"Po trzech godzinach byłam soplem lodu". Tak się pływało bez wspomagania

Teresa Zarzeczańska opowiada o przepłynięciu kanału La Manche
Teresa Zarzeczańska opowiada o przepłynięciu kanału La Manche
Źródło: TVN24
W poniedziałek 63-letnia Amerykanka wypłynęła z Kuby w kierunku Los Angeles. Diana Nyad chce pokonać wpław dystans 170 km. To jej druga próba. Teresa Zarzeczańska, która jako pierwszy polski zawodnik przepłynęła wpław Kanał La Manche, patrzy z dużym dystansem na te zmagania.

- Trasa na Florydę jest nie do pokonania solo - uważa Teresa Zarzeczańska. - To będzie sukces, ale komercyjny. Sukces sportowy musi być oparty o konkretny regulamin, aby następcy mogli się z nim porównać - oceniła w TVN24.

Polska pływaczka w 1975 r. pokonała 42-kilometrową trasę pomiędzy Dover z Vissant w czasie 11 godzin i 10 minut.

- Na Kanale La Manche w linii prostej trasa ma długość 33 km, ale proszę mi wierzyć, że jest to trudniejsza próba niż z Kuby na Florydę - przekonywała Zarzeczańska. Dlaczego?

Bez wspomagania

- Przepłynięcie w tamtym czasie, w tamtym regulaminie, który nadal obowiązuje, wymaga silnej motywacji i silnego charakteru - powiedziała w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem.

Kiedy pokonywała dystans, woda w kanale miała około 15 st. C, o połowę mniej, niż wody na Florydzie. - To wystarczy na 2-3 godziny normalnego pływania. Resztę robi się siłą woli, charakterem - opowiadała. - Po trzech godzinach byłam soplem lodu - dodała.

Trasę zaliczyła bez niczyjej pomocy. Nie mogła się wspomagać nawet maską, fajką ani płetwami. U celu czekali na nią jednak przyjaciele.

Mistrzyni

Teresa Zarzeczańska urodziła się w 1946 r. Pływaczka była sześciokrotną mistrzynią Polski na 100 i 200 metrów stylem klasycznym. Kanał La Manche przepłynęła w 1975 r.

Pływaczka kończy książkę autobiograficzną, w której obiecała wyjaśnić szczegóły swojego wyczynu.

Autor: AB/mz / Źródło: tvn24

Czytaj także: