Codziennie rano przed poznańską przychodnią na osiedlu Orła Białego ustawiają się długie kolejki. Pacjenci przychodzą jeszcze przed otwarciem i czekają w ogonku przed budynkiem. Tłumaczą, że to jedyny sposób, żeby dostać się do lekarza, bo telefonu nikt nie odbiera i zapisać się wcześniej na wizytę nie sposób.
Przychodnia na osiedlu Orła Białego obsługuje kilkanaście tysięcy pacjentów z trzech ratajskich osiedli. Żeby się dostać do lekarza, niektórzy ustawiają się przed jej drzwiami już po godzinie 5.
Chłodne przyjęcie
O sytuacji pacjentów poznańskiej przychodni jako pierwszy poinformował program "Uwaga!" TVN. Dziennikarze odwiedzili placówkę dwukrotnie. Podczas pierwszej wizyty, o godz. 7:30 przed przychodnią stało około 80 osób.
- Zimno jak piorun, a człowiek stoi w tej kolejce - tłumaczył dziennikarzowi "Uwagi" Henryk Sobkowiak, jeden z pacjentów, którzy czekali na wizytę. Na otwarcie drzwi przychodni czekał przez blisko dwie godziny. Placówka zaczyna działać o godz. 7:30.
Zabawa w głuchy telefon
Pacjenci przyznają, że aby nie zostać odesłanym z kwitkiem, w kolejce trzeba ustawić się około godziny przed otwarciem. - Jeżeli ktoś się dzisiaj nie dostanie, to jutro jeszcze raz musi stanąć w kolejce i odstać swoje. Nie ma możliwości zapisania się telefonicznie na dzisiaj czy na jutro - mówił Grzegorz Kasprzyk.
W czasie rejestracji pacjentów telefonu w recepcji nikt nie odbiera lub numer jest zajęty. Pacjenci stoją pod drzwiami, mimo że w środku budynku czuwa portier. - Tam jest duży hol, można by nas wpuścić. Gdyby była śnieżyca, też nikogo by to nie wzruszyło. A dodam, że stoją tu ludzie chorzy - podkreśla Danuta Sarnowska-Kubiak.
Pacjent pod ochroną?
Portier nie może wpuścić czekających do środka, bowiem zabrania mu tego kierowniczka placówki. - To jest dla bezpieczeństwa pacjentów. Nie ma lekarza w tym momencie. Kto im udzieli pomocy, jak coś im się stanie? Ja nie będę odpowiedzialna za tłum ludzi pod opieką ochroniarza - wyjaśnia "Uwadze" dr Arnetta Targońska, kierownik przychodni lekarskiej Salutaris.
W poniedziałek, tydzień po pierwszej wizycie dziennikarzy, sytuacja w przychodni wyglądała podobnie. Przed drzwiami stało 40 osób. To jednak nie dziwi kierownik przychodni. - Jest nas czterech lekarzy i każdy z nich przyjmuje minimalnie po 40 osób - odpowiedziała dziennikarzowi "Uwagi".
Słabo pod przychodnią
Jedna z chorych pacjentek oczekujących w kolejce zasłabła. - Mogła zadzwonić i nie przyjeżdżać - odpowiada lekarka. Kuba Stachowiak, dziennikarz "Uwagi", przed wejściem do jej gabinetu próbował jednak kilkukrotnie dodzwonić się do przychodni. Za każdym razem bezskutecznie.
We wtorek rano pod przychodnią pojawił się Łukasz Wójcik, reporter TVN24. Przed godz. 7:30 drzwi placówki - tak jak w poprzednich przypadkach - były zamknięte, a w kolejce oczekiwało ponad 20 osób. - Zdarzyło się, że odeszłam z kwitkiem. Jeśli muszę, przychodzę więc wcześniej. Oni siedzą w ciepełku, a my stoimy - skarży się jedna z pacjentek.
Kierownik placówki w rozmowie z TVN24 zapowiedziała, że drzwi nadal będą otwierane o godz. 7:30, ale jednak pewne zmiany w rejestracji pacjentów zostaną wprowadzone. - Zastanawiałam się nad zmianą rejestracji, żeby od godz. 7:30 do 8:00 rejestrować pacjentów telefonicznie, a od godz. 8 osobiście lub za pomocą osób trzecich. Może to usprawni sytuację i nie będzie trzeba czekać w długich kolejkach przed przychodnią - mówi dr Targońska.
Spokojnie, to tylko infekcje
Po sygnale od dziennikarzy "Uwagi" sprawą zainteresował się Narodowy Fundusz Zdrowia. - Sprawdziliśmy to i poprosiliśmy o wyjaśnienie sytuacji w trybie pilnym. Sytuację tłumaczono okresem infekcyjnym, przez co zwiększone są kolejki - mówi Małgorzata Lipko z poznańskiego oddziału NFZ.
Po emisji programu NFZ zapowiada kolejną, bardziej kompleksową kontrolę w przychodni. - Powinno być to tak zorganizowane, że jeśli pacjent nie może być przyjęty tego dnia, wyznaczany jest mu inny. Jeśli się tak nie dzieje, powinien złożyć skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie powinno być tak, że jeśli pacjent jest chory, to czeka na mrozie - przekonuje Lipko, przypominając jednocześnie, że pacjent ma prawo trzykrotnie w ciągu roku bezpłatnie zmienić lekarza rodzinnego. - Dlaczego ma tkwić w niekomfortowej sytuacji, gdy gdzieś indziej może być przyjęty komfortowo? - mówi Lipko.
Autor: FC/kv / Źródło: Uwaga TVN, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN