W niedzielę na oddział toksykologiczny w Szpitalu Miejskim w Poznaniu trafiła 37-latka. Kobieta miała zaburzenia świadomości, drgawki i zaburzenia elektrolitowe.
- Ta pacjentka najpierw trafiła do szpitala rejonowego z powodu zaburzeń świadomości, drgawek, braku zupełnie kontaktu. Wcześniej pojawiały się wymioty, co doprowadziło do pewnych zaburzeń elektrolitowych - mówi toksykolog dr Eryk Matuszkiewicz ze Szpitala im. F.Raszei w Poznaniu.
Okazało się, że kobieta poddała się rytuałowi kambo.
Zobacz też: Obrzęki, omdlenia, wymioty. Czym jest ceremonia kambo?
Czym jest rytuał kambo? "To zupełnie nieskuteczne"
Kambo - inaczej sapo - to woskowata substancja zeskrobywana ze skóry żywej żaby Phyllomedusa bicolor. Gatunek ten można spotkać m.in. w dorzeczu Amazonki w Brazylii, Kolumbii, Boliwii i Peru. Płaz wydziela substancję jako mechanizm obronny - aby zabić lub ostrzec zwierzęta, które próbują go zaatakować.
Rdzenni mieszkańcy Ameryki Południowej używali kambo od wieków, wierząc, że chroni przed nieszczęściem i poprawia umiejętności łowieckie. Obecnie jest to szamański rytuał, który według zwolenników oczyszcza organizm z toksyn, przywraca jasność umysłu i leczy wiele chorób. Podczas obrzędu na skórze jego uczestników powstają niewielkie oparzenia, a substancja jest nakładana na otwarte rany. To powoduje wzrost ciśnienia krwi, szybsze bicie serca i oczyszczanie organizmu poprzez wymioty lub wypróżnienia - a często jedno i drugie. Objawy mają różny stopień nasilenia, zwykle trwają do pół godziny.
Rytuał kambo - jak wierzą osoby poddające się "zabiegowi" - ma mieć działanie oczyszczające poprzez generowanie wymiotów.
Nie ma badań, które potwierdziłyby prozdrowotne działania tego rytuału. - Nauka mówi, że to jest zupełnie nieskuteczne, że to jest jakaś paranauka, jakaś magia połączona z działalnością szkodliwą dla człowieka. Raz, że nie wiemy, jak ta substancja będzie do końca działała. Dwa - ten zabieg absolutnie nie oczyszcza z niczego, tak że to jest już zafałszowane wszystko na samym początku - tłumaczy dr Matuszkiewicz.
Za to konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze niż sam pobyt w szpitalu. - Przebieg może być różny - podkreśla Matuszkiewicz.
Nie wszyscy przeżyli ten "zabieg"
W 2016 roku młoda kobieta, która wzięła udział w warsztatach kambo w Grodzisku Mazowieckim, zmarła.
Dwa lata temu głośno było również o śmierci dwójki Australijczyków. Natasha Lechner miała umrzeć z powodu "ostrego incydentu sercowego", Jarrad Antonovich - wskutek następstw spowodowanych ciężkimi wymiotami. Oba zgony nastąpiły wkrótce po zastosowaniu toksycznej wydzieliny żaby amazońskiej podczas rytuału kambo.
W przypadku pacjentki przebywającej w Poznaniu stan zdrowia określany jest jako poważny, ale stabilny. - Żadne nowe objawy się nie pojawiają. Nadal wymaga podawania leków, uspokojenia, podawania płynów, żeby przyspieszyć eliminację tej substancji. Widzimy, że pewne konsekwencje na razie są, ale miejmy nadzieję, że do odwrócenia - kończy dr Matuszkiewicz.
Autorka/Autor: aa, fc
Źródło: TVN24, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock