W Polsce co godzinę ktoś dowiaduje się, że ma nowotwór krwi. Ktoś słyszy, że jeszcze wszystko może być dobrze. Trzeba tylko znaleźć dawcę szpiku kostnego. Dziś Światowy Dzień Dawców Szpiku.
Miriam ma tylko osiem miesięcy. Swoje pierwsze wakacje miała spędzić z rodzicami na Kaszubach, ale wylądowała w szpitalu. To, co wyglądało na niepozorne osłabienie, okazało się śmiertelnie groźnym wrogiem. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń: ostra białaczka. Przeszczep szpiku pilnie potrzebny.
Ale po prawie czterech miesiącach niepewności rodzice Miriam usłyszeli dobrą nowinę: jest dawca. Jeszcze tylko ostatni cykl chemioterapii i przeszczep.
Nie wszyscy mają tyle "szczęścia".
Na swojego "genetycznego bliźniaka", czyli niespokrewnionego dawcę szpiku kostnego, wciąż czeka wiele osób.
Czeka mały Staś z Poznania, który ma zaledwie 6 miesięcy. I już połowę życia spędził w szpitalu, walcząc z zapaleniem płuc, posocznicą, zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych i niedoborem odporności.
Czeka 8-letni Igor, u którego zdiagnozowano ostrą białaczkę szpikową. Chłopiec uwielbia budować różne konstrukcje z klocków i grać w planszówki. Ale to nie o nie prosił w dniu swoich urodzin. "Zrób mi proszę prezent na urodziny i zarejestruj się do bazy potencjalnych Dawców szpiku" - apelował chłopiec za pośrednictwem Fundacji DKMS.
Takich osób, które czekają na "nowe życie", jest znacznie więcej. Są wśród nich dorośli i dzieci.
Prawdopodobieństwo znalezienia "bliźniaka genetycznego" dla konkretnego chorego wynosi 1:20 000, a przy rzadkim genotypie - nawet 1: kilku milionów.
Kto może pomóc?
- 19 września, już po raz szósty, obchodzimy Światowy Dzień Dawcy Szpiku (World Marrow Donor Day). To święto wszystkich tych, którzy bezinteresownie dołączyli do bazy dawców szpiku, żeby zwiększyć szansę na uratowanie życia swojemu "bliźniakowi genetycznemu", a także tych dawców, którzy już pomogli pacjentom cierpiącym na nowotwór krwi lub inną chorobę wymagającą przeszczepienia - mówi Magdalena Przysłupska, rzecznik Fundacji DKMS.
To również szczególny dzień dla fundacji, ponieważ aż ponad 10 milionów dawców pochodzi właśnie z ich 7 baz. Do tej wielkiej rodziny należy obecnie 7 krajów: Polska, USA, Wielka Brytania, Niemcy, Chile, Indie oraz RPA.
Fundacja DKMS od 11 lat zajmuje się szukaniem igły w stogu siana, bo tak można określić poszukiwanie dawcy szpiku kostnego dla chorych walczących z nowotworami krwi.
Chorym nie może pomóc rodzina? Może, ale tylko 25 procent pacjentów ma taką możliwość. Bo poza chęciami musi być jeszcze zgodność antygenów tkankowych. W DNA każdego człowieka jest taki mały wycinek, który zajmuje się produkowaniem krwi. Znajduje się w nim dziesięć antygenów. Można powiedzieć, że to takich dziesięć puzzli. Cała sztuka polega na tym, by u biorcy i dawcy były one takie same. To nie jest takie proste. Dlatego aż 75 procent chorych czeka na dawcę, który będzie pasował do ich genetycznej "układanki".
Jak zostać dawcą?
Ze względu na obecną sytuację epidemiologiczną w Polsce i na świecie Fundacja DKMS wstrzymała stacjonarną rejestrację potencjalnych dawców na przykład podczas imprez sportowych.
- Epidemia ograniczyła nasze działania. Nie możemy rekrutować nowych dawców podczas bezpośrednich akcji, ale nie poddajemy się. Działamy i organizujemy akcje wirtualnie. Ludzie są niesamowici. Zamawiają kolejne pakiety rejestracyjne. Polacy są wspaniałym narodem, który pomaganie ma we krwi. Pod względem liczby dawców szpiku kostnego zajmujemy trzecie miejsce w Europie, a piąte na świecie. Duży wpływ ma na to na pewno edukacja, dzięki której od 11 lat zwiększamy świadomość ludzi, ale też rozprawiamy się z mitami. Dzięki nam coraz więcej osób wie, że dawstwo jest bezpieczne i bezbolesne - opowiada Iwona Tomanek, kierownik działy medycznego Fundacji DKMS.
Ponadto Fundacja wprowadziła dodatkowe procedury bezpieczeństwa dla osób, decydują się oddać szpik w tym trudnym czasie.
- Chcemy, żeby dawcy czuli się bezpieczni. Dlatego wprowadziliśmy szereg procedur, których celem jest odizolowanie dawców od osób trzecich. Chodzi o te osoby, które są niezwiązane z realizacją procedury pobrania. Podczas badań wstępnych wykonujemy też test na koronawirusa, żeby mieć pewność, że dana osoba jest zdrowa. Każde zakażenie mogłoby sparaliżować pracę ośrodka, w którym dokonujemy pobrań. Ograniczyliśmy liczbę klinik, w których pobierany jest materiał - są to ośrodki, w których nie ma oddziałów internistycznych i zakaźnych. Ponadto wyznaczono w nich osobne wejścia dla dawców - opowiada Tomanek.
Światowi eksperci ds. zdrowia potwierdzili, że obecnie nie ma dowodów na to, że koronawirus może być przenoszony przez krew, szpik kostny lub produkty zawierające komórki macierzyste.
Fundacja pomaga też w transporcie do wskazanej kliniki.
- Dawcy otrzymują zalecenie, aby podczas podróży na pobranie korzystać jedynie z własnego samochodu, (koszt dojazdu jest zwracany przez fundację) i unikać transportu publicznego. W razie konieczności zapewniamy transport medyczny. To akurat spora nowość. Dawcy po pobraniu szpiku z talerza kości biodrowej hospitalizowani są w salach jednoosobowych z wszelkimi zasadami bezpieczeństwa. Lekarze w Ośrodkach Pobierających zalecają pełnopłatne zwolnienie z pracy od momentu badań kwalifikacyjnych do czasu około 2 tygodni po pobraniu. Chodzi o to, by dawcy mieli czas, żeby spokojnie dojść do siebie - wyjaśnia Tomanek.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: DKMS