Od pół wieku kursuje nad jeziorem Maltańskim w Poznaniu i cieszy dzieci. Powstała, by dowozić maluchy do zoo. Ale przez pierwsze dwa lata zwierzęta można było zobaczyć tylko na rysunkach na kolejce. Kolejka Maltanka skończyła właśnie 50 lat.
Pół wieku temu poznańskie gazety pisały o "prezencie dla dzieci przed Lipcowym Świętem". 21 lipca 1972 roku w trasę po raz pierwszy ruszyła wąskotorowa kolejka dziecięca Maltanka.
Na końcu peronu obok stacyjnej dyżurki harcerki wnoszą w górę transparent "Kiedy kolejka na Malcie rusza - raduje się dziecka dusza". Hasło może niezbyt poetyczne, ale już odpowiadające tej właśnie chwili. Na nią poznańskie dzieci czekały przecież sporo czasu. Świadkiem pierwszej podróży dzieci z przedszkola nr 117 był gospodarz miasta przewodniczący Prezydium Rady Narodowej Poznania. To Stanisław Cozaś. Kolejka dziecięca w parku Tysiąclecia jest wspólnym dziełem 150 poznańskich zakładów pracy i instytucji
Szarik i postacie z dobranocki dla najmłodszych
Trasa kolejki liczyła 3,5 kilometra. Maltanka zaczynała trasę przy rondzie Śródka - tu powstała stacja "Maltanka". Po drodze mijała dwa przystanki, by dotrzeć do stacji końcowej "Zwierzyniec". Nazwa była nieprzypadkowa - właśnie w tym miejscu powstawało Nowe Zoo, które otwarto w 1974 roku.
Nazwy otrzymały także stacje pośrednie - wyłonił je konkurs ogłoszony przez Express Poznański. Decyzją czytelników nazwano je Ptyś i Balbinka - od postaci z popularnej wtedy dobranocki, opowiadającej o losach gąski i kurczaka. Do filmów dla najmłodszych nawiązywał też namalowany na czole parowozu pies Szarik z serialu "Czterej pancerni i pies". Na wagonikach kolejki namalowano z kolei zwierzęta, które miały znaleźć się w zoo.
Początkowo za budynki stacyjne przy peronach odjazdowych służyły stare kioski gazetowe.
Trochę jest jeszcze na 3,5 kilometrowej trasie kolejki urządzeń prowizorycznych. Ale zakończył się dopiero pierwszy etap budowy. W drugim etapie do czerwca powstaną tu murowane budynki dworcowe z kasami, poczekalnia i bufet. Zbudowane zostanie pomieszczenie, gdzie będzie można dokonywać remontów taboru. Zostanie także zainstalowana sygnalizacja świetlna semaforów oraz megafonizacja peronów
Przez cały pierwszy sezon Maltanka przewiozła 65 tysięcy pasażerów. To sporo, biorąc pod uwagę, że prowadziła donikąd.
Szczupak zatrzymał Maltankę
Kolejka nad jezioro Maltańskie pojawiła się wcześniej niż zwierzęta w zoo. Ale w dziejach Maltanki zdarzyła się historia, w której zwierzę zatrzymało kolejkę.
"W czerwcu ubiegłego roku, wkrótce po opuszczeniu stacji, Maltankę w pełnym biegu trzeba było awaryjnie nagle zahamować, aby nie przyjechać skręcającego się na torze 8 kg szczupaka. Szczęśliwy wędkarz z takim zamachem wyciągnął tą ogromną rybę z jeziora, że przeleciała mu nad głową i wylądowała akurat na torze, prawie pod kołami pędzącej lokomotywy" - pisała 25 września 1977 roku wydawana przez Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne gazeta pracownicza "Życie MPK".
Przez lata trasa Maltanki nieco się zmieniła. W 1990 roku - przed zbliżającymi się Kajakowymi Mistrzostwami Świata - tory przesunięto nieco na północ oraz przeniesiono przystanek Balbinka, na którym zbudowano mijankę. Później, przy okazji budowy Term Maltańskich, przystanek Ptyś przeniesiono przed wejście do aquaparku.
Prehistoria zaczęła się w innym miejscu
Choć Maltanka świętuje 50 lat, historia poznańskiej kolejki dziecięcej liczy w sumie już 66 lat. Nim uruchomiono ją na Malcie, kursowała po Wildzie. Wybudowano ją w czynie społecznym, a w prace zaangażowano poznańskie zakłady pracy i wojsko. Ruszyła 22 lipca 1956 r., niespełna miesiąc po dramatycznym strajku robotniczym w Poznaniu.
Jej budowa była jednym z elementów założeń, jakie miały ożywić dzielnice i przywrócić jej blask z przełomu XIX i XX wieku. Wówczas wzdłuż Drogi Dębińskiej działały publiczne ogródki rozrywkowe, wesołe miasteczko zwane Fogielką, łazienki rzeczne, dzieciniec miejski a nad Wartą powstawały kluby wioślarskie.
Przed II wojną światową Łęgi Dębińskie straciły na atrakcyjności. Stąd w 1934 roku planowano, by wybudować tam park z placem do zabaw i gier, kompleksem gastronomicznym i koncertowym i park krajobrazowy. Wszystko przekreślił wybuch II wojny światowej.
W latach 50. pomysł jednak odkurzono. W 1955 r. zawiązano Komitet Budowy Parku Kultury. "Nasz park będzie miał na wstępie od strony dzielnicy Starego Miasta rozległe tereny z urządzeniami dla kultury fizycznej ze 'Stadionem 22-go Lipca' na czele. Obok od strony Warty znajdzie się rejon dziecięcy, po odpowiednim przystosowaniu do tych celów miejskiego dziedzińca. W pobliżu Łazienek Rzecznych usytuowany będzie rejon zabawowy ze wszystkimi atrakcjami, jak kolejka górska, karuzela, strzelnice itd. W celach kulturalno-oświatowych projektuje się pobudowanie teatru na wolnym powietrzu, sali widowiskowej, czytelni" - czytamy w założeniach parku. I dalej: "Na całym obszarze parku będzie można korzystać z luźnych miejsc wypoczynkowych, kiosków, restauracji i kawiarni. Ogromną sensacją będzie kolejka dziecięca na głównej Drodze Dębińskiej, która już 22 lipca 1956 r. będzie przewozić pasażerów (niezależnie od wieku) wzdłuż terenów parkowych, od przystanku tramwajowego przy Łazienkach Rzecznych aż do Lasu Dębińskiego ".
Obsługiwały ją dzieci
Zachowała się Polska Kronika Filmowa, na której uwieczniono otwarcie tamtej kolejki. Jak informował lektor, jej trasa w dzień inauguracji liczyła trzy kilometry. Docelowo miała liczyć nawet 15.
Tego typu kolejki otwierano we wszystkich krajach demokracji ludowej. Do ich obsługi kierowano młodzież, która pod nadzorem kolejarzy uczyła się odpowiedzialności i pracy w tym zawodzie, a zarazem współpracy w grupie. Nie inaczej było w Poznaniu. Na otwarciu dyżurną ruchu była 11-letnia Krysia Kolasińska, kierownikiem pociągu Zofia Plucińska, uczennica Technikum Kolejowego, a konduktorką Genowefa Woźniak z tej samej szkoły. - Miałam wtedy 15 lat. To był okres wakacyjny i akurat razem z Zosią byłyśmy w Poznaniu, stąd zostałyśmy zaproszone do pracy. Pasażerowie - głównie rodzice z dziećmi - kupowali w kasie bilety a ja sprawdzałam je zanim weszli do środka - mówiła mi w książce "Miasto nie do Poznania" Genowefa Sarnowska (z domu Woźniak).
Konduktorką kolejki była przez całe wakacje. - Zapamiętałam z tego przede wszystkim grubego maszynistę i dym unoszący się nad lokomotywą - śmiała się.
Lokomotywę dla dzieci dostarczyły poznańskie Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego, a wagony wykonały Zakłady im. Stalina w Poznaniu, czyli dzisiejsza fabryka Cegielskiego. Wagoniki pomalowano na żółto-zielono, a na bocznych ściankach wymalowano zwierzęta: kotki, zajączki i kaczki. Nie zabrakło też herbu miasta i oznaczeń klasy wagonów. Ciągnęła je zielona lokomotywka. Ta sama, która dzisiaj ciągnie wagoniki Maltanki.
Trasa kolejki nie była szczególnie ciekawa - biegła cały czas prosto, wzdłuż ulicy i ogródków działkowych. W efekcie z roku na rok jej popularność, a zarazem liczba kursów spadały. Jej historia na Wildzie zakończyła się dość szybko. Tory zlikwidowano pod koniec lat 60., gdy kolidowały z budowaną ul. Hetmańską. Zbiegło się to w czasie z budową Nowego Zoo na Białej Górze. Zastanawiano się wówczas nad skomunikowaniem ogrodu z miastem. Pomysł przeniesienia kolejki na Maltę, szybko zyskał aprobatę. Przeprowadzkę ciuchci Prezydium Miejskiej Rady Narodowej formalnie zatwierdziło 19 marca 1971 r. Prace nad przebiegiem trasy trwały półtora roku. Co ciekawe, wytyczono ją tak, by po drodze wycinać jak najmniej drzew.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24