Mieszkańcy Czarnkowa (woj. wielkopolskie) wzięli sprawy w swoje ręce i sami dokładają cegiełkę do walki z pandemią. Ksiądz Marcin zbiera z parafianami dary dla miejscowego szpitala, a ksiądz Filip został wolontariuszem w szpitalu na oddziale covidowym. - Pandemia to niełatwy czas dla nas wszystkich, ale każdy może pomóc - mówią mieszkańcy.
Od 3 listopada w Szpitalu Powiatowym w Czarnkowie utworzono ponad 80 łóżek dla pacjentów z COVID-19. Personel medyczny walczy z pandemią, ale na polu bitwy nie jest sam. Bo w 11-tysięcznym mieście jedna inicjatywa charytatywna goni drugą, a cel jest jeden: pomóc pracownikom szpitala i pacjentom.
- Czarnków to nie jest duże miasto. Tutaj każdy zna kogoś, kto pracuje w szpitalu na oddziale covidowym, albo kogoś, kto właśnie tam się leczy. Pomoc szpitalowi to oddolna inicjatywa. Ludzie sami z siebie zaczęli działać. Nie ma tu jakiegoś jednego lidera - mówi Aleksandra Marcińczak.
Jak to działa?
- Ktoś usłyszy, że w szpitalu nie ma wody, to organizuje jej zbiórkę. Brakowało taśm klejących do zabezpieczania kombinezonów, to jedna z pań ogłosiła, że można je do niej przynosić, a ona je przekaże dalej. Ktoś słyszy, że jest jakaś potrzeba i po prostu działa - dodaje.
Zebrali, co mieli i przekazali "aniołom"
W pomoc "aniołom" jak mówi się o pracownikach szpitala, zaangażowały się szczególnie dwie parafie: Jezusa Chrystusa Najwyższego Kapłana oraz Świętej Marii Magdaleny.
Ksiądz Marcin Gawarzewski wraz z Katarzyną Nowak prowadzą szkolne koło Caritas. Za zgodą dyrekcji placówki przeprowadzili w sklepach zbiórkę darów. To rzeczy, które mogą się przydać zarówno personelowi, jak i pacjentom. Potrzebne są bardzo podstawowe rzeczy.
- Papier toaletowy, jakieś ręczniki, płyny do mycia i do dezynfekcji - wyliczał ks. Marcin w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN.
- Część chorych to podopieczni domów pomocy społecznej. Wielu z nich nie ma bliskiej osoby, która dostarczyłaby takie podstawowe rzeczy. Ale podobnie jest też w przypadku chorych spoza Czarnkowa, a tych też przecież nie brakuje - opowiada pani Aleksandra.
Dary można było składać do soboty w kilku sklepach oraz w kościołach. Pierwsza partia rzeczy już trafiła do szpitala.
Pomoc płynie również z poznańskiego Caritasu, który też przekazał środki czystości. - W środę przywiozłem cały samochód darów. Tak miałem zapakowane auto, że ledwie jechałem. Jesteśmy bardzo wdzięczni Caritasowi i dyrektorowi księdzu Marcinowi Janeckiemu. Zwłaszcza że sami mają wielu podopiecznych i to przecież wśród najuboższych - opowiada ks. Filip Byczyński.
"Czy w tym kombinezonie to ksiądz?"
- Otwartość ludzi i chęć niesienia pomocy w Czarnkowie to jest coś, co zapamiętam na całe moje kapłańskie życie. Pomimo różnych podziałów ludzie potrafią się zintegrować. I to nie tylko parafianie pomagają. W akcje włączają się ogólnie mieszkańcy miasta - wierzący i niewierzący - opowiada ks. Filip.
- A koronasceptycy? - dopytuję.
- Też są. To nie jest tak, że dosłownie wszyscy pokochali pomaganie. Są osoby, które w pandemię nie wierzą. A wystarczy zgłosić się jako wolontariusz do szpitala lub domu pomocy społecznej, by zobaczyć, jak jest naprawdę. W szpitalu jest kilku wolontariuszy. Od rana mają swoje zajęcia, ale mimo to znajdują czas, by pomóc - mówi ks. Filip.
Ksiądz zachęca do wolontariatu, ale sam też nie pozostaje bierny. Raz w tygodniu pojawia się w szpitalu z posługą kapłańską.
Za pierwszym razem pacjenci byli lekko zdezorientowani. Niecodziennie pomaga im ksiądz i to nie w sutannie, a w białym kombinezonie z napisem "Filip". - Jak pierwszy raz się pojawiłem na oddziale, to od razu spotkałem parafianina. Przeszedłem obok niego i nie rozpoznałem, ale on mnie tak. I to po oczach. Usłyszałem koło sali, jak ten chory pytał pielęgniarkę: w tym kombinezonie to chyba był ksiądz? - mówi ksiądz.
Przez kilka godzin jest do dyspozycji pacjentów.
Ks. Filip: - Kiedy rodzina prosi o sakrament dla chorego, to często ta osoba jest już w śpiączce, albo kontakt jest z nią już nikły. Zgłosiłem się na wolontariat, bo pozwala mi pomóc wcześniej. Pełnię posługę kapłańską, ale nie tylko. Podaję chorym wodę, poprawiam im łóżka, pomagam zmienić pościel, karmię.
I rozmawia. A porozmawiać choć przez chwilę chcą niemal wszyscy. - Ta samotność w szpitalach jest chyba największą bolączką starszych pacjentów. Dla niektórych jedyny kontakt z bliskimi to "spotkanie" przez szybę. Są osoby, które przez trzy godziny jadą do szpitala, by pomachać bliskim przez okno - dodaje.
Służy też swoim telefonem. - Użyczam aplikacji, dzięki którym mogą choć przez chwilę zobaczyć swoich bliskich. Podpatrzyłem to w telewizji, zresztą chyba nawet w TVN24. Jest szpital, w którym jest taki pokój ze sprzętem komputerowym i chorzy mogą z niego korzystać, żeby skontaktować się z bliskimi. Pomyślałem sobie: a dlaczego tego nie zrobić u nas. Pokoju takiego nie mamy, ale ja mam telefon z kamerką i mogę pomóc seniorom. Przez ostatnie trzy dni "uczestniczyłem" w sześciu takich rozmowach. Biorę od pacjentów numer telefonu, dzwonię, ustawiam wszystko, a potem się oddalam, żeby mogli spokojnie porozmawiać i nie czuli jakiejś presji. Proszę mi wierzyć, że łzy szczęścia tych ludzi to jest coś pięknego - mówi ks. Filip.
Pacjenci są szczęśliwi, widzą swoich bliskich po raz pierwszy od kilku tygodni. Mały gest, a dużo daje. - Chwytam się tego, co jest do zrobienia. Po to tam jestem i tak rozumiem realizację swojego powołania - tłumaczy.
Grosz do grosza
Ale powołanie do pomocy może poczuć każdy. Oczywiście, nie każdy do szpitala może wejść, nie każdy czuje się na siłach, by być wolontariuszem. Ale jest sposób, by pomóc nawet nie wychodząc z domu.
- Założyliśmy z mężem zbiórkę na portalu internetowym. Celem jest uzbieranie 16 tysięcy złotych na najpotrzebniejszy sprzęt medyczny. Wiemy od personelu, że przydałyby się dwa kardiomonitory ze stojakami, aparaty do pomiaru ciśnienia, termometry, pulsoksymetry, tace do leków, opatrunki, przyłbice. Trudno te rzeczy kupować indywidualnie, ale razem może się udać - mówi Aleksandra Marcińczak.
Do tej pory zebrano prawie siedem tysięcy złotych. Internetowa zbiórka potrwa do końca grudnia.
- Jeśli uda się uzbierać tę kwotę, to w porozumieniu z personelem szpitala zakupimy konkretny sprzęt, a wszystkie rachunki oraz protokół przekazania sprzętu oczywiście opublikujemy. Chcemy pomóc i zależy nam, żeby wszystko było przejrzyste - dodaje Aleksandra.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Aleksandra Marcińczak