Ona miała alergię na orzeszki, on na policjantów. Zaatakował też ratowników

Karetka pogotowia (zdjęcie ilustracyjne)
Leszno (Wielkopolska)
Źródło: Google Earth

W Lesznie (woj. wielkopolskie) agresywny mężczyzna zaatakował najpierw ratowników medycznych, którzy udzielali pomocy jego ciężarnej znajomej, a potem policjantów. - Było czuć od niego silną woń alkoholu - informuje miejscowa policja. Po wytrzeźwieniu agresor usłyszał zarzuty.

Policjanci zgłoszenie o zdarzeniu odebrali w piątek około godziny 14.30. Interwencja dotyczyła agresywnego mężczyzny.

- W autobusie komunikacji miejskiej podróżowało czworo znajomych, wśród nich kobieta w siódmym miesiącu ciąży, która prawdopodobnie zjadła batonik z orzechami. Wystąpiła u niej reakcja alergiczna i konieczne było wezwanie pomocy medycznej - wyjaśnia podkomisarz Monika Żymełka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lesznie.

Zaatakował ratowników, potem policjantów

Kierowca autobusu zatrzymał się na najbliższym przystanku przy ul. Kongolewskiej w Lesznie. Tam też dojechało pogotowie ratunkowe.

- Podczas udzielania pomocy medycznej ciężarnej kobiecie, jej 33-letni znajomy nagle zaczął się irracjonalnie zachowywać. Stał się agresywny, wulgarny w stosunku do ratowników medycznych, utrudniał im udzielanie pomocy kobiecie ciężarnej - wyjaśnia Żymełka.

Ratownicy zdecydowali się wezwać policję. Kiedy policjanci przyjechali na miejsce, 33-latek siedział już w autobusie i nie reagował na żadne polecenia wydawane przez policjantów. - Wyraźnie było czuć od niego silną woń alkoholu. Stawiał bierny opór, kiedy policjanci próbowali go zatrzymać w szpitalu, przed osadzeniem w policyjnym areszcie - mówi policjantka.

Na widok funkcjonariuszy mężczyzna stał się pobudzony, wulgarny i agresywny. Publicznie oddał mocz.

Przyznał się do winy, usłyszał szereg zarzutów

- Po wytrzeźwieniu 33-latek usłyszał zarzuty popełnienia szeregu wykroczeń, w tym między innymi umyślnego utrudniania pracy ratownikom medycznym, zakłócania spokoju i porządku publicznego, używania wulgaryzmów i wywołania zgorszenia w miejscu publicznym. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów - podaje Żymełka.

Teraz jego sprawa trafi do sądu i to sąd zadecyduje o wysokości kary dla 33-latka.

Czytaj także: