Kiedyś dzielnica Pei, teraz to królestwo "Wielkiego Duńczyka"

Zandberg na placu Wolności w Poznaniu
Zandberg na placu Wolności w Poznaniu
Źródło: Razem Poznań
Co dziesiąty poznaniak zagłosował w pierwszej turze na Adriana Zandberga. W jednej z komisji była to nawet połowa wyborców. Wysokie poparcie uzyskał także w dzielnicy, która trzy dekady temu była domeną słynnego rapera Pei. Co o tym zdecydowało i co zrobią wyborcy lidera Partii Razem? - Z jednej strony mamy Karola Nawrockiego, który był sporą niewiadomą, i - jak się okazuje - jego przeszłość faktycznie pozostaje mocno wątpliwa, a z drugiej Rafała Trzaskowskiego, w którego uderza przede wszystkim działalność, czy raczej brak działalności, obecnego rządu - ocenia poznański działacz Partii Razem.
Kluczowe fakty:
  • Adrian Zandberg w trakcie kampanii trzykrotnie odwiedzał Poznań. Na Łazarzu i Jeżycach uzyskał większe poparcie od Karola Nawrockiego.
  • Jego postulaty trafiają szczególnie do studentów.
  • "Wyborcy lewicy bardziej się opłaca zagłosować na Rafała Trzaskowskiego" - mówi tvn24.pl jeden z działaczy Razem.

W Poznaniu największym poparciem w pierwszej turze cieszył się Rafał Trzaskowski, który uzyskał 44,16 proc. głosów. To wynik o trzy punkty procentowe niższy niż w 2020 roku, ale i tak dający mu miażdżącą przewagę nad kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Karol Nawrocki otrzymał zaledwie 14,65 proc. głosów.

Na trzecim miejscu znalazł się Adrian Zandberg, który w Poznaniu uzyskał 10,84 procent poparcia. Za liderem Razem znalazł się Sławomir Mentzen (9,96 proc.). Na dalszych lokatach: Magdalena Biejat (6,98 proc.), Szymon Hołownia (6,07 proc.), Grzegorz Braun (3,25 proc.), Joanna Senyszyn (1,77 proc.), Krzysztof Stanowski (1,42 proc.).

Frekwencja wyniosła 74,86 proc.

"Szkoda, że to Łazarz nie decyduje"

Wynik lidera partii Razem w Poznaniu to najwyższe poparcie jakie uzyskał w skali kraju. - Co dziesiąty wyborca z Poznania zagłosował na Zandberga – cieszy się Amadeusz Smirnow, poznański działacz partii Razem i zarazem przewodniczący rady osiedla Święty Łazarz. W tej dzielnicy w każdej komisji Zandberg uzyskał wyższe poparcie niż w całym Poznaniu.

- Gdyby Łazarz decydował o tym, kto przejdzie do drugiej tury, to weszliby do niej Trzaskowski z Zandbergiem. No i szkoda, że nie decyduje – śmieje się Smirnow.

Na Łazarzu lider partii Razem uzyskał 15 procent poparcia i wyprzedził drugiego w ogólnopolskim wyścigu Nawrockiego (13,7 procent). 40,32 procent wyborców poparło Rafała Trzaskowskiego.

W mateczniku Pei w Zandbergu szukali nadziei

- Łazarz nie jest wyjątkiem. We wszystkich dzielnicach śródmiejskich miał poparcie na poziomie 15-20 procent, w kilku komisjach przekroczyło 20 procent, a w jednej uzyskał nawet 24 procent, czyli to praktycznie co czwarty wyborca – mówi Smirnow.

Wspomniana komisja mieści się w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 przy ulicy Świętego Floriana 3. Zandberg uzyskał tu 23,85 proc. głosów. To fyrtel (jak gwarowo w Poznaniu określa się dzielnicę), na którym wychował się Peja. - To już nie jest ta sama dzielnica, co w jego twórczości. Bardzo mocno zmieniła się w ciągu ostatnich 10-15 lat – zwraca uwagę Smirnow.

Miejsce, na które kiedyś po zmroku strach było się zapuścić, dzisiaj tętni życiem i jest gastronomicznym zagłębiem, w którym można posmakować kuchni z całego świata. W mieście funkcjonuje nawet powiedzenie, które przytoczę w nieco złagodzonej formie: teraz łatwiej dostać tu hummus niż po gębie.

Na całych Jeżycach Zandberg wypadł jeszcze lepiej niż na Łazarzu (19,29 procent) i zdecydowanie wyprzedził Nawrockiego (10,72 procent). Wygrał Trzaskowski z ponad 37 procentowym poparciem.

Im dalej w las...

Poparcie dla Zandberga jest dość nierównomiernie rozłożone w mieście. O ile w dzielnicach śródmiejskich miał bardzo duże poparcie, tak im dalej od centrum tym wynik gorszy. Na Ratajach, Krzesinach, Głuszynie, Kobylepolu, Szczepankowie, Dębcu czy Świerczewie lider partii Razem miał trzy-cztery razy niższe poparcie niż w śródmieściu.

Nie podbił też serca mieszkańców okolic osiedla Maltańskiego, gdzie tylko w jednej z komisji miał poparcie wyższe niż średnie w Poznaniu. A podczas kampanii w Poznaniu mocno ten temat akcentował i nawet przyjechał spotkać się z mieszkańcami osiedla, którego mieszkańcy są eksmitowani przez kurię poznańską, która jest właścicielem terenu.

Mimo to Smirnow uważa, że sprawa osiedla Maltańskiego jako dosyć istotny punkt zapalny, przełożyła się na poparcie kandydata partii Razem w całym mieście.

Zandberg na proteście w obronie osiedla Maltańskiego
Zandberg na proteście w obronie osiedla Maltańskiego
Źródło: Razem Poznań

Porwał studentów

– Na Adriana Zandberga głosowali zwłaszcza milenialsi i wyborcy z najmłodszej grupy wiekowej – mówi Smirnow.

Tak było w całym kraju. Potwierdzają to też wyniki z Obwodowej Komisji Wyborczej numer 239, gdzie Zandberg zrobił prawdziwą furorę. Głosy w tej wyjątkowej komisji oddało 150 osób. "Krzyżyk" przy ostatnim nazwisku na liście postawiły aż 84 osoby. Wyjątkowej, bo to komisja w Domu Studenckim Zbyszko przy ulicy Piątkowskiej, w której głosowali studenci z wszystkich akademików Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Ten wynik nie zaskakuje profesora Szymona Ossowskiego, dziekana Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM. - Na naszym wydziale zorganizowaliśmy prawybory i też w nich wygrał. Miał ponad 40 procent poparcia. To wynikało też z tego, że Zandberg był na naszym wydziale i bardzo dobrze wypadł – mówi prof. Ossowski.

Na lidera partii Razem na WNPiD UAM głos oddało 42,3 procent studentów. Na drugim miejscu uplasował się Rafał Trzaskowski z 15,8 procent poparcia. Podium zamykał Sławomir Mentzen z 9,8 procentami głosów. Dalej znaleźli się Magdalena Biejat (7,3 procent), Szymon Hołownia (5,9 procent), Joanna Senyszyn (3 procent), Krzysztof Stanowski (2,3 procent). Dopiero ósmy był Karol Nawrocki z poparciem 2 procent. Poparcie dla pozostałych kandydatów nie przekroczyło 1 procenta.

- Jak popatrzymy na całą Polskę, to wśród młodych ludzi wygrał dość wyraźnie Sławomir Mentzen, ale jak już spojrzymy na uczniów i studentów, to z Adrianem Zandbergiem wygrywa minimalnie. Wśród studentów uczelni publicznych, a takich w dużych miastach jest najwięcej, ważna jest kwestia mieszkania. Mentzen strzelił sobie w stopę swoją deklaracją płatnych studiów, bo już bez nich koszty życia studenta na przestrzeni ostatnich kilku lat drastycznie wzrosły, na co wskazują badania Warszawskiego Instytutu Bankowości i Związku Banków Polskich – mówi Ossowski.

Z badań wynika, że obecnie przeciętne koszty życia studenta wynoszą niemal 4 tysiące złotych miesięcznie, a jeszcze sześć lat temu były połowę niższe. - Już w tej chwili mam wrażenie, że studenci wolą studiować zaocznie, płacąc za studia i przyjeżdżając tylko na weekend, bo wychodzi im to taniej, niż mieszkając na przykład w Poznaniu. Na pewno tą grupę wyborców porusza problem akademików, czyli inwestycji państwa, kwestie mieszkaniowe i problem bardzo wysokich kredytów. Nie bez przyczyny w Poznaniu był protest w obronie likwidacji domu studenckiego Jowita – mówi profesor Ossowski.

Zdaniem profesora Ossowskiego, kluczowe dla wyniku Zandberga w Poznaniu były jego wizyty w mieście w trakcie kampanii. W Poznaniu był trzykrotnie i to tu kończył swoją kampanię.

Adrian Zandberg zakończył swoją kampanię wyborczą właśnie w Poznaniu
Adrian Zandberg zakończył swoją kampanię wyborczą właśnie w Poznaniu
Źródło: Jakub Kaczmarczyk/PAP

– On po prostu dobrze wypada na spotkaniach i wiecach i na tym zyskuje. Poza tym pamiętajmy, że Poznań z jednej strony jest liberalny, ale też jest mocno lewicowy. Mieszka tutaj dużo młodzieży lewicowej, dla której takie kwestie jak LGBT, równość płci i inne kwestie światopoglądowe są istotne – zwraca uwagę prof. Ossowski.

Jak przyznaje, rozmawiał z kilkoma wyborcami Zandberga i dopytywał ich, co zrobią podczas drugiej tury wyborów. - Dla nich i jeden i drugi kandydat jest złem, bo jest liberałem gospodarczym. A dla nich ważne są kwestie społeczno-socjalne. Niemniej do wyborów raczej pójdą, na co wskazują też badania, i zagłosują na mniejsze zło. A tym, jak zakładam, jest dla nich Rafał Trzaskowski. Może będą mieć potem kaca moralnego, ale oddadzą na niego swój głos.

"Wybór mniejszego zła będzie dla wielu bardzo ważny"

Amadeusz Smirnow nie chce zdradzić co zrobi 1 czerwca – czy odda głos na jednego z kandydatów czy zostanie w domu. - Jestem bardzo zniesmaczony tym jak w tej chwili wygląda polityka. Dzieje się to, przed czym w dużej mierze przestrzegał Adrian Zandberg, czyli wojna PO-PIS. To nie jest walka na argumenty, tylko bardzo brudna kampania wyprana z treści. Z jednej strony mamy Karola Nawrockiego, który był sporą niewiadomą i jak się okazuje jego przeszłość faktycznie pozostaje mocno wątpliwa, a z drugiej Rafała Trzaskowskiego, w którego uderza przede wszystkim działalność, czy raczej brak działalności obecnego rządu, który moim zdaniem zawiódł wiele oczekiwań społecznych, zwłaszcza tych bardziej progresywnych, ale też kwestie związane społeczne – brak porządnej polityki mieszkaniowej, forsowane w trakcie kampanii rozdawnictwo dla bogatych w postaci obniżenia składki zdrowotnej – mówi.

Tłumy na spotkaniu z Adrianem Zandbergiem
Tłumy na spotkaniu z Adrianem Zandbergiem
Źródło: Jakub Kaczmarczyk/PAP

O to, co zrobią w drugiej turze pytamy innych działaczy Razem. Ci – prosząc o niezdradzanie nazwisk – przyznają, że sami pójdą zagłosować na Rafała Trzaskowskiego. I tego też spodziewają się po wyborcach Zandberga.

- Patrząc choćby przez pryzmat podziału mandatów w Radzie Miasta, możemy stwierdzić, że w Poznaniu mobilizacja może być wyższa niż w reszcie kraju. Ale będzie to raczej nie głos za Rafałem Trzaskowskim, ale przeciwko Karolowi Nawrockiemu – wskazuje jeden z moich rozmówców.

Drugi wytyka Koalicji Obywatelskiej, że w ostatnim czasie wyraźnie wspierała Konfederację, ale zwraca uwagę, że "jednak po drugiej stronie mamy jeszcze większe zło". - I pewnie ten wybór mniejszego zła będzie dla wielu bardzo ważny. Wynik Rafała Trzaskowskiego w pierwszej turze w Poznaniu to mimo wszystko pewna żółta kartka dla KO – słyszymy.

- Nawet patrząc na to z perspektywy stricte politycznej, wyborcy lewicy bardziej się opłaca zagłosować na Rafała Trzaskowskiego po to, żeby Donald Tusk nie miał wreszcie argumentu przeciwko wprowadzeniu jakichś reform i zmian. Dzisiaj się to wszystko rozbija o prezydenta, jeżeli ten rząd, mając na fotelu prezydenta Rafała Trzaskowskiego nadal będzie nieskuteczny, to w dalszej perspektywie czasu zyskiwać będzie lewica. Wtedy nie będzie już żółtej, a czerwona kartka dla Koalicji Obywatelskiej - podsumowuje nasz rozmówca.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: