Sławek jest lekarzem z Warszawy, Wojtek policjantem z Krakowa. Nie znają się, ale jest coś, co ich łączy: obaj zawodowo pomagają innym, a przez koronawirusa sami tej pomocy potrzebowali. Osocze ozdrowieńców może uratować wielu chorych na COVID-19. Wciąż go brakuje, a jest w czasie pandemii wręcz bezcenne.
Nie są przypadkami, ani kolejnymi numerami w ministerialnych tabelkach. Są ludźmi, którzy na własnej skórze przekonali się jak dotkliwy jest COVID-19. Zawsze aktywni, chętni do pomocy, nagle sami dziś leżą w szpitalach i czekają na pomoc. Ich rodziny, koledzy z pracy i przyjaciele stawali na głowie, by zdobyć dla nich tak cenne osocze ozdrowieńców. W przypadku Sławka już się udało, Wojtek jeszcze czeka.
"Człowiek o gołębim sercu"
Sławomir Rek ma 54 lata i jak mówi jego córka, jest lekarzem z powołania, o czym mogli się przekonać pacjenci, których przyjmuje w Przychodni Powiśle w Warszawie i w kilku szpitalach. Niedawno sam trafił do jednego z nich jako pacjent z COVID-19. Jego stan był stabilny, ale pilnie potrzebne było osocze ozdrowieńców.
- Walka z pandemią jest dużym wyzwaniem dla pracowników ochrony zdrowia. Tata zawsze dawał z siebie sto procent w pracy i jednocześnie bardzo starał się utrzymać wszystkie zasady ochrony przed koronawirusem. Pomimo, że charakter jego pracy zakłada przebywanie w budynkach z setkami ludzi, zachorował dopiero teraz. Środki ochronne jak maseczki i dezynfekcja pozwoliły mu chronić się przed tą chorobą bardzo długo – mówi Anna Rek, córka lekarza.
Apel o oddawanie osocza zamieściła najpierw pani Anna, potem również koledzy .
Przychodnia Powiśle: Sławomir Rek to człowiek o gołębim sercu, który nigdy nie odmówił pomocy, gdy ktoś jej potrzebował. Pomógł w swojej pracy tysiącom pacjentów. Jest cudownym dziadkiem, a w kwietniu urodzi mu się kolejna wnuczka. Pomóż mu się nią cieszyć.
- Nie jestem ekspertem medycznym, więc powtórzę tylko to, co przekazywali nam lekarze. Osocze ludzi, którzy przeszli koronawirusa jest u niektórych pacjentów kluczowe przy leczeniu i może zmienić przebieg choroby. Mój tata kwalifikuje się do takiego leczenia, dawca jest bardzo potrzebny. W takiej sytuacji każdy dzień jest na wagę złota. Nasz apel został udostępniony tysiące razy w internecie, ale mimo to nie przełożył się na setki chętnych dawców. Zgłosiło się parę osób i udało się dla taty znaleźć jedną dawkę, ale nie mieliśmy pewności, że ta jedna dawka wystarczy – opowiada córka lekarza.
Aby pomóc wystarczyło się zgłosić do dowolnej stacji krwiodawstwa i oddać osocze.
- Tata jest bardzo ciepłym i pomocnym człowiekiem. Uwielbia podróżować i spędzać czas z rodziną. Teraz marzymy tylko o tym, żeby wyzdrowiał. Ta choroba jest bardzo zdradziecka, ale mamy nadzieję, że z nią wygramy – dodaje Anna.
W chwili publikacji tego tekstu Anna Rek poinformowała nas, że stan jej taty, na szczęście, się poprawił i może on opuścić szpital.
"To jest pracowity gość"
Nadkomisarz Wojciech Matras ma 40 lat. W przeciwieństwie do Sławomira Reka, on na osocze jeszcze czeka.
Pochodzi z Limanowej, ale od kilkunastu lat pełni służbę w Krakowie. Zaczynał jak każdy, czyli od pracy w terenie. Najpierw patrolował ulice, potem stał się ekspertem w kwestii oznakowania i organizacji ruchu drogowego.
- Wojtek zawsze angażuje się w wiele projektów. Świetnie radzi sobie z tzw. pilotażami VIP-ów, których w Krakowie mamy dużo. To u nas odbył się ŚDM, szczyt NATO czy sesja UNESCO. Przy każdym takim wydarzeniu o randze międzynarodowej trzeba zapewnić bezpieczeństwo prezydentom, premierom czy innym osobom chronionym. Wojtek wiele razy koordynował te eskorty. Wbrew pozorom to wcale nie jest taka łatwa sprawa. Tu nie chodzi o jeden przejazd czy dwa tylko nawet kilkadziesiąt dziennie. Wszyscy muszą bezpiecznie i na czas dotrzeć na miejsce. I jemu się to zawsze udaje – opowiada mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji.
W ostatnim półroczku nadkom. Wojciech Matras awansował na zastępcę naczelnika wydziału ruchu drogowego.
- Myślę, że przełożeni są z niego zadowoleni. Znamy się od wielu lat, długo razem pracowaliśmy. To jest facet, który zawsze angażuje się w swoją pracę na sto procent. Trzeba zostać dłużej na dyżurze? Nie ma problemu. Zawsze przeżywa każdą akcję. Przy tych wspomnianych pilotażach potrafi od rana do wieczora wszystko planować i sprawdzać w terenie. To jest po prostu pracowity gość, który zawsze robi to, co do niego należy. Teraz dopadła go choroba, a my robimy wszystko, by mu pomóc – mówi Gleń.
Od początku pandemii ponad 800 małopolskich policjantów uległo zakażeniu koronawirusem – z czego około 500 zachorowało wiosną. - Policjanci deklarują, że oddadzą osocze, ale nie wszyscy mogą to zrobić już teraz, a Wojtkowi chcemy pomóc jak najszybciej. Dlatego apelujemy o oddawanie osocza. Potrzebujemy grupy krwi BRhD+. W stacji krwiodawstwa wystarczy przekazać informację, że to osocze dla Wojciecha Matrasa – dodaje rzecznik.
"To jest bardzo ważne, żebyśmy tę krew ozdrowieńców zbierali"
Takich osób, które potrzebują osocza jest znacznie więcej. Na pomoc czekają w szpitalach.
Leczenie osoczem jest metodą stosowaną u pacjentów z COVID-19 w wielu krajach.
Profesor Katarzyna Życińska z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie: Z najnowszych polskich badań przeprowadzonych na grupie około 100 pacjentów wynika, że osocze ozdrowieńców łagodzi objawy COVID-19, skraca okres choroby i obniża śmiertelność.
Szpital MSWiA w Warszawie od pierwszych dni trwania pandemii próbował wykorzystać osocze ozdrowieńców w leczeniu chorych z COVID-19. Jeszcze wczesną wiosną rozpoczęto organizację pracowni pobierającej i przygotowującej osocze, czyli koktajl zawierający przeciwciała przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2. Od tego czasu jest on podawany chorym.
Jednocześnie prowadzono badania, które miały wykazać, czy taka terapia jest faktycznie pomocna. - Z badań tych wynika, że dwukrotne podanie osocza ozdrowieńców chorym na COVID-19 w odstępie 24-48 godzin skróciło występowanie intensywnych objawów choroby i były one łagodniejsze. Skrócił się również okres chorowania pacjentów oraz obniżyła się śmiertelność – powiedziała specjalistka w rozmowie z PAP. Tłumaczy ona to tym, że znajdujące się w osoczu ozdrowieńców przeciwciała przeciwko koronawirusom SARS-CoV-2 przyczyniają się do wygaszenia toczącego się w organizmie chorego procesu zapalnego.
Kto może oddać osocze?
Adam Niedzielski, minister zdrowia: Apeluję do ozdrowieńców, żeby zgłaszali się do regionalnych centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Każdy z was może oddać krew na cele lecznicze. Warunki, jakie powinni spełniać, czyli przede wszystkim miesiąc po formalnym wyzdrowieniu. Oczywiście regionalne centra dokonają dalszej kwalifikacji przeprowadzając odpowiednie badania i testy. Ale to jest bardzo ważne, żebyśmy tę krew ozdrowieńców zbierali.
Każdy, czyli kto? Aby zostać dawcą osocza z przeciwciałami koronawirusa, trzeba być ozdrowieńcem, czyli osobą, która chorowała i wyzdrowiała albo kimś, kto przeszedł zakażenie bezobjawowo. Podstawowe warunki to wiek między 18. a 60. rokiem życia oraz waga powyżej 50 kilogramów. Wykluczające są niektóre przewlekłe choroby, takie jak zapalenie wątroby lub nerek, choroby zakaźne oraz przebyta transfuzja krwi lub jej składników.
W przypadku kobiet, które były w ciąży albo osób, które w przeszłości miały przetaczaną krew lub jej składniki, będzie konieczne wykonanie dodatkowych badań.
Centra krwiodawstwa proszą o niedyskwalifikowanie się samemu i o telefon, by upewnić się, czy warto przyjść na pobranie.
Procedura oddawania osocza jest bezbolesna i trwa około godziny. Jeden ozdrowieniec może uratować nawet 9 osób.
Na Kontakt24 otrzymujemy informacje od osób, które chciałyby oddać osocze, ale twierdzą, że by dostać się do stacji krwiodawstwa trzeba się nieźle nagimnastykować. Powodem jest m.in. ograniczona liczba separatorów.
- Separator osocza to prawdziwy kombajn. W ciągu 40 minut potrafi przygotować 600 mililitrów osocza w trzech dawkach dla trzech pacjentów. Dyrektor RCKiK w Krakowie mówi, że żeby zaspokoić potrzeby jego regionu, w samym RCKiK w Krakowie powinno funkcjonować około czterech separatorów – relacjonuje Marek Nowicki, reporter Faktów TVN.
Do tego przydałyby się także urządzenia w terenie. System pozyskiwania osocza w Polsce jest niewydolny także dlatego, że nie ma centralnej bazy danych ozdrowieńców wraz z oznaczoną grupą krwi. - Mnóstwo ludzi chorowało w szpitalach, mnóstwo jest ozdrowieńców, którzy chcieliby oddać krew na osocze, żeby pomóc innym, natomiast ministerstwo nie wie, jakie osoby mają jaką grupę krwi - powiedział TVN Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia.
Źródło: TVN24, Fakty, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24