydenta Poznania przemawiając podczas ubiegłorocznego strajku kobiet, powiedziała, że "jest wk****ona". Komuś to się nie spodobało i zawiadomił policję. Było przesłuchanie, a potem wniosek o ukaranie. Sąd pierwszej instancji skazał Joannę Jaśkowiak za użycie nieprzyzwoitych i wulgarnych słów. Miała zapłacić 1000 zł grzywny.
Jaśkowiak "spodziewała się takiego wyroku", ale się z nim nie zgadzała. Odwołała się i domagała uniewinnienia.
W poniedziałek sąd drugiej instancji ją uniewinnił.
"Większym złem jest to, co się dzieje w Polsce"
W uzasadnieniu sędzia Sławomir Jęksa, uznał, że czyn "z punktu widzenia przesłanek przedmiotowych i podmiotowych nie jest poważny". Jak dodał, sama wypowiedź została błędnie oceniona przez sąd pierwszej instancji, bo "w oderwaniu od obecnej sytuacji politycznej".
- Obwiniona użyła słów wulgarnych, które były słyszane przez dzieci, co jest oczywistym złem. Ale znacznie większym złem jest to, co dzieje się w Polsce. Mamy ciąg naruszeń konstytucji w związku z ograniczaniem wolności zgromadzeń, przejmowaniem instytucji konstytucyjnych, czyli Trybunału
Raz się to zdarzyło, być może było to potrzebne. Ale jeżeli będziemy chcieli jeszcze raz wyrażać wściekłość, to mamy olbrzymie ułatwienie. Nie trzeba już używać tych słów, wystarczy powiedzieć, że się jest tak zdenerwowanym, jak pierwsza dama Poznania w dniu 8 marca 2017 roku Sławomir Jęksa
Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa, w chwili obecnej Sądu Najwyższego, naruszaniem zasady trójpodziału władzy i odmową publikowania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego - powiedział sędzia.
Podczas czytania uzasadnienia, sędzia wyliczył wiele nieprawidłowości, które jego zdaniem mają miejsce w polskim wymiarze sprawiedliwości, a przeciwko którym demonstrowano w Poznaniu w marcu ubiegłego roku. Według opinii sędziego, słowa, które padły podczas tej demonstracji, zostały użyte w reakcji na czyn bardziej poważny, jakim jest łamanie konstytucji. - Sąd okręgowy musiał zmierzyć się z problemem społecznym, gdzie z jednej strony mamy co czynienia z ciężkim naruszeniem najwyższego prawa, czyli konstytucji przez przedstawicieli władzy wykonawczej i ustawodawczej, a z drugiej strony z zachowaniami obywateli, szczególnie obwinionej, które wyczerpują znamiona czy to wykroczenia, czy też przestępstwa. (...) Jeśli zestawimy ten czyn z czynami, w stosunku do których stanowił on reakcję, to jedynym możliwym stwierdzeniem Sądu Okręgowego było to, że ten czyn obwinionej z takiego punktu widzenia pozbawiony był społecznej szkodliwości w rozumieniu czynu karnego - powiedział sędzia.
"Raz się to zdarzyło, być może było to potrzebne"
Sąd wyraził nadzieję, że wyrok uniewinniający Jaśkowiak nie będzie traktowany jako "szerokie upoważnienie do stosowania wulgaryzmów w Polsce". - Raz się to zdarzyło, być może było to potrzebne. Ale jeżeli będziemy chcieli jeszcze raz wyrażać wściekłość, to mamy olbrzymie ułatwienie. Nie trzeba już używać tych słów, wystarczy powiedzieć, że się jest tak zdenerwowanym, jak pierwsza dama Poznania w dniu 8 marca 2017 roku - powiedział. Wyrok jest prawomocny.
"Wyrok daje wiarę"
- Wysłuchałam przepięknie prowadzonego procesu. Obojętnie jaki byłby wyrok, jest to prawo, którego mnie uczono. Jestem pod ogromnym wrażeniem - mówiła Jaśkowiak tuż po wyjściu z sali.
I dodała, że musi zgodzić się z sędzią: - Te słowa nie padłyby, gdybym nie uważała, że tak należy.
- Ten wyrok daje wiarę w wymiar sprawiedliwości, że ten wymiar, mimo wszystkich działań Ziobry i PiS-u, nie został jeszcze złamany - mówi Jacek Jaśkowiak, prezydent miasta.
Słowa na strajku
Co dokładnie powiedziała Jaśkowiak w marcu 2017 roku? "Chcę powiedzieć 'nie' pewnym rzeczom. Od czasu gdy panuje nam dobra zmiana, budzą się we mnie różne uczucia i tymi uczuciami chciałabym się dzisiaj przede wszystkim z kobietami podzielić. Najpierw było to zdziwienie, później zaskoczenie, oburzenie, niedowierzanie, złość, wściekłość i ostatecznie brakuje mi słów i chyba tylko jedno, mało cenzuralne: wk**w. Jestem wk**wiona" - tak brzmiały słowa żony prezydenta Poznania.
Zgromadzenie było częścią Międzynarodowego Strajku Kobiet, zorganizowanego w kilkudziesięciu miastach Polski i za granicą. Jaśkowiak, wraz z około dwoma tysiącami zgromadzonych wówczas na placu Wolności, domagała się m.in. respektowania praw kobiet, w tym swobodnego dostępu do nowoczesnej antykoncepcji, in vitro i badań prenatalnych, a także zachowywania standardów opieki okołoporodowej.
Anonimowe zgłoszenie
Po tych słowach anonimowa osoba zgłosiła sprawę policji.
W styczniu br. Jaśkowiak została wezwana na komisariat i przesłuchana "w charakterze osoby, co do której istnieje uzasadniona podstawa do skierowania wniosku w sprawie o wykroczenie z art. 141 Kodeksu wykroczeń", czyli artykułu, który mówi: że "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. zł albo karze nagany". Wówczas policja tłumaczyła, że otrzymała zawiadomienie, więc musi podjąć działania.
12 lutego wniosek o ukaranie Joanny Jaśkowiak za użycie niecenzuralnych słów w miejscu publicznym skierowała do sądu policja.
Też się "wk***iły"
Kiedy w styczniu przesłuchiwano Joannę Jaśkowiak, przed komisariatem zebrała się grupa kobiet z transparentami. Jak mówiły, przyszły żeby ją wesprzeć. Na jednym z transparentów był napis: #też jesteśmy wku**ieni". Dwie z zebranych kobiet również zostały ukarane za te słowa.
- Zrobiłabym to jeszcze raz. Dlatego, że to był gest niezgody na to co się dzieje w tej chwili w Polsce - mówiła wówczas Izabela Dudziak-Dorożko.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Joanna Jaśkowiak, TVN 24