Powinny zawsze być sprawne i gotowe do akcji, bo ich zadaniem jest ratowanie ludzkiego życia. Rzeczywistość jest jednak inna. Jak alarmują ratownicy medyczni z Jarocina (woj. wielkopolskie), nie ma tygodnia, żeby nie było awarii którejś z karetek. - Jakby ktoś się uparł, to nie moglibyśmy wyjeżdżać - mówi jeden z ratowników.
O sprawie jarocińskich karetek jako pierwszy poinformował lokalny portal jarocinska.pl.
Miejscowy szpital posiada aktualnie zaledwie trzy karetki, ale jak mówią ratownicy, tylko jedna nadaje się do użytku. Dwie pozostałe regularnie się psują.
- Wiecznie nam się coś dzieje. Coś z silnikiem, temperatura.... Jakby ktoś się uparł, to nie moglibyśmy wyjeżdżać, jakaś lampka się zapali, kontrolka, układ hamulcowy... Przymykamy na to oko - mówi TVN24 Tomasz Rażniak, przewodniczący Związku Zawodowego Ratowników Medycznych w Ostrowie Wielkopolskim, jeżdżący na co dzień karetkami z Jarocina.
Co się psuje w jarocińskich karetkach? - Układ hamulcowy, silnik też się przegrzewa. To są specyficzne samochody, one muszą działać w zwiększonej mocy, jeździmy nimi nie jak zwykli użytkownicy dróg, tylko z dużą prędkością - wylicza Adrian Antkowiak, jeden z ratowników medycznych.
We wtorek jedna z trzech karetek odmówiła posłuszeństwa i trafiła do naprawy.
W kombinezonach na lawecie do mechanika
Zdarzało się, że karetka odmawiała posłuszeństwa w czasie interwencji. - Raz w dobie covidu przekładaliśmy pacjenta do karetki z Pleszewa - przypomina sobie Antkowiak.
Karetka wjechała wtedy w dziurę, a w tym pojeździe, przy uderzeniu, odcina dopływ paliwa i auto przechodzi w tryb awaryjny. Na tryb normalnej jazdy nie dało się jednak juz przełączyć. - Przyjechali "nasi" mechanicy i koniec końców jechaliśmy w dobie covidu w białych uniformach... na lawecie. - opowiadał portalowi jarocinska.pl.
- Pół biedy, gdy stanie się to na transporcie, gorzej jak karetka stanie na przykład z pacjentem z udarem. Całe szczęście nie było na razie takiej sytuacji - mówi Rażniak.
- My się stresujemy takimi sytuacjami. Jedziemy, słyszymy jakieś trzeszczenie, zgrzyty - tłumaczy TVN24 Antkowiak.
- Ale jak jest wyjazd myślimy tylko o tym, by jak najszybciej dojechać do pacjenta. Wtedy schodzi to na drugi plan - podkreśla Rażniak.
Czym jeżdżą ratownicy z Jarocina?
Najmłodszy we flocie jest pięcioletni volkswagen crafter, jeżdżący na karetce "S". Ma przejechane 140 tysięcy kilometrów. Jak opowiadał kierujacy nią Rażniak, ta karetka zepsuła się, gdy wieźli 2-latka w poważnym stanie do szpitala w Poznaniu. - Daję po gazie, a auto mi słabnie, zredukowałem bieg, to nic nie pomogło. Traciło moc... - mówił portalowi jarocinska.pl.
Ostatecznie dojechali nią zarówno z pacjentem do szpitala jak i z powrotem do Jarocina, ale w drodze powrotnej dosłownie wlekli się po drodze.
Fiat ducato, który jest wykorzystywany jako karetka "P" ma siedem lat i 210 tysięcy kilometrów na liczniku. Ale to właśnie ten pojazd jest w najlepszej kondycji.
Ostatni pojazd we flocie jarocińskiego szpitala to najstarszy i najbardziej wysłużony volkswagen crafter z 2010 roku służący do transportu sanitarnego. On pokonał już ponad 400 tysięcy kilometrów.
Jak dodają, na stan samochodów wpływa też to, że jeżdżą głownie drogami powiatowymi, których stan często jest zły, muszą mijać przeszkody. Bywa, że muszą wjechać na pole czy do lasu. - Ludzie w różnych miejscach ulegają wypadkom - mówi Rażniak.
I dodaje: - Z zazdrością patrzymy na to co się dzieje w remizach strażackich. Jest poand 50 wiosek i praktycznie każda ma samochód za milion złotych. A to malutkie wioski. My za milion złotych kupilibyśmy dwie nowe karetki, czyli te co mamy teraz byłyby transportowe, i by to nam w zupełności zabezpieczało potrzeby na spokojnie pięć-sześć lat - ocenia.
Ratownicy problemy z karetkami sygnalizowali prezesowi szpitala i staroście od około roku.
Wojewoda obiecuje nową karetkę
W poniedziałek kontaktowaliśmy się w tej sprawie z wojewodą i prezesem szpitala, z prośbą o komentarz. We wtorek Henryk Szymczak, prezes szpitala, przekazał Nadii Rulak, reporterce TVN24, że wojewoda wielkopolski poinformował go w poniedziałek, że pieniądze na nową karetkę się znajdą. Co więcej, prawdopodobnie drugą karetkę szpitalowi ufunduje jeden ze sponsorów.
Co na to ratownicy?
- Jeśli do tego dojdzie, to pozwoli nam to pracować bez obaw - odpowiada Antkowiak.
- Bardzo się cieszę z takiej informacji - komentuje Rażniak, przy czym dodaje: - Życie nauczyło mnie, by dziękować wtedy, kiedy samochód stanie już na placu.
Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24